Sprawa Oscara Pistoriusa. Zbrodnia w Walentynki

Historia Oscara Pistoriusa jako sportowca zakończyła się głośnym, czterokrotnym wystrzałem z broni palnej w nocy z 13 na 14 lutego 2013 r. Od tamtego dnia jego nazwisko nie było już wymieniane w kontekście rywalizacji sportowych. Łączono je za to z nieumyślnym spowodowaniem śmierci lub morderstwem.

32-letnia modelka Reeva Steenkamp i Oscar Pistorius mieszkali w Pretorii w RPA. W noc poprzedzającą walentynki kobieta zginęła w łazience. W jej stronę oddano strzały, z czego jeden, w klatkę piersiową, okazał się śmiertelny. Przybyłej na miejsce policji Pistorius powiedział, że to on pociągał za spust, jednak utrzymywał przy tym, że był to tragiczny wypadek.

– Ona ćwiczyła jogę, ja oglądałem telewizję, protezy miałem ściągnięte. Dostałem od Reevy prezent walentynkowy. Bardzo się kochaliśmy. Gdy wróciła do łóżka, zasnęliśmy – mówił wtedy.

Para miała spędzić walentynki w wyjątkowy sposób. Na tę okoliczność Reeva Steenkap przygotowywała się już wcześniej. Kamery zamontowane na terenie willi w Pretorii zarejestrowały wieczorem 13 lutego 2013 r., jak kobieta wraca radosna i uśmiechnięta. Przygotowała oprawione zdjęcie, na którym znajdowała się razem z ukochanym. Dramat wydarzył się niedługo później.

Do tragicznego w skutkach zdarzenia miało dojść później, kiedy Pistorius “przestraszył się włamywacza”.

– Obudziłem się w nocy, by zamknąć drzwi balkonowe. Wtedy zorientowałem się, że nie ma Reevy. Myślałem, że jest w łazience, ale drzwi były zamknięte. Nie miałem założonych protez, poczułem zagrożenie. Założyłem protezy, sięgnąłem po broń i strzeliłem w kierunku łazienki, bo myślałem, że włamywacz dostał się przez okno – brzmiała pierwotna wersja wydarzeń według maratończyka. Wkrótce okazało się, że całkowicie nieprawdziwa.

Sąd uznał jednak, że było to zabójstwo z premedytacją. Biegli sądowi orzekli, że Pistorius oddał cztery strzały w drzwi zamkniętej łazienki. Trzy z nich trafiły w ciało jego partnerki, a zabójcza okazała się kula, która ugodziła Reevę Steenkamp w klatkę piersiową.

— Strzelał tak, żeby ją zabić. Chcę wiedzieć, dlaczego — mówiła podczas procesu matka modelki. Skazany nigdy nie przyznał się do winy. W czasie śledztwa wyszło na jaw, że mężczyzna dzwonił w nocy do jednego ze swoich przyjaciół i powiedział, że zabił swoją partnerkę. Płakał i według ustaleń próbował nawet ją reanimować. Niewykluczone jednak, że była to część planu, który zakładał opowiedzenie służbom spójnej historii.

Pierwotnie Pistorius został skazany na pięć lat bezwzględnego pozbawienia wolności za nieumyślne spowodowanie śmierci. Zgodnie z prawem obowiązującym w RPA oznaczało to, że mógł on odbywać karę nie w więzieniu, a w areszcie domowym.

Naciski opinii publicznej i mediów, a także kolejne dowody sprawiły, że klasyfikację czynu zmieniono ostatecznie na zabójstwo. Sześć lat bezwzględnego pozbawienia wolności. Kluczowe były tu bilingi, które wskazywały, że Reeva Steenkamp bała się swojego partnera. Ten z kolei już po zabójstwie kasował ze swojego telefonu wiadomości, które mogły go obciążać. Sąd uznał więc, że historia o włamywaczu jest po prostu bujdą.

Po wielu rozprawach i zmienianiu wyroku ostatecznie 6 lipca 2016 r. został skazany na 13 lat i pięć miesięcy pozbawienia wolności. Dowody w sprawie były szokujące.

 “Czasem boję się ciebie i tego, w jaki sposób się wobec mnie zachowujesz” — miała pisać do partnera kobieta. To właśnie bilingi z rozmów oraz treści prywatnych wiadomości były kluczowe do tego, by udowodnić winę olimpijczykowi z Londynu. Po latach za kratkami okazało się, że morderca kwalifikuje się do zwolnienia warunkowego.

Sprawa Oscara Pistoriusa powraca pod koniec listopada 2023 roku. To wtedy misja ds. zwolnień zdecydowała ostatecznie, że były atleta może wrócić do społeczeństwa. Decyzja o wcześniejszym zwolnieniu Pistoriusa zapadła w oparciu o szereg czynników. Wśród nich jest rodzaj przestępstwa, możliwość ponownego popełnienia czynu zabronionego, stan fizyczny oraz psychiczny osadzonego, jego zachowanie w więzieniu oraz potencjalne zagrożenie dla społeczeństwa, jakie skazany może stwarzać na wolności. Decyzja zakładała wyjście 37-latka właśnie 5 stycznia 2024 r.

Pistorius nie może jednak liczyć na życie w stylu przeciętnego obywatela. Na wolności wciąż nie będzie mógł spożywać alkoholu oraz udzielać wywiadów prasie. “Związane z nim zainteresowanie nie odróżnia go od innych więźniów ani nie uzasadnia niespójnego traktowania. Na przykład oczekuje się, że będzie w domu o określonych porach dnia. Nie może spożywać alkoholu ani innych zabronionych substancji” — przekazały niedawno południowoafrykańskie władze cytowane przez BBC. Departament więziennictwa potwierdza, że byłego lekkoatletę obowiązuje podobne przepisy, co osoby zwolnione warunkowo.

Do tego będzie musiał dalej uczestniczyć w terapii dotyczącej zarządzania gniewem. Media w Republice Południowej Afryki mówią, że ma znów zamieszkać w Pretorii.

Pierwotny wyrok obowiązywał do grudnia 2029 r. — On jest mordercą. Powinien więc pozostać w więzieniu — mówi ojciec kobiety, Barry Steenkamp w wywiadzie dla brytyjskiej gazety “Daily Mail”, który został opublikowany w 10. rocznicę zabójstwa córki.

 Zanim Oscar Pistorius trafił na świeczniki za sprawą najpierw sukcesów, a potem morderstwa, miał za sobą trudny początek życia. Sportowiec przyszedł na świat 22 listopada 1986 r. z poważną wadą wrodzoną – hemimelią strzałkową. To rzadka choroba genetyczna, polegająca na niedorozwoju dystalnej części kończyny dolnej lub górnej. W przypadku Pistoriusa chodziło o obie nogi. Hemimelia strzałkowa dotyka obecnie 1 na 50 tys. dzieci.

Pomimo przeciwności losu od dzieciństwa uprawiał kilka sportów, m.in. tenis, piłkę wodną, zapasy, a nawet rugby na wózkach inwalidzkich.

Z taką wadą Oscar Pistorius nie mógł chodzić. Gdy miał 11 miesięcy, konieczna była amputacja obu kończyn poniżej kolan. Za sprawą protez młody Pistorius mógł uprawiać sport. Mając 12 lat grał w rugby, sześć lat później brał już udział w maratonach. Następnie przyszedł czas na paraolimpiady, w których niepełnosprawny sportowiec nie miał sobie równych.

Paraolimpiada w Atenach, 2004 r. Oscar Pistorius zdobywa brązowy medal w biegu na 100 m i złoto na dystansie 200 m. Cztery lata później, po zawodach w Pekinie, wraca do domu z trzema złotymi krążkami. Kolejną paraolimpiadę, tym razem w Londynie, kończy z dwoma złotymi i jednym srebrnym medalem. Jednