Gwałt w centrum Warszawy. Coraz więcej szczegółów

Trwa śledztwo w sprawie dramatycznych wydarzeń z ulicy Żurawiej. W niedzielę na jednej z klatek schodowych znaleziono nieprzytomną kobietę. 25-latka walczy o życie w szpitalu. W sprawie zatrzymano jedną osobę. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że doszło do przestępstwa na tle seksualnym. 25-latka miała być przypadkową ofiarą.

Kobieta była reanimowana i przewieziono ją do jednego ze śródmiejskich szpitali. Według nieoficjalnych, kobieta nie miała na sobie ubrań. Na miejscu przez wiele godzin pracowali policjanci, w tym technicy kryminalistyki. Kilkanaście godzin później śródmiejscy funkcjonariusze zatrzymali w sprawie jedną osobę – mężczyznę.

Jak udało się nieoficjalnie ustalić, doszło do przestępstwa na tle seksualnym. Zaatakowana dziewczyna wracała ze spotkania towarzyskiego, miała być przypadkową ofiarą. Zatrzymany mężczyzna miał być wcześniej notowany.

W sprawie zabezpieczony został nóż, kominiarka oraz nagrania z monitoringu. Trwa prokuratorskie śledztwo. W tym samym czasie dziennikarze stołecznych mediów ustalili więcej szczegółów tego dramatu.

Tuż przed świtem młody mężczyzna zgwałcił ok. 20-letnią kobietę. Nie było to w słabo oświetlonym parku ani bramie, do której nikt nie zagląda, ale na ulicy w ścisłym centrum Warszawy. Jak to możliwe?

Obraz kamienicy ucieka stereotypowym wyobrażeniom o miejscu, w którym dokonuje się gwałtu. Frontową elewację pokrywa marmur, napis “Żurawia 47” jest w kolorze złotym. W przedwojennej czynszówce nikt nie mieszka. Długa lista najemców wisi przy wejściu. Działają tu: kancelaria notarialna, dietetyk, fizjoterapeuta, kilka firm z branży kreatywnej, a na dole bar i kawiarnia. Reporter „Gazety Wyborczej” był  tam w poniedziałek, 26 lutego. Co chwilę wchodził ktoś, do kogo ludzie zwracali się per “panie prezesie”.

Na parterze jest portiernia. Stąd można podejrzeć okolicę z kamer. Ich obiektywy patrzą na przechodniów z frontowej ściany budynku. Portiernię i Żurawią oddzielają kolejno: przeszklone drzwi otwierane ręcznie, przeszklone drzwi automatyczne i stalowa brama z rzadkimi prętami. Pomiędzy nią a chodnikiem nie ma nawet metra. To, co się dzieje przy bramie, dobrze widać zarówno z ulicy, jak i z portierni.

To w tym miejscu w niedzielę 25 lutego przestępca zaatakował ok. 20-letnią kobietę. Według naszych ustaleń, młody mężczyzna idący ul. Żurawią ok. godz. 5 nad ranem, nagle założył kominiarkę, wyjął nóż i zaatakował od tyłu przechodzącą samotnie ulicą. Nie wiemy, czy napastnik znał lub jak długo obserwował kobietę. Kiedy do niej podszedł, przyłożył ostrze do jej szyi, a chwilę później przycisnął swoją ofiarę do bramy.

Według nieoficjalnych ustaleń “Stołecznej” napastnik znęcał się nad kobietą nawet przez pół godziny. Potem miał zdjąć kominiarkę, spakować nóż i jak gdyby nigdy nic odejść w kierunku ulicy Poznańskiej. Zostawił 20-latkę nagą i nieprzytomną. Wiemy, że przestępca ukradł jej portmonetkę, a zawartość – wraz z dokumentami poszkodowanej – rozrzucał na sąsiedniej ulicy.

Kobietę chwilę po napaści znalazł portier. Dlaczego dopiero wtedy, skoro miejsce przestępstwa było dobrze widoczne z jego dyżurki? Dowiedzieliśmy się, że na noc w kamienicy przy Żurawiej portierzy przenoszą się do lobby hotelowego mieszczącego się tuż obok. Z naszych obserwacji wynika też, że brama wymyka się obiektywom kamer, które monitorują przede wszystkim chodniki i ulicę.

Było jeszcze ciemno, do wschodu słońca brakowało godziny. Portier zobaczył kobietę leżącą we krwi, gdy przyszedł otworzyć drzwi i bramę kamienicy. Była nieprzytomna, miała też rany zadane nożem. Wpół do szóstej zadzwonił po służby. Reanimował ofiarę ataku, zanim przyjechała karetka.

Miał w domu książki o tematyce morderstw i gwałtów Dzięki przejrzeniu okolicznych monitoringów policjanci wytypowali sprawcę, a już około godziny 18:30 mężczyzna został zatrzymany przy ulicy Rakowieckiej na Mokotowie. W swoim mieszkaniu miał książki o tematyce morderstw i gwałtów. To 23-letni Robert A.

Źródło: gazeta.pl, tvnwarszawa.pl, rdc.pl

Fot. pixabay.com