Po co gromadził materiały wybuchowe?

Hubert I. został zatrzymany, oskarżony i osądzony na mocy brytyjskich przepisów dotyczących terroryzmu. Są one surowe i jednoznaczne. Nic nie wiadomo o tym, by jakaś brytyjska instytucja protestowała przeciwko skazaniu człowieka, który gromadził materiały wybuchowe i, jak wykazał proces, zamierzał ich użyć. Ludzie odetchnęli z ulgą, że ktoś taki trafił do więzienia.

Materiały wybuchowe to substancje chemiczne, które – jak wskazuje ich nazwa – w odpowiednich warunkach wybuchają. Eksplozja bomby o dużej sile rażenia może oznaczać śmierć wielu ludzi i niewyobrażalne zniszczenia. Jeśli ktoś uśmiecha się z niedowierzaniem, niech przypomni sobie Andersa Breivika i norweską wyspę Utoyę. Albo niech sięgnie do doniesień z Francji i Niemiec z ostatnich kilku lat. Osoba, która bez zezwolenia wytwarza i gromadzi materiały wybuchowe, powinna zostać odizolowana od społeczeństwa. Niezależnie od koloru skóry, poglądów politycznych czy preferencji seksualnych.

Brytyjska policja i sąd nie miały wątpliwości co do udziału Huberta I. w zarzucanym mu przestępstwie. Ustalono, że młody Polak gromadził materiały wybuchowe z zamiarem ich użycia. Stwarzał tym ogromne zagrożenie. Nikogo nie zmylił ani nie wzruszył jego niewinny wygląd, subtelne maniery ani tym bardziej tłumaczenia, że nie zamierzał zdetonować bomby. Został potraktowany z całą surowością brytyjskiego prawa, które takie czyny, jakich dopuścił się Hubert, bez ogródek nazywa terroryzmem. Takim samym jak w wydaniu Państwa Islamskiego.

Kto za młodu się nie buntował…

28-letni obecnie Hubert I. pochodził z Lublina. W tym mieście spędził dzieciństwo i wczesne lata młodości. Tam realizował swoje młodzieńcze pasje i zainteresowania. Pochodził z porządnej, dobrze sytuowanej rodziny. Był zdolnym, inteligentnym chłopcem o szerokich zainteresowaniach.

Jedną z pasji Huberta była historia. Już w wieku szkolnym pochłaniał książki i różnego rodzaju opracowania historyczne. Wiedział o wiele więcej niż jego rówieśnicy. Nauczyciele byli z niego dumni, chociaż czasami woleli by mieć do czynienia z mniej zdolnym i dociekliwym uczniem. Hubert miał własne poglądy na dzieje Polski i świata. Negował oficjalne wykładnie. Twierdził, że to, co podają podręczniki, to historia dla „maluczkich”, czyli mało inteligentnych. Tyle w niej przekłamań, nielogiczności. Wystarczy jednak myśleć, by wyciągnąć z tej sieczki prawidłowe wnioski.

– Zdarzało się, że pani nie mogła prowadzić lekcji, bo kłócił się z nią o dwudziestolecie międzywojenne albo o kampanię wrześniową. A kiedy pani mówiła, że na tym etapie nauki interpretacja faktów nie jest aż tak istotna jak ich znajomość, to się na nią obrażał – wspominali dawni szkolni koledzy Huberta I.

Jego ówczesne poglądy były wybitnie antysystemowe, bliskie anarchizmowi. No cóż, w jego wieku taka postawa to nic nowego. Kto za młodu się nie buntował? Hubert krytykował wszystko, co instytucjonalne, krępujące wolność osobistą. Nie opowiadał się natomiast za żadną opcją polityczną.

Skręt w prawo

Pod koniec szkoły średniej odkrył w sobie pasję muzyczną. Wraz z kilkoma kolegami założył zespół heavymetalowy, w którym był głównym wokalistą i autorem większości tekstów piosenek. Grupa miała mocne brzmienie, a teksty utworów, chociaż nie epatowały nadmiarem wulgaryzmów, były mroczne i buntownicze, niektóre  ocierały się o satanizm. Wszyscy członkowie zespołu nosili wtedy długie włosy i skórzane kurtki, nabijane ćwiekami. Występowali na koncertach w Polsce i za granicą, gromadząc spore rzesze fanów heavy metalu. Zespół nadal działa, ale już bez Huberta. Został przez kolegów wyrzucony z grupy. To się zdarza w najlepszych kapelach. Zmiany w składach najczęściej są spowodowane różnymi gustami muzycznymi, bądź względami osobistymi.

W tym przypadku chodziło o to, że pozostali członkowie grupy chcieli rozwijać się muzycznie, co zwykle łączy się z pewną zmianą stylu, aranżacji, wzbogaceniem instrumentarium. Huberta natomiast to kompletnie nie interesowało. Zależało mu tylko na dalszym wykrzykiwaniu swoich obrazoburczych tekstów. Dla kolegów było to nie do przyjęcia. W dodatku Hubert w swoich poglądach zaczął coraz bardziej skręcać w prawą stronę. Nie był to już heavy metal lecz manifest polityczny.

Hubert I. nie wrócił na scenę muzyczną. Zaczął natomiast udzielać się w internecie. Deklarował się jako zwolennik ugrupowań o charakterze narodowym. Nie należał jednak do żadnej partii. Nawet te, określane mianem skrajnej prawicy, były dla niego za mało radykalne.

Podejrzana liga

Często zabierał głos na portalu „Polska Liga Obrony”. Grupa ta pisze o sobie, że zrzesza patriotów, którzy chcą dbać o dobro Polski oraz podejmuje działania mające ograniczyć napływ islamskich imigrantów do naszego kraju. Póki co, są to publikacje zamieszczane w internecie. Autorzy artykułów i postów nie tylko krytykują proimigracyjną politykę Unii Europejskiej, ale posuwają się znacznie dalej niż najbardziej zagorzali przeciwnicy islamu. Bez ogródek grożą muzułmanom. Piszą, że „Koran jest jak „Mein Kampf”, islam należy zdelegalizować, a muzułmanów, jeśli będzie taka konieczność, „siłą usuwać”. Zapowiadają, że jeśli wyznawcy islamu będą próbowali – tak jak na zachodzie Europy – demonstrować i domagać się swoich praw, to urządzą im „dżihad w Polsce”.

Nic dziwnego, że „Polska Liga Obrony”, która ma swoje oddziały w kilku krajach, znajduje się pod lupą europejskich służb policyjnych, odpowiedzialnych za zwalczanie terroryzmu. Podejrzewa się ją o współpracę z zagranicznymi organizacjami nazistowskimi. Jednakże w Polsce, jak się wydaje, nikogo to nie razi. Mimo jawnego nawoływania do stosowania przemocy na tle narodowościowym i religijnym, PLO nie musi się obawiać zdelegalizowania. Wpisy, publikowane na polskiej domenie portalu, uznaje się za dopuszczalną wolność wyrażania poglądów… Na takim właśnie forum wypowiadał się Hubert I. Był bardzo aktywnym użytkownikiem tego portalu.

Pilny, ale dziwny

Po maturze Hubert I. nie poszedł na studia historyczne, lecz na informatykę. Po studiach pracował w kilku firmach, ale z żadną nie związał się na dłużej. Kilka lat temu, wzorem wielu rodaków, którym nie poszczęściło się na ojczystej ziemi, wyjechał na Wyspy Brytyjskie.

Zamieszkał w mieście Luton, we wschodniej Anglii. Już nie nosił długich włosów i nie epatował death metalowymi akcesoriami. Prezentował się schludnie, budził zaufanie, biegle znał angielski. W biurze pośrednictwa pracy zrobił na urzędnikach jak najlepsze wrażenie. Został zatrudniony w dużym magazynie jako asystent kierownika. To była umysłowa praca.

Rodzice cieszyli się, że synowi się powiodło, choć nie ukrywali, że posiadając takie zdolności, mógłby zajść znacznie dalej. Kiedy jednak mówił, ile zarabia, musieli przyznać, że w Polsce nie zarobiłby tyle co w Wielkiej Brytanii.

Był zresztą nie tylko pomocnikiem kierownika, ale wykorzystując wykształcenie informatyczne, zajmował się także cyberbezpieczeństwem firmy. Szef wypowiadał się o nim w samych superlatywach. Chwalił jego pilność, punktualność i zaangażowanie. Jednak mimo całej sympatii do niego, uważał, że młody Polak jest trochę dziwny.

Mówi się, że Anglicy są sztywni, a w tym przypadku było na odwrót. Hubert albo zajmował się pracą, albo czytał książki i siedział w internecie. Koledzy z magazynu próbowali wyciągnąć go do pubu na piwo, ale on zawsze wymawiał się brakiem czasu.

– A co, randkę masz z dziewczyną? Przedstawiłbyś nam tę ślicznotkę, nie bój się, nikt ci jej nie odbije – przekomarzali się.

On jednak najwyraźniej nie znał się na żartach, bo nigdy  w takiej sytuacji nawet się nie uśmiechnął.

Na celowniku służb. Niebawem zacznie się zaopatrywać w materiały wybuchowe…

Hubert I., rzeczywiście mógł nie mieć ani czasu, ani ochoty na życie towarzyskie. Wyjechał bowiem do Wielkiej Brytanii nie tylko do pracy. Drugim jego celem było nawiązanie bliższych kontaktów ze środowiskami skrajnej prawicy, zarówno brytyjskimi jak i pochodzącymi z Polski. Według ostrożnych szacunków Polacy podzielający poglądy Huberta I., stanowią około 1,5 procent ogółu polskich imigrantów na Wyspach. Do tego dochodzą Brytyjczycy i inni cudzoziemcy. Nie ma chyba kraju, w którym nie byłoby zwolenników tego nurtu.

Wiadomo nie od dziś, że radykalne ugrupowania, niezależnie od barw politycznych, znajdują się na celowniku służb odpowiedzialnych za walkę z terroryzmem. Ktoś, kto publicznie mówi, że nie popiera ruchu LGBT albo, że nie identyfikuje się z konserwatystami, raczej nie stanowi zagrożenia dla porządku publicznego. Ale jeżeli ktoś inny grozi, że będzie zabijać „tęczowych” lub palić kościoły, to już jest sygnał, by objąć tę osobę obserwacją policyjną. Bo może się zdarzyć, że spełni swój zamiar.

W Wielkiej Brytanii, gdzie niejednokrotnie w ostatnich latach doszło do zamachów terrorystycznych, nawoływanie do nienawiści na tle narodowościowym i religijnym to nie przelewki. Tamtejsze służby są szczególnie wyczulone na krytykę islamu, ponieważ grozi to krwawym odwetem ze strony fundamentalistów muzułmańskich. Za czyjś niewyparzony język karani są niewinni ludzie. Dlatego w pierwszym rzędzie zapobiega się takim sytuacjom.

Nie trzeba było długiego czasu, by aktywność internetowa młodego Polaka zwróciła uwagę policji. Hubert I. był autorem licznych rasistowskich komentarzy, m.in. obrażających kobiety muzułmańskie. Ponadto udostępniał memy, nawołujące do wysadzenia w powietrze Mekki. To były przestępstwa, jednakże stanowiły one tak zwaną „myślozbrodnię”, czyli sam zamysł jej popełnienia. Słowa, owszem mogą uczynić wiele zła, ale mimo wszystko nie zabijają. Muszą w ślad za nimi pójść czyny. Jak na razie Hubert I. nikogo nie zamordował, co bynajmniej nie oznaczało, że kiedyś tego nie zrobi. Dlatego też nadal dyskretnie monitorowano jego aktywność w sieci. Trud nie poszedł na marne.

Po co mu były materiały wybuchowe?

Okazało się, że Hubert I. wchodził nie tylko na strony „Polskiej Ligi Obrony” i jej zagranicznych odpowiedników, gdzie zamieszczał swoje ksenofobiczne i antyimigranckie wpisy, ale także często odwiedzał witryny, gdzie można było uzyskać informacje o tym, jak domowym sposobem wyprodukować bombę. Sprawdzono jego płatności w ostatnim czasie. Lista zakupów obejmowała m.in. sproszkowaną siarkę oraz inne substancje dobrze znane pirotechnikom.

11 grudnia 2019 roku Hubert I. został zatrzymany w swoim mieszkaniu. Policja podczas przeszukania znalazła to, co mężczyzna niedawno kupował w sklepach chemicznych. Decyzją sądu hrabstwa Bedfordshire młody Polak został aresztowany. Ciążyły na nim zarzuty posiadania i gromadzenia materiałów, służących do wytwarzania ładunków wybuchowych oraz przygotowań do przeprowadzenia zamachu bombowego. W trakcie śledztwa policja próbowała dowiedzieć się od niego, gdzie zamierzał zdetonować bombę i czy miał wspólników. Po co Hubert I. były potrzebne materiały wybuchowe?


Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 10/2021 (tekst Karola Rebsa pt. „Bomber z Lublina”). Cały numer do kupienia TUTAJ.