To ślad palca wskazał mordercę…

Ślad palca wskazał mordercę. Nie pamiętał co robił tego dnia, zapewnił, że postara się uzupełnić swoją wypowiedź. Po południu opowiedział o spotkaniu z nieznajomą: – Chwyciłem ją od tyłu, za szyję lub za twarz, i przewróciłem na bok. Moim zamiarem było odbycie stosunku, Ściągnąłem jej spodnie i but. Odłożyłem go na bok. Z lewej strony była cała goła. Nie ruszała się.

Sierżant Kazimierz L. z komisariatu w Krasnymstawie nie spodziewał się, że taką sprawą zakończy się jego wtorkowa służba. O godzinie 22.55, 2 grudnia 1975 roku, zgłosiła się 23-letnia Grażyna W. informując o napadzie, niedaleko jej miejsca zamieszkania:

– Ktoś za mną biegł, chciałam się obejrzeć lecz nie zdążyłam. Chwycił mnie jedną ręką i zasłonił oczy, drugą przewrócił na ziemię. Zacisnął mi nos i usta, nie mogłam nabrać powietrza. Dusiłam się. Coraz mocniej naciskał na moją szyję. Drapałam go po twarzy, obcasem uderzałam po nogach. Miałam jednak coraz mniej sił. Gdy po raz drugi odzyskałam przytomność, czułam ból, zimno, strach. Nie miałam na sobie butów, rajstop i majtek. Nie dałam rady się podnieść. Usłyszałam kobiece, znajome głosy. Jakimś cudem krzyknęłam: „Ciociu, ratuj!”. Siostra, która pierwsza podbiegła do mnie, chciała mi pomóc wstać, ale nie dała rady. Zaraz nadeszła nasza ciocia. Bosą zaprowadziły mnie do domu. Mama zadzwoniła pod 997.

Ślad palca wskazał mordercę

W tym samym czasie st. kpr. Jan D. zapisywał zaznania jej młodszej siostry.

– Idąc o godzinie 19.30 do cioci po mleko, poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się i poznałam, sąsiada, męża mojej kuzynki.

– Aleś się wystraszyła – zagadnął.

– Bardzo, serce mam na ramieniu – wybąkałam.

– Dlaczego tak nisko? – dziwnie zapytał. – Nie wiedziałam co powiedzieć.

On poszedł prosto, ja skręciłam w prawo.

Cioci opowiedziałam o spotkaniu z Kowalczykiem, obawiałam się go, postanowiła mnie odprowadzić. W pewnym momencie naszą rozmowę na drodze przerwało wołanie: „Ciociu”, był to głos damski, płaczący. Siostra leżała na wznak, poza rowem, na polu.

– Zgwałcił mnie – płakała.

Domyśliłam się, że to Kowalczyk napadł na nią.

Jeszcze tego samego dnia Jerzego Kowalczyka poddano oględzinom. Przed przybyciem lekarza oświadczył, że o godzinie 20-20.30 golił się i w trakcie tej czynności nie doznał żadnych obrażeń twarzy. Natomiast lekarz na jego twarzy ujawnił: trzy zadrapania naskórka długości 3,2 i 1,5 cm na policzku lewym. W okolicy kąta żuchwy po stronie lewej zadrapanie linijne dł. 1 cm, na brodzie po stronie lewej, poniżej kąta ust zadrapanie o kształcie odwróconej litery „L”, dł. 0,5 cm. „Są to obrażenia świeże, powstałe na skutek zadrapania” – napisał w swojej opinii. Na spodniach dostrzegł rozległe świeże zabrudzenia ziemią, podobnie na ortalionowym skafandrze.

W środę, 3 grudnia, podprokurator z Prokuratury Rejonowej w Krasnymstawie postanowił wszcząć śledztwo w sprawie dokonanego gwałtu oraz przedstawić zarzuty 21-letniemu Jerzemu Kowalczykowi.

– Tak, przyznaję się do dokonania zarzucanego mi czynu, ale proszę o zwolnienie mnie dzisiaj ze składania wyjaśnień. Gotowy będę rano, po godzinie 8 – powiedział.

Następnego dnia potwierdził swoje przyznanie się i złożył obszerne wyjaśnienia. Na końcu powiedział:

– Przez pola uciekłem do domu, a ona tam została. Kiedy namydliłem twarz i goliłem się, weszli milicjanci i zabrali mnie ze sobą. To był pierwszy i jedyny raz kiedy dopuściłem się gwałtu.

Jolusia

W środę, 19 lutego 1975 roku, o godzinie 19.15 do komendy w Krasnymstawie zgłosili się Helena i Marian M. i zawiadomili, że ich córka, uczennica siódmej klasy szkoły podstawowej, nie powróciła do domu.

– Oboje płakali, matka przez cały czas powtarzała, że jej ukochana Jolusia, nie żyje, bo została zamordowana – zapamiętał dyżurny Jan M. – Wraz z prokuratorem B. próbowaliśmy uspokoić zatroskanych rodziców. Wezwałem patrol z terenu miasta, radiowóz ruchu drogowego oraz operacyjny z komendy wojewódzkiej i wysłałem je na teren Zawieprza. Jedni milicjanci mieli sprawdzić trasę, którą poruszała się dziewczynka, inni rozpytywać przechodniów, rodzinę.

Dziadek jej stwierdził:

– Wnuczka każdego dnia wstępowała do nas na obiad, a następnie szła do swego domu. Dzisiaj też była, około godziny 13. Wyszła przed 14, mówiła, że ma dużo nauki.

Pierwszy zwłoki dziewczynki przysypane igliwiem, 200 m od leśnej ścieżki, którą codziennie chodziła i wracała ze szkoły, zauważył jej ojciec. Po chwili dobiegł do niego kapral Tadeusz T. O godzinie 20.40, z najbliższego telefonu powiadomiono o tym komendę i przełożonych z wojewódzkiej.

Na szyi dziewczynki widniała pętla z podwójnym węzłem zrobionym z granatowego paska od kurtki, którą miała na sobie.

Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 5/2023 (tekst Jerzego Kirzyńskiego pt. Ślad palca wskazał mordercę). Cały numer do kupienia TUTAJ.