Paweł A. winny czy jednak niewinny?

Paweł A. – bestia, zwyrodnialec, zabójca. Takie określenia przylgnęły do 41-letniego obecnie mieszkańca Poznania. W 1999 roku został uznany za winnego zabójstwa 12-letniego Michała S. Po latach jednak sprawa wydaje się bardziej zagadkowa, a wina skazanego wówczas nastolatka wcale nie tak oczywista.

Kiedy Małgorzata S. wypuszczała swojego syna Michała z mieszkania, nie miała świadomości, że po raz ostatni w życiu widzi go żywego. Chłopak szedł do miejsca, wydawałoby się, bezpiecznego. Miał oddalić się na niewiele więcej niż pół kilometra. Kościół pw. Michała Archanioła mieszczący się przy ulicy Stolarskiej na spokojnym osiedlu Łazarz w samym centrum Poznania był miejscem dobrze znanym rodzinie Michała.

Chłopiec od jakiegoś czasu bywał tam często, bo służył do mszy, jako ministrant. Miał tam kilku kolegów, a na tamtejszą plebanię, 29 listopada 1997 roku, zaprosił ich ksiądz. O godzinie 18 miała rozpocząć się długo zapowiadana zabawa andrzejkowa.

Późnym wieczorem Małgorzata S. wciąż nie mogła się jednak doczekać, aż syn wróci z imprezy. Rodzina skontaktowała się z rodzicami chłopców, z którymi Michał miał wspólnie bawić się na plebanii. Okazało się, że najprawdopodobniej chłopak wyszedł z terenu kościoła w towarzystwie Pawła A., kolegi starszego o 3 lata, również ministranta. Paweł zapraszał wcześniej pozostałych kolegów, by przyszli do jego domu. W planach miał granie na komputerze. Z jego relacji wynikało jednak, że na tę propozycję przystał tylko Michał. Pozostali chłopcy poszli prosto do swoich domów.

Paweł twierdził, że Michał był u niego 20 minut, może pół godziny i wyszedł. Właściwie – tłumaczył – wyszli razem, odprowadził kolegę na klatkę schodową. Co stało się później, tego już nie wiedział. Potem, w czasie prowadzonego śledztwa i procesu Paweł powie, że był przekonany, że Michał skierował się prosto do swojego domu. Stało się jednak inaczej.

Agresja wisiała w powietrzu

Tej samej nocy Małgorzata S. zaalarmowała policję o zaginięciu syna. Na nogi postawiono wszystkie jednostki w mieście. Rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania chłopca. Notka o zniknięciu 12-latka pojawiła się w poznańskich gazetach dopiero 30 listopada, po tym, kiedy policja wydała stosowny komunikat w tej sprawie. W poszukiwania włączyli się również koledzy Michała. Nikt nie wiedział, co mogło się z nim stać. Ślad urywał się – jak wynikało z relacji kolegi, u którego gościł wieczorem 29 listopada, na ulicy Konopnickiej, gdzie mieszkał Paweł A.

Sprawa stała się głośna w mieście. Poznań w latach 90. XX wieku nie był bezpiecznym miejscem. Kilka miesięcy wcześniej, w głośnej strzelaninie w centrum miasta zginął rezydent rosyjskiej mafii, Andriej Wiktorowicz Isajew zwany Malowanym. W tym samym zamachu na bossa organizacji przestępczej z Moskwy, mającego tytuł „wora zakonu” (termin używany w świecie przestępczym Związku Radzieckiego i Federacji Rosyjskiej), zabity został też Polak, Robert S., jego lokalny przewodnik. Egzekucji dokonano w biały dzień, na ulicy Strzałkowskiego.

Parę miesięcy później głośno było o zamordowaniu liczącej 39 lat Iwony Przybylskiej, właścicielki agencji matrymonialnej. Jej ciało znaleziono na początku lipca 1997 roku w mieszkaniu przy ulicy Jeżyckiej. Zwłoki były potwornie zmasakrowane. Zatrzymano mężczyznę podejrzewanego o dopuszczenie się tej zbrodni, ale ostatecznie śledczy prokuratury nie zdołali zebrać wystarczająco mocnych dowodów, by móc postawić go w stan oskarżenia. Postępowanie zostało umorzone. To jedna z wielu niewyjaśnionych zbrodni z tamtego okresu.

Paweł A. – winny czy niewinny?

– Pamiętam ten czas – mówi jeden z dziennikarzy poznańskich mediów, który w latach dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych zajmował się opisywaniem spraw kryminalnych w Poznaniu. – W powietrzu niemal czuło się zagrożenie. Nie było bezpiecznie. Przemoc była wszechobecna. Zresztą nie tylko u nas, w Poznaniu. Znamienne, że wtedy coraz częściej dopuszczali się tej przemocy ludzie młodzi, czy też – w świetle prawa – młodociani. Co chwilę słyszało się, że gdzieś, w jakimś mieście w Polsce organizowane są marsze milczenia, marsze sprzeciwu wobec przemocy. Później, jedną z takich głośnych spraw była śmierć licealistki w Bydgoszczy. Zamordował ją sąsiad.

Trudno się dziwić, że zaginięcie dziecka, kolejna zagadkowa historia, zelektryzowała mieszkańców Poznania. Co działo się w sprawie Michała w najbliższych godzinach po tym, kiedy zgłoszono policji jego zniknięcie? Mimo że do poszukiwań zaangażowano duże policyjne siły, a na własną rękę szukali chłopca też koledzy, te działania nie przynosiły żądnego skutku. Jakby rozpłynął się w powietrzu. Jednym z uczestników poszukiwań był Paweł A.

– Nie wzbudził wtedy we mnie żadnych podejrzeń. Po prostu zachowywał się tak, jakby nie miał nic wspólnego z zaginięciem Michała – po latach w programie „Interwencja” Polsatu powie Małgorzata S.

Makabryczne znalezisko

4 grudnia pracownik przedsiębiorstwa zajmującego się wywozem odpadów komunalnych wysiadł ze śmieciarki i wszedł na podwórko przy ulicy Konopnickiej. Gdy zajrzał do kontenera, przeraził się. Zawartość przedstawiała potworny widok. Leżało tam ciało z głową owiniętą workiem foliowym ciasno opasanym sznurem. Na miejsce od razu wezwano policję. Po oględzinach zwłok nie było już wątpliwości, że należą do zaginionego Michała S.

Chcesz poznań kulisy tej zbrodni? Sięgnij po Detektywa 5/2023 (tekst Macieja Czerniaka pt. Tajemnicę zabrał do grobu). Cały numer do kupienia TUTAJ.