Kajetan P., czyli hannibal z Żoliborza

Kajetan P. zapukał do drzwi. Po chwili otworzyła mu je kobieta. Przedstawił się i wpuściła go do środka.

Proszę zdjąć kurtkę, zaraz zaczniemy lekcję – powiedziała wesoło.

Wykonał jej polecenie. Wzięła od niego okrycie i odwróciła się w stronę wieszaka. Wtedy on szybko wyciągnął nóż i zadał jej cios w szyję. Kobieta osunęła się na podłogę.

Żoliborz to jedna z ładniejszych dzielnic Warszawy. Zróżnicowana zabudowa, sporo zieleni, kawiarni i restauracji. Do całkiem przyjemnych miejsc do życia należy także położona bliżej centrum stolicy Wola. Jak grzyby po deszczu rosną tam nowe bloki, ale także biurowce, bo korporacje coraz chętniej wybierają właśnie tę dzielnicę na siedziby swoich oddziałów. Te dwa miejsca stały się sceneriami dramatu, do którego doszło w Warszawie na początku lutego 2016 roku.

Kajetan P. – Akt I

Kobieta schodziła po schodach klatki bloku przy ulicy Potockiej 60 na Żoliborzu. W dłoni trzymała smycz swojego psa. Zwierzę domagało się wyjścia na dwór, a ona ochoczo spełniła jego życzenie. Gdy wyszła przed klatkę, poczuła dziwny zapach, jakby dymu. Spojrzała przed siebie, ale nie dostrzegła żadnego ognia. Dopiero, kiedy się odwróciła, zrozumiała skąd ten swąd. Jedno z mieszkań na pierwszym piętrze trawił pożar. Nie zastanawiając się długo, wyjęła telefon i wybrała numer alarmowy:

Pali się! W bloku na Potockiej 60! – krzyknęła w słuchawkę.

Niedługo potem na miejscu pojawili się strażacy z pobliskiej jednostki. Postanowili, że dostaną się do mieszkania przez okno. W środku ocenili, że pożar nie jest aż tak duży, jak wskazywałby na to poziom zadymienia. Szybko ugasili źródło ognia, którym była czarna torba leżąca na podłodze w jednym z pokoi.

***

Jeden ze strażaków zbliżył się do znaleziska, obok leżał czarny plecak. Otworzył torbę, a oczom zgromadzonych ukazało się ciało bez głowy. Jego budowa wskazywała na to, że strażacy mają do czynienia z martwą kobietą. Natychmiast wezwali policję.

Mundurowi zjawili się na Potockiej niewiele później. Na miejscu zastali kobiece zwłoki, owinięte w folię i upchnięte w czarnej torbie podróżnej. Obok niej znajdował się plecak, w którym morderca umieścił głowę denatki. Przy ofierze nie znaleziono żadnych dokumentów, mogących pomóc w ustaleniu jej tożsamości. Było tylko ciało.

Policjanci natychmiast przystąpili do pracy i wyjaśniania zbrodni. Nie mieli chwili do stracenia. W bloku pojawili się technicy, którzy dokładnie sfotografowali miejsce znalezienia zwłok. Zrobili również zdjęcia klatki schodowej, bo i tam znaleziono krople krwi. Mundurowi mieli już pierwsze przeczucia – krwi było zbyt mało. Mogło to wskazywać na to, że zabójstwa nie dokonano na Żoliborzu. Mieszkanie było tylko miejscem ukrycia zwłok, a sprawca specjalnie wywołał pożar, by zniszczyć po sobie ślady. Nie udało mu się to.

Pod koniec dnia głos w sprawie zabrali przedstawiciele policji i prokuratury, którzy ujawnili niektóre szczegóły mediom:

Znaleziono zwłoki kobiety. Jest prowadzone śledztwo pod nadzorem prokuratora – potwierdził Piotr Świstak z biura prasowego stołecznej policji.

W mieszkaniu palił się worek, w którym ujawniono zwłoki młodej kobiety. Trwają czynności zmierzające do jej identyfikacji. Okoliczności wskazują na duże prawdopodobieństwo, że została zabita – doprecyzował Przemysław Nowak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Kajetan P. – Akt II

W czasie, gdy na Żoliborzu intensywnie pracowali policjanci, do bloku przy ulicy Skierniewickiej, na warszawskiej Woli, wszedł młody mężczyzna. Wynajmował tam pokój w jednym z mieszkań. Jego współlokatorką była młoda kobieta, tłumaczka i nauczycielka języka włoskiego. Zaniepokoił się, gdy stwierdził, że drzwi do mieszkania nie są zamknięte na klucz. Wszedł do środka, nikogo nie zastał. Komputer współlokatorki był włączony, telefon leżał na stole. Wszystko wyglądało tak, jakby w pośpiechu opuściła mieszkanie.

Mężczyzna poczuł jeszcze większy niepokój, gdy dostrzegł na podłodze brunatne plamy. Wyglądały jak pospiesznie i niechlujnie wytarta krew. Zlał go zimy pot. Postanowił zadzwonić na policję.

Halo… Dzień dobry… Dzwonię z mieszkania przy Skierniewickiej. Mam poważne obawy związane z moją współlokatorką. Właśnie wróciłem do naszego mieszkania, na podłodze są plamy wyglądające na krew, jej rzeczy leżą na miejscu, ale jej samej nie ma. Chciałbym zgłosić zaginięcie.

Zgłoszenie zostało potraktowane priorytetowo. Dowiedziała się o nim również policja z Żoliborza. Nie trzeba było długo czekać, by kryminalni połączyli fakty. Przy współpracy wolskich funkcjonariuszy udało się zdobyć materiał porównawczy do analizy. Pozostało tylko czekać na wyniki. Te pojawiły się po kilkudziesięciu godzinach. Mundurowi wiedzieli już, że ciało znalezione przy Potockiej należy do 30-letniej Katarzyny J.

***

Kobieta mieszkała w Warszawie od dwóch lat. Do stolicy przyjechała z Radomia. Ukończyła historię sztuki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, a potem, już w Warszawie lingwistykę stosowaną. Uczyła języka włoskiego w szkołach językowych i dawała korepetycje. Była jedynaczką. Dwa lata wcześniej rodzice kupili jej mieszkanie na szóstym piętrze bloku na Woli, w pobliżu budującej się wtedy stacji drugiej linii metra. By nie mieszkać samej, postanowiła, że jeden z pokoi wynajmie.

– Znałam ją tylko z widzenia, sprawiała wrażenie fajnej dziewczyny. W dużym bloku często nie wiemy nawet, jak nazywają się sąsiedzi z naszego piętra – mówiła mediom jedna z sąsiadek.

Kajetan P. – chcesz poznać kulisy tej wstrząsającej sprawy? Sięgnij po Detektywa Wydanie Specjalne 3/2023 (tekst Anny Frej pt. Mroczny bibliotekarz). Cały numer do kupienia TUTAJ.