Nowica: zabójstwo w górach. Drwal nie mówi prawdy?

Nowica to stara łemkowska wieś, położona na zboczu Magury Małastowskiej w Beskidzie Niskim. Jak można przeczytać w internecie: „daleko, marny zasięg, kiepski dojazd, cisza. Ptaszory śpiewają, krowy muczą, wilki wyją, a i tak cisza. Łąki, błoto, połoniny, las. Można się w tym unurzać, można zakochać”. Trafiają tutaj miłośnicy dzikiej przyrody. W tej niemal idyllicznej okolicy 19 lat temu, 24 września 2004 roku, doszło do odrażającej zbrodni. Sprawcę skazano dopiero kilka lat później.

Zwłoki zamordowanej 52-letniej Grażyny O. znaleziono na stoku Magury Małastowskiej. Leżały w lesie ok. 200 m poniżej drogi wiodącej do wioski Nowica, gdzie kobieta wypoczywała w agroturystycznym gospodarstwie. Na głowie miała ślady po ciosach zadanych prawdopodobnie siekierą.

Jak ustalono, 52-letnia mieszkanka Warszawy dwa dni wcześniej przyjechała około godz. 9 na zakupy do Gorlic. Godzinę później wsiadła na dworcu PKS do powrotnego autobusu. Wysiadła na przełęczy ok. godz. 10.35. Stamtąd ruszyła samotnie na piechotę leśną drogą do Nowicy. Nigdy jednak tam nie dotarła.

Zaniepokojeni jej nieobecnością gospodarze spowodowali wszczęcie poszukiwań. Ciało kobiety znaleźli ratownicy GOPR w niedzielę rano. Jak ustaliła policja, przyczyną śmierci była prawdopodobnie rana tłuczona głowy.

– Wszystko wskazuje na zabójstwo na tle rabunkowym – poinformowała Katarzyna Padło z biura prasowego małopolskiej policji. Według prowadzących dochodzenie funkcjonariuszy zginęły rzeczy osobiste kobiety.

– Jesteśmy wstrząśnięci. Nikt z mieszkańców nie pamięta, aby kiedyś zdarzyło się u nas coś podobnego – powiedziała właścicielka gospodarstwa, która gościła kobietę. – Znaliśmy ją bardzo dobrze, znamy jej rodzinę. Przeżywamy z nimi tę tragedię.

Kobieta mieszkała w Nowicy. Od przystanku do domu gospodarzy dzieliło ją około 2 km drogi, uczęszczanej przez mieszkańców wioski i turystów korzystających ze szlaku na Magurę Małastowską.

Gdzie jest granatowy plecak?

Z ujawnionych w 2004 roku informacji wynikało, że morderca zabrał granatowy plecak z dokumentami i pieniędzmi.

Funkcjonariusze z Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie proszą o kontakt wszystkich, którzy tego samego dnia widzieli Grażynę O. lub przebywali w rejonie, gdzie zaginęła. Poniżej prezentujemy zdjęcia zamordowanej turystki i zrabowanego plecaka. Wszelkie informacje można przekazywać pod bezpłatny numer telefonu 0-800 131 333.

Początkowo śledztwo zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawcy. Mimo sprawdzenia i przepytania turystów z całego kraju, którzy w rejonie wsi Nowica pokonywali górskie szlaki, nie trafiono na ślad zabójcy.

Sprawdzano nawet groźnych uciekinierów z zakładów psychiatrycznych. Przesłuchiwano też osoby podejrzewane o czyny na tle seksualnym, ale to był mylny trop.

Nowica: przełom w śledztwie

Przełom w sprawie nastąpił dopiero w trzy lata po zdarzeniu, kiedy w wyniku czynności operacyjnych policjanci wytypowali sprawcę zabójstwa – mieszkańca miejscowości Florynka na Sądecczyźnie, 38-letniego Jana P., który w okresie zdarzenia pracował przy wyrębie drzewa jako pilarz.

Na co dzień był zatrudniony w innym nadleśnictwie, w okolice Magury trafił przypadkiem.

Okazało się, że Jan P. po zabójstwie szybko zwolnił się z pracy. Wyjechał na kilka miesięcy do pracy za granicę. Pozbył się też samochodu, który miał w momencie przestępstwa.

Z ustaleń faktycznych poczynionych w toku śledztwa wynikało, że Jan P. w dniu zdarzenia podwoził swoim samochodem pokrzywdzoną Grażynę O. na przystanek autobusowy w rejonie przełęczy na Magurze Małastowskiej. Gdy pokrzywdzona wracała z powrotem i szła przez las w stronę Nowicy, oskarżony zaatakował ją i pchnął powodując jej upadek .

Następnie przy użyciu nieustalonego dotąd przedmiotu – narzędzia twardego, tępokrawędzistego, zadał jej wiele uderzeń głównie w obrębie głowy. Pokrzywdzona broniła się doznając przy tym obrażeń dłoni. Oskarżony ukrył zwłoki w lesie w odległości ok. 200 m od drogi i przykrył kawałkami drewna. Zabrał ze sobą należący do pokrzywdzonej plecak, który wyrzucił po drodze do swojego miejsca zamieszkania.

Oskarżony w zasadzie nie przyznał się do winy i początkowo twierdził, że nieumyślnie potrącił pokrzywdzoną na drodze, a następnie w obawie przed odpowiedzialnością karną ukrył jej zwłoki w lesie. Później zmienił wyjaśnienia twierdząc, że zatrzymał się przy pokrzywdzonej, a następnie pchnął ją na leżące przy drodze kawałki drewna, w następstwie czego doznała obrażeń ciała. Potem zaciągnął ją do lasu i uderzył w głowę kawałkiem drewna. Nie był w stanie podać motywów swojego postępowania.

Nowica: rozterki Temidy

Sąd Okręgowy Nowym Sączu skazał mężczyznę na karę 25 lat pozbawienia wolności. Sąd Apelacyjny w Krakowie utrzymał ten wyrok.

– W tamtym czasie, w 2004 roku, mój klient był trudnej sytuacji życiowej. Nadużywał alkoholu, miał żonę w szpitalu, jego firma nie prosperowała należycie i miał kłopoty finansowe – argumentował obrońca.

Przekonywał, że Jan P. wcale nie jest zdemoralizowany, a ponadto przyznał się do winy. I dlatego adwokat wnosił o niższy wyrok dla swojego klienta.

– Skrzywdziłem rodzinę kobiety, ale jeszcze bardziej swoją własną. Jestem dobrym ojcem i mężem. Mój czyn był niechciany i nieplanowany, dziś już nie wiem, czy go dokonałem, bo zażywałem leki- żalił się i prosił o łagodną karę.

Sąd jednak nie miał wątpliwości, że słuszny jest wyrok 25 lat więzienia, który w I instancji wydał Sąd Okręgowy w Nowym Sączu. – Oskarżony jest głęboko zdemoralizowany. Zażywanie leków

i alkoholu jeszcze bardziej go obciąża, bo wiedział, że wtedy staje się dużo bardziej agresywny

– argumentowała sędzia Anna Grabczyńska-Mikocka.

O demoralizacji Jana P. może świadczyć, że bez motywów zabił nieznaną mu, niewinną kobietę. Sędzia zauważyła, że skruchę i żal Jan P. zaczął okazywać, dopiero gdy trafił za kratki, a po samym czynie nikt z domowników nie zauważył, by się zmienił. Co prawda Jan P. przeprosił na procesie rodzinę zamordowanej, ale przeprosiny nie zostały przyjęte przez najbliższych Grażyny O.

– Mojej żonie życia to oczywiście nie wróci, ale dobrze, że przynajmniej w taki sposób sprawa się skończyła i ten mężczyzna długo krzywdy nikomu nie zrobi – mówił dziennikarzom mąż zamordowanej kobiety. Przyznaje, że niedługo przed śmiercią żony rozmawiali na temat kary śmierci dla zabójców.

– Byliśmy zgodni, że powinno się ją przywrócić w polskim prawie. Nie wiedzieliśmy, że nas osobiście kiedyś ten problem dotknie – opowiada.

Źródło: gazetakrakowska.pl, gazeta.pl, miesięcznik „Detektyw”

Fot.