Mariusz Trynkiewicz: to była pierwsza zbrodnia

Mariusz Trynkiewicz, obwołany przez media „szatanem z Piotrkowa”, w lipcu 1988 roku zamordował czterech chłopców. Początkowo skazano go na poczwórną karę śmierci, ale w 1989 roku rząd ogłosił amnestię i karę śmierci zamieniono mu na 25 lat więzienia. Bardziej surowy wyrok nie mógł zapaść bowiem wtedy nie było jeszcze w Kodeksie karnym kary dożywocia. Pierwszej zbrodni dopuścił się 4 lipca. To było dokładnie 35 lat temu.

Mariusz Trynkiewicz to jeden z najbardziej znanych polskich seryjnych morderców. Zatrzymano go za zabójstwo trzech chłopców. Mało kto wie, że do czwartej zbrodni przyznał się sam, z własnej woli. Podczas przesłuchań spytano Trynkiewicza, czy wie coś o losach innego chłopca, 13-letniego Wojtka P., który zaginął na początku lipca., „Tak” – padła odpowiedź. „Udusiłem go”.

Latem 1988 r. dużo chodził po Piotrkowie, przyglądał się dzieciakom. Niektórych chłopców zapraszał do mieszkania, zawsze pod tym samym pretekstem . Przedstawiał się jako instruktor strzelecki. Obiecywał, że nauczy ich strzelania z wiatrówki. Na początku nic złego chłopcom nie robił. Kiedy spotykał ich powtórnie, pytał, czy mówili rodzicom, że byli u niego w domu. Przeważnie mówili. Tracił wtedy zainteresowanie, nie zapraszał powtórnie.

Chłopiec był ufny

13-letniego Wojtka P. spotkał 4 lipca. Zaczął z nim rozmawiać i zaproponował mu zapisanie się do sekcji strzeleckiej i wyjazd na obóz młodzieżowy. Nastolatkowi spodobał się ten pomysł, nie przeczuwając niczego złego, skorzystał z zaproszenia i poszedł do mieszkania Trynkiewicza

Chłopiec był ufny, opowiedział mu o kłopotach domowych, ojciec odszedł od matki, ta żyje teraz z konkubentem, dzieckiem nikt się nie interesuje. W mieszkaniu zaczął chłopaka obnażać i dotykać. Mały przestraszył się, próbował krzyczeć. Wtedy Trynkiewicz gąbką zatkał mu usta. Zaczął dusić.

Zanim morderca wywiózł jego ciało do lasu, przez kilka dni trzymał w mieszkaniu. Ze śledztwa wynikało, że zamordowany chłopczyk spoczywał blisko fotela, na którym pedofil lubił odpoczywać. Szkielet dziecka znaleziono dopiero we wrześniu.

Zeznał: „Zabijając chłopca doznałem odprężenia, ale naszedł mnie strach. Wcześniej potrzeba zabicia była tak silna, że o strachu nie myślałem. Po zabójstwie miałem przerwę w potrzebie zabijania”. Przerwa trwała 25 dni.

Mariusz Trynkiewicz: szczegóły zbrodni

O szczegółach pierwszej zbrodni dokładnie opowiadał podczas sekcji lokalnej. Tak opisała to Ewa Żarska w książce „Łowca. Sprawa Trynkiewicza”:

Czterdzieści metrów przed mostem na trasie Piotrków-Koło podejrzany, ubrany w więzienny drelich w piaskowym kolorze z granatowymi wykończeniami, wskazał niepewnie ręką, by skręcić w prawo. Drogą z betonowych płyt uczestnicy wizji jechali wzdłuż wału, nad wodą. Po sześciuset metrach milicjant zatrzymał auto. Trynkiewicz w obecności prokurator i innych uczestników wizji lokalnej przeszedł do miejsca, gdzie 4 lipca spotkał Wojtka Pryczka. Podejrzany zaczął opowiadać:

To tutaj poznałem chłopca, który powiedział, że ma na imię Wojtek. Ja przyszedłem nad jezioro z bloku przy ulicy Działkowej. Nad jeziorem widziałem osoby wędkujące. To ja rozpocząłem rozmowę z chłopcem idącym wzdłuż jeziora po wale, od strony ulicy Wierzejskiej. Wyglądało tak, jakby szedł bez określonego celu. Zapytałem go, czy nie chciałby wziąć udziału w zawodach strzeleckich. Zainteresował się tym. Powiedziałem, że mam w domu karabinek pneumatyczny, że możemy postrzelać. Wyraził zgodę, że może iść ze mną do mojego domu.

Później Mariusz Trynkiewicz ze szczegółami opowiedział, jak z chłopcem poszli do mieszkania.

Wojtek był w spodenkach, w koszulce. Nie wiem, dlaczego nie miał na sobie bluzki, ja mu jej nie zdejmowałem. Przy pakowaniu zwłok widziałem, że z ust leciała mu ślina, włożyłem mu gąbkę między zęby. Zwłoki owinąłem, przyniosłem pudełko z piwnicy. Do zawinięcia zwłok użyłem koca.

