Krążownik „Moskwa” i jego historia

Krążownik „Moskwa”. Najpierw były eksplozje. Ponoć aż trzy. Później wybuchł pożar na śródokręciu. Niektórzy marynarze w panice skakali do wody tak, jak stali, w samych tylko szortach. Wielu ludzi zginęło. Ilu? Tego nie wiadomo. Władze i zależne od nich media robiły wszystko, by nie powiedzieć prawdy. Historia krążownika „Moskwa” dobiegła końca…

Duma rosyjskiej Floty Czarnomorskiej nie był okrętem pierwszej młodości. Wybudowano go jeszcze w czasach radzieckich, w stoczni im. Komunardów w Mikołajowie nad Bohem na Ukrainie. Zwodowany w lipcu 1979 roku krążownik wszedł do służby w grudniu 1982 i pod nazwą „Sława” wcielony został do Floty Czarnomorskiej. Długi na 186 i szeroki na prawie 21 metrów był na owe czasy szczytem radzieckiej myśli technicznej. Jego przeznaczenie też było znaczące. Na wypadek wojny przy pomocy ciężkich rakiet zwalczać miał amerykańskie lotniskowce, a dzięki nowym pociskom dalekiego zasięgu służył również do obrony przeciwlotniczej dużych zespołów floty radzieckiej.

Ślepy wojownik

W tamtych czasach służba na krążowniku „Sława” przebiegała raczej monotonnie. Okręt pływał  po Morzu Czarnym i Śródziemnym, by śledzić poczynania jednostek państw NATO. Dłuższe rejsy, na przykład na północny Atlantyk, trafiały się rzadziej, chociaż zdarzyło się, że marynarze „Sławy” wzięli udział w wydarzeniu o naprawdę międzynarodowym znaczeniu. W listopadzie 1989 roku na pokład krążownika wszedł sekretarz generalny KC KPZR Gorbaczow i okręt udał się na Maltę. Tam czekali już Amerykanie z prezydentem Bushem na czele.

Okręty obu mocarstw zakotwiczyły na redzie portu Marsaxlokka, by przywódcy mogli spotykać się bez przeszkód. Rozmowy odbywały się zazwyczaj na pokładzie statku wycieczkowego „Maxim Gorki”. To tam ogłoszono koniec zimnej wojny, jednak cieplej wcale się nie zrobiło. Pogoda była pod psem. Na morzu sztorm i burze, więc obaj przywódcy cierpieli z powodu choroby morskiej. Mimo to nowe czasy wkrótce nastały. Związek Radziecki rozpadł się, powstała niepodległa Ukraina, a mimo to zbudowany tam krążownik przypadł Rosji.

Krążownik „Moskwa”

W 1995 roku okręt przemianowano na „Moskwę” i wkrótce przeszedł nawet coś w rodzaju modernizacji. Zaraz po niej powrócił do służby i był chlubą rosyjskiej Floty Czarnomorskiej oraz jej okrętem flagowym. Brał udział prawie we wszystkich konfliktach w tym rejonie. W 2008 roku wspierał atak na Gruzję. W 2014 roku blokował flotę ukraińską stacjonującą na jeziorze Donuzław. Zaś rok później zapewniał ochronę rosyjskim samolotom biorącym udział w konflikcie syryjskim. Już wtedy mówiono o konieczności przeprowadzenia gruntownej modernizacji okrętu, a ponieważ brakowało funduszy, wielu uznało, że lepiej będzie pociąć „Moskwę” na żyletki i zbudować coś nowego. Dlatego krążownik miesiącami stał w dokach i tylko od czasu do czasu coś na nim naprawiano.

Kapitalny remont ruszył dopiero w 2018 roku i z przerwami ciągnął się przez trzy lata. Wymieniono silnik i cały system radarowy, odnowiono generatory, zmodernizowano uzbrojenie i wymieniono setki kilometrów kabli elektrycznych. Dzięki temu, gdy rozpoczęła się rosyjska inwazja na Ukrainę, krążownik był jako tako przygotowany do działań wojennych, choć sceptyków nie brakowało. Ich zdaniem „Moskwa” przypominała uzbrojonego po zęby, ale ślepego wojownika. Miała dużo dział, pocisków i rakiet, ale jej radary i system wykrywania zagrożeń nadawały się do wyrzucenia. Sceptycy twierdzili, że „Moskwa” w ogóle nie powinna wychodzić w morze. Jednak krążownik opuścił port i od razu udał się na wojnę.

Chcesz poznać całą historię krążownika „Moskwa”? Sięgnij po Detektywa 7/2022 (tekst Pawła Pizuńskiego pt. Tajemnice krążownika „Moskwa”). Cały numer do kupienia TUTAJ.