Czarna kartka z kalendarza: 9 marca. 9 marca 1968 roku skazano na karę śmierci Bogdana Arnolda – jednego z najbardziej makabrycznych seryjnych zabójców w Polsce. Mężczyzna w krótkim czasie zamordował cztery kobiety. Ich ciała, a raczej resztki tego, co nie udało się zniszczyć, przechowywał w swoim katowickim mieszkaniu.
W odróżnieniu od wielu seryjnych zabójców, którzy od dzieciństwa wychowywali się patologicznych rodzinach Bogdan Arnold pochodził z religijnej, inteligenckiej rodziny. Ojciec był lutnikiem, matka zajmowała się prowadzeniem domu i wychowywaniem trójki dzieci. Bogdan był najstarszym z nich, ale od młodych lat sprawiał wiele problemów. Nie zdobył żadnego wykształcenia. Jedno, co potrafił to miał dar uwodzenia kobiet. Miał za sobą trzy nieudane małżeństwa. Wszystkie rozpadły się z jego winy: zdradzał swoje kobiety, na dodatek dużo pił. Żadna z pań na dłuższą metę tego nie wytrzymała.
Często korzystał z usług prostytutek, które zapraszał do swojego katowickiego mieszkania. Jedna z nich stała się jego pierwszą ofiarą. Kiedy ją poznał nie wiedział o jej zawodzie. Kiedy po upojnie spędzonej nocy zażądała od niego pieniędzy Arnold wpadł w szał. Złapał za młotek i kilka razy uderzył ją w głowę. Potem rozczłonkował ciało prostytutki i zostawił w wannie. Część zalał chlorkiem, część spalił, ale też spuścił… przez otwór kanalizacyjny.
Kolejna, niezidentyfikowana ofiara zginęła tylko dlatego, bo odkryła zwłoki pierwszej ofiary w toalecie. W kwietniu i maju 1967 roku dopuścił się kolejnych zbrodni na kobietach. One również zostały zgwałcone przed śmiercią, a potem rozkawałkowane.
Bogdan Arnold: makabra w mieszkaniu
Arnold nie wiedział, co robić z reszkami ciałami ofiar, które zostały w mieszkaniu. Smród był coraz większy. Przestał tam mieszkać. Przychodził jedynie co kilka dni… by przewietrzyć pomieszczenie. Któregoś czerwcowego dnia 1967 roku jeden z sąsiadów spostrzegł rój much w oknie mieszkania Bogdana. Gdy podszedł bliżej, poczuł okropny fetor i zauważył, że spod drzwi wychodzą przerażające ilości robaków – właśnie dlatego ochrzczono później zabójcę „Władcą Much”.
Mieszkańcy kamienicy byli przekonani, że Arnold zmarł i stąd tak duża liczba robactwa w jego mieszkaniu. Powiadomili milicję. Po wyważeniu drzwi wejściowych funkcjonariusze ujawnili części ludzkich zwłok.
Seryjny zabójca zdał sobie sprawę, że jego działalność wyszła na jaw. Uświadomił sobie, że znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Najpierw myślał o samobójstwie. Ostatecznie zgłosił się na milicję, gdzie szczegółowo opowiedział o popełnionych zbrodniach.
Po krótkim procesie 9 marca 1968 roku skazano go na karę śmierci. Wyrok wykonano 16 grudnia 1968 roku.
Więcej ciekawych i intrygujących tematów kryminalnych znajdziesz w miesięczniku „Detektyw” i kwartalniku „Detektyw Wydanie Specjalne”. Zapraszamy TUTAJ.
Na zdjęciu: Zabytkowa kamienica, ul. Dąbrowskiego 14 (na rogu z ul. Sienkiewicza) w Katowicach, gdzie mieszkał Bogdan Arnold.
Fot. Jan Mehlich, wikipedia.org