Sprawa Joanny Tomczak przedawni się w 2031 roku?

“Zginęła ci jedna córka, zginie ci i druga” – taki anonimowy telefon otrzymali rodzice Joanny Tomczak kilka lat temu. Wówczas w lubuskiej prasie ukazało się wiele artykułów na temat zabójstwa 17-latki, bo po wielu latach od zbrodni ofiarę można było w końcu pochować w grobie z imieniem i nazwiskiem. Niedługo potem sprawą zajęło się tzw. Archiwum X, ale sprawcy jak dotąd nie ustalono.

Asia miała wiele planów na przyszłość. W czerwcu ukończyła szkołę, lipiec spędziła w pracy, w sierpniu chciała odpocząć, a potem przygotować się do egzaminu zawodowego. Marzyła o otworzeniu własnego zakładu krawieckiego, grała na skrzypcach. Pomimo nieśmiałości miała wielu znajomych. To oni spędzili z nią ostatnie chwile życia.

Na początku sierpnia 1991 r. Asia przyjechała do rodzinnego Żagania. Miała spędzić miesiąc w mieszkaniu siostry i jej męża. Rodzice dziewczyny przebywali wówczas w ośrodku wczasowym w Niesulicach niedaleko Świebodzina, gdzie pracowali sezonowo. Nie wiedzieli, że następnym razem do domu przy ulicy Szprotawskiej wrócą już bez córki.

Joanna pracowała w Niesulicach wraz z rodzicami, była tam kelnerką. W dniu ostatniej zmiany odwiedził ją w pracy chłopak, starszy o pięć lat Roman S. Para wsiadła razem do autobusu do Żagania, ale podróż nie była przyjemna. Doszło między nimi do kłótni, która zakończyła się rozstaniem.

Znajomi Asi nie przepadali za Romanem. Robił jej awantury i to nie raz.

On był chorobliwie zazdrosny – wspominała Ewa Golis, przyjaciółka Joanny, w reportażu programu „Uwaga!”. Przyjaciele podejrzewali, że chłopak ją bił.

Asia wyznała byłemu chłopakowi prawdę. Mężczyzna wpadł w szał

W sobotę, 17 sierpnia1991 roku  Joanna planowała wybrać się ze znajomymi na dyskotekę pod gołym niebem. Umówiła się z siostrą, Lilianną Kozerską, że wróci do mieszkania najpóźniej o 23.

Plany nastolatków pokrzyżowała pogoda – tego wieczoru nad Żaganiem zerwała się ulewa. Wobec tego postanowili pójść na domówkę do znajomego, Tadeusza. Zanim Asia dotarła na imprezę, chciała jeszcze spotkać się z byłym chłopakiem; miała mu coś ważnego do powiedzenia. Towarzyszyła jej Ewa.

W trakcie spotkania z Romanem Joanna wyznała mu, że podejrzewa, że jest w ciąży. Zaznaczyła jednak, że nie była jeszcze u lekarza. Ewa zapamiętała, że chłopaka ogarnęła złość.

Następnie koleżanki udały się do mieszkania Tadeusza przy ulicy Spokojnej, gdzie bawiły się na domówce. Podczas imprezy alkohol pili wszyscy – tylko nie Joanna. Czy powodem była domniemana ciąża dziewczyny?

Choć wieczór był jeszcze młody, Asia wyszła z domówki około 22:30. W końcu obiecała siostrze, że wróci o 23. Towarzyszył jej Stanisław, który również bawił się na imprezie Tadeusza. Po zaledwie kilkuset metrach znajomi schronili się pod drzewem, bo mocno padało. Joanna po chwili pożegnała się z kolegą, mówiąc, że jest gdzieś umówiona. Chłopak miał z kolei wrócić na prywatkę. Stanisław Ł. jako ostatni widział dziewczynę żywą.

Gdy Asia nie wróciła o ustalonej godzinie do mieszkania siostry, Liliannę szybko ogarnął niepokój. Czekała jeszcze parę godzin w nadziei, że dziewczyna straciła poczucie czasu. Koło 5 rano wraz z mężem postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.

Najpierw pojechali samochodem do mieszkania Ewy, koleżanki Asi. To wtedy dowiedzieli się, że młodzi nie bawili się na dyskotece, tylko na domówce u Tadeusza. Ewa pamiętała niewiele więcej – na imprezie wypiła za dużo alkoholu i szybko zasnęła. Zaniepokojeni krewni od razu ruszyli pod wskazany adres. Niedaleko ulicy Spokojnej spotkali Stanisława.

Siedział na takim murku, płakał i całą twarz miał podrapaną. Ja mówię: „A znasz Aśkę?”. A on mówi „Znam, bo ją wczoraj wieczorem do domu odprowadzałem”. Ja mówię: „Ona nie wróciła do tej pory do domu. Całą twarz masz podrapaną, co się stało?”. On nie umiał odpowiedzieć, bo on był w jakimś szoku, ten chłopak – opowiadała w reportażu „Uwagi!” Lilianna Kozerska.

Siostra Asi natychmiast udała się na policję i zgłosiła zaginięcie, sprawę jednak zbagatelizowano. W odpowiedzi na niepokojące wieści do Żagania błyskawicznie wrócili rodzice zaginionej. Okazało się, że ich dom został splądrowany.

Wszystkie szuflady były otwarte, wywalone. Półki były poprzewracane. Aśka mogła mieć coś, co mogła ujawnić, i ten ktoś po prostu czegoś szukał, bo mieszkanie było splądrowane – relacjonowała siostra Asi w rozmowie z Agnieszką Mrożek.

Dopiero po tym odkryciu policjanci zainteresowali się sprawą. Zrozpaczona rodzina Asi prowadziła poszukiwania na własną rękę.

Wszystkie kanały, wszystkie ulice żeśmy z koleżanką przeszukały. Myślałam, że może ją ktoś gdzieś widział. Nawet w autobusach kierowcy mieli zdjęcie Asi, ale nikt nic nie wiedział, nikt nic nie widział – wspominała Stefania Tomczak, matka Joanny.

Policyjne śledztwo skupiło się początkowo na trzech mężczyznach. Pierwszym z nich był Roman S., były chłopak Asi. Funkcjonariusze twierdzili, że mógł mieć motyw. Niedługo przed zaginięciem Joanna zakończyła burzliwy związek, ponadto Roman zareagował agresją na wieść o rzekomej ciąży. Zebrane dowody nie okazały się jednak wystarczające, aby postawić mu zarzuty.

Sprawdzano także alibi Tadeusza, gospodarza imprezy, w której uczestniczyła Joanna. Mężczyzna utrzymywał, że podczas domówki wypił dużo alkoholu i nie opuszczał mieszkania. Potwierdził też, że Stanisław Ł. wrócił na zabawę po tym, jak odprowadził Asię.

Śledczy mieli jednak co do Stanisława sporo wątpliwości. Ostatecznie to on widział Asię jako ostatni, a parę godzin później jej siostra widziała, jak siedzi z podrapaną twarzą i płacze z niewiadomego powodu. To jednak nie wszystko. Przed feralnym weekendem Stanisław pożyczył od swojego szefa samochód. Zwrócił go dopiero po południu w poniedziałek, 19 sierpnia, niedługo po zaginięciu Joanny.

Przyjechał około godziny 16, wyzerowany był licznik, benzyna była nalana do pełna. No i ten samochód był uszkodzony – tak historię zapamiętała Stefania, matka Asi.

Stan pojazdu zwrócił uwagę szefa. Podejrzewał, że Stanisław jeździł nim po lesie – w bagażniku samochodu znalazł ślady ziemi. Wieść o zaginięciu Asi rozeszła się szybko po Żaganiu, więc mężczyzna zapytał żartobliwie pracownika, co zrobił z dziewczyną. Odpowiedź Stanisława była zaskakująca.

Myśli pan, że ja ją zabiłem? – zapytał.

Od zniknięcia Asi minęły zaledwie godziny. Ani rodzina dziewczyny, ani policjanci nie analizowali wówczas sprawy pod kątem morderstwa. Dlaczego była to pierwsza rzecz, o której pomyślał Stanisław Ł.? Śledczym nie udało się tego ustalić. Mężczyznę poddano badaniu wariografem, jednak nic nie wskazywało na to, że miał związek z zaginięciem. Z braku dowodów nie postawiono mu żadnych zarzutów.

Sprawdzano wszelkie możliwe tropy. Podejrzewano, że Joanna mogła zostać porwana i wywieziona do Niemiec do domu publicznego. Dziewczyna utrzymywała także kontakty ze znanymi policjantom narkomanami, lecz ten trop nie wiódł do rozwiązania zagadki.

Rodziców Joanny wzywano na oględziny każdych niezidentyfikowanych zwłok. Nieustannie jeździli, mając nadzieję, że tym razem rozpoznają Asię. Nigdy jednak nie była to ona. Z czasem państwo Tomczakowie stwierdzili, że mają dość. Przestali jeździć.

Od zaginięcia Joanny Tomczak minął rok. Jesienią 1992 r., około 30 kilometrów od Żagania, grzybiarze natknęli się na wystający z ziemi but. Policja wyciągnęła z niewielkiego rowu zwłoki kobiety w zaawansowanym stadium rozkładu.

Sekcja wykazała, że ofiara nie została dźgnięta nożem ani zastrzelona. Najbardziej prawdopodobna była śmierć przez uduszenie – jedyną złamaną kością była kość gnykowa, która znajduje się na gardle. Denatka nie miała przy sobie biżuterii ani żadnych przedmiotów osobistych, jedynie mocno zniszczone ubrania. Lilianna potwierdziła, że należały one do Asi.

Policjanci nie mieli wątpliwości, że znaleźli szczątki zaginionej, jednak zdruzgotani państwo Tomczakowie nie mieli zamiaru ich zidentyfikować. Analiza DNA nie była jeszcze powszechną praktyką. Wobec tego zwłoki pochowano na cmentarzu w Żarach jako N.N.

Rodzice Joanny nie chcieli uwierzyć, że ich córka nie żyje. Pełni nadziei czekali na jakąkolwiek pogłoskę, że ktoś ją gdzieś zauważył. Mimo sceptycyzmu odwiedzali bezimienny grób w Żarach. Stefania Tomczak głęboko w sercu czuła, że pochowano w nim Asię.

Prawie codziennie jeździli autobusem do Żar i szli na ten cmentarz. I tam chodzili, i tam palili świeczki, kwiaty sadzili. Jak ja się o tym dowiedziałam, to mówię: „Chryste Panie, jeżeli uznaliście, że to nie są jej zwłoki, to po co tam chodzicie?”. A moja mama mówi, że ona czuje, że to jest ona – relacjonowała w reportażu „Uwagi!” siostra Asi.

Wśród rzeczy Asi znaleźli zamkniętą kopertę. Śledztwo zostało wznowione

Z uwagi na brak nowych poszlak sprawę Joanny Tomczak umorzono w lipcu 1994 r. Zaledwie rok później na jaw wyszedł znaczący trop, który wskazał czwartego podejrzanego.

Rodzice znaleźli wśród rzeczy Asi zamkniętą kopertę. Podpisał się na niej tajemniczy żołnierz Wojska Polskiego, niejaki Piotr G. Postanowili ją otworzyć. W środku znaleźli list o niepokojącej treści:

Masz u mnie dług, za który musisz zapłacić.

Rodzina zaginionej nie miała pojęcia, kim był nadawca listu. Tym bardziej nie rozumiała, jaki dług miała mieć wobec niego Asia. Zawiadomiono policję, która z łatwością dotarła do nadawcy wiadomości – w końcu podpisał się imieniem i nazwiskiem. W toku przesłuchania mężczyzna całkowicie wyparł się znajomości z zaginioną, choć charakter listu wskazywał na to, że był jej bardzo bliski.

Narodziła się hipoteza, że to Piotr G. mógł być ojcem nienarodzonego dziecka Asi, a nie jej były chłopak, Roman S. To z kolei dawałoby oficerowi motyw, by dziewczynę zabić – w chwili śmierci była jeszcze nieletnia. Nie znaleziono jednak dowodów, które pozwoliłyby sformułować wobec niego zarzuty. Śledztwo znów stanęło w martwym punkcie.

W ciągu kolejnych 15 lat rodzice Asi nie chcieli uwierzyć w jej śmierć, a mimo to wciąż odwiedzali bezimienny grób. W końcu jednak zdecydowali się poznać prawdę. Wykonano ekshumację zwłok i porównano zachowany materiał genetyczny z DNA państwa Tomczaków. Potwierdzono, że ciało należało do ich córki. Odkrycie nie przyniosło rodzinie ulgi, a na nowo rozbudziło ból. Odbył się ponowny pogrzeb, tym razem z imieniem i nazwiskiem na nagrobku.

O nierozwiązanej sprawie donosiły wówczas wszystkie lubuskie media. Niedługo po pogrzebie Stefania Tomczak odebrała niepokojący telefon. Dzwonił nieznany jej mężczyzna, który powiedział jedynie:

Ta wiadomość wzbudziła w rodzinie Joanny strach. Sprawę zgłoszono na policję, ale udało się jedynie ustalić, że połączenie wykonano z budki telefonicznej spoza województwa lubuskiego.

W tym samym czasie siostra i ojciec Asi otrzymali informacje od nowego świadka, który zaczepił ich na przystanku autobusowym. Miał on w noc zaginięcia dziewczyny widzieć, jak dwóch mężczyzn wynosi ją z mieszkania. Zapytany o powód długoletniego milczenia wyznał, że zakazano mu o tym mówić i musiał wyjechać z Żagania. Kto mógłby wywierać taką presję na świadkach zdarzenia? Komu zależałoby na ich uciszeniu? Pytania nie przestawały się mnożyć.

W 2018 r. sprawą zajęło się lubuskie „Archiwum X”. Zgodnie z polskim prawem wszczęcie ponownego postępowania w śledztwach dotyczących zabójstw przedłuża okres ich przedawnienia karalności o kolejne dziesięć lat. Na znalezienie i ukaranie mordercy Joanny Tomczak policjanci mają zatem czas do 2031 r.

Z upływem lat unowocześniają się metody wykrywcze. To, w połączeniu z wiedzą i doświadczeniem najlepszych policjantów kierowanych do takich zadań, sprawia, że sprawcy zbrodni sprzed kilkudziesięciu nawet lat nie mogą spać spokojnie. Liczymy, że lubuskie Archiwum X doprowadzi zabójcę Joanny Tomczak przez wymiar sprawiedliwości – tłumaczył wtedy podinsp. Marcin Maludy z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie.

W 2020 r. zmarł Jerzy Tomczak, ojciec Asi. Nie zdążył poznać prawdy o losie swojej córki. Nadzieja nie opuszcza jednak pani Stefanii, która w reportażu „Uwagi!” Angieszki Mrożek wyznała:

Ja w nocy wstaję i się modlę, żeby Pan Bóg mi pomógł, żeby ustalić tego zbrodniarza. Jestem święcie przekonana, że morderca Asi chodzi po Żaganiu.

Pewne jest, że zabójca Joanny nie może dziś spać spokojnie. Poszukiwania zabójcy trwają. Jeśli nie uda się go ustalić sprawa zostanie umorzona w 20231 roku.

– Ta sprawa wciąż może być skutecznie rozwiązana – zapewniał latem 2022 roku podinsp. Marcin Maludy z KWP w Gorzowie – Wciąż aktualny jest nasz apel do tych osób, które może były świadkami tego zdarzenia, a z uwagi na pewne obawy nie chciały wtedy informować organów ścigania, aby się do nas zgłosiły. Apel kierujemy też do osób, które nie były bezpośrednimi świadkami, ale dotarły do nich informacje dotyczące tej zbrodni.

Super gratka dla wielbicieli zagadek kryminalnych! Szesnaście zagadek kryminalnych opublikowanych w miesięczniku “Detektyw” i kwartalniku “Detektyw Wydanie Specjalne” w 2021 roku, w nowej szacie graficznej.  KUP TUTAJ

Źródło: natemat.pl, policja.pl, magazyndetektyw.pl, gazeta.pl, uwaga.tvn.pl

Fot. policja.pl