Mariusz Trynkiewicz: kolejne trzy zbrodnie

Pod koniec lipca zwyrodnialec pozbawił życia trzech innych chłopców. W jego bezwzględne szpony wpadli: 12-letni Artur, 12-letni Krzyś i 11-letni Tomek. Spotkał ich nad jeziorem Bugaj i zaprosił do swojego mieszkania, aby zobaczyli akwarium czy postrzelali…

Każdy z nich został zgwałcony i otrzymał wiele ciosów nożem. Biegli stwierdzili, że przyczyną śmierci chłopców było wykrwawienie się, a nie otrzymane razy. Nic nie wskazuje na to, aby bronili się. Sąsiedzi nic nie słyszeli. Trynkiewicz zaniósł ciała do piwnicy, a po kilku dniach wywiózł do lasu i podpalił. “Szatan z Piotrkowa” nie tylko zaspokoił swój wynaturzony popęd seksualny, ale mordując chciał mieć chłopców na wyłączność.

Szczątki dzieci znalazł w lesie grzybiarz. To makabryczne znalezisko wywołało psychozę wśród mieszkańców Piotrkowa. Pojawiły się plotki, że za wszystkim stoją sataniści i trzeba pilnować dzieci. Sprawę podgrzewał fakt, że tuż przed zbrodnią w kilku miejscach miasto powywracano krzyże.

Proces

Policja zatrzymała Trynkiewicza po kilku tygodniach.  Proces w jego sprawie rozpoczął się szybko. Mężczyzna przyznał się do zamordowania trzech chłopców, a po miesiącu zeznał, że zabił jeszcze 13-letniego Wojtka. O tym co zrobił, opowiadał szczegółowo i spokojnie.

Proces Trynkiewicza trwał 8 dni. Przed gmachem piotrkowskiego sądu gromadziły się tłumy. Ludzie byli wzburzeni, obawiano się, że dojdzie do linczu. Eugeniusz Iwanicki, łódzki dziennikarz, autor książki „Proces szatana”, zapamiętał, że ulica podejrzewała satanistyczne tło zbrodni. Podczas pogrzebu ofiar pobito nawet ubranego na czarno mężczyznę, okazało się, że to ksiądz.

Wyrok i kara

W czasie procesu sądowego biegli psychiatrzy orzekli, że Mariusz Trynkiewicz był poczytalny w chwili popełniania czynu. Jego zachowanie znamionował sadyzm oraz realizowanie popędu seksualnego w połączeniu z cechami algolagnii. Ponadto stwierdzono, że ma wysoki iloraz inteligencji (IQ=121). 29 września 1989 roku, wyrokiem Sądu Wojewódzkiego w Piotrkowie Trybunalskim, został czterokrotnie skazany na karę śmierci – za każde zabójstwo z osobna i pozbawienie praw publicznych na zawsze.

W wyniku amnestii z 7 grudnia 1989 roku wyrok został zmieniony na karę 25 lat pozbawienia wolności. Karę tę odbywał w Zakładzie Karnym nr 2 w Strzelcach Opolskich. Potem – od 2012 roku – w Zakładzie Karnym w Rzeszowie Załężu nie otrzymując zgody na przerwy w jej odbywaniu. W więzieniu złożył wniosek o zmianę nazwiska na Komornicki (rodowe nazwisko swojej matki). Urząd Stanu Cywilnego w Piotrkowie Trybunalskim, Sąd Okręgowy w Opolu oraz wojewoda nie przychylili się do wniosku. W 2011 roku wydział penitencjarny Sądu Okręgowego w Opolu zarządził poddanie Trynkiewicza przymusowej terapii zaburzeń preferencji seksualnych, które odbyło się w Rzeszowie.

Wyjście z więzienia i izolacja

Odbywanie kary kończyło się 11 lutego 2014 roku. Dzień przed wyjściem mordercy funkcjonariusze więzienni przekazali prokuraturze szkice i zdjęcia znalezione w celi Mariusza Trynkiewicza, które miały zawierać treści o charakterze pedofilskim. 11 lutego prokuratura, po zbadaniu przekazanego materiału, stwierdziła, że nie zawierają treści zabronionych przez prawo.

Tego samego dnia Trynkiewicz wyszedł na wolność. 3 marca 2014 roku sąd, na podstawie ustawy o postępowaniu wobec osób stwarzających zagrożenie (tzw. ustawy o bestiach), uznał Mariusza Trynkiewicza za osobę stwarzającą zagrożenie. Jednocześnie nakazał jego izolację w zamkniętym ośrodku w Gostyninie. 31 lipca 2015 roku skazano go na 5,5 roku pozbawienia wolności za posiadanie dziecięcej pornografii.

30 października 2015 roku, odbył się ślub Mariusza Trynkiewicza. We wrześniu 2019 roku przewieziono go do Zakładu Karnego w Płocku. W kwietniu 2021 roku został Sąd Rejonowy w Gostyninie skazał go na sześć lat pozbawienia wolności za posiadanie pornografii dziecięcej.

O sprawie Mariusza Trynkiewicza pisaliśmy m. in. TUTAJ

Źródło: miesięcznik „Detektyw”, onet.pl, gazeta.pl, wikipedia.pl

Fot. pixabay.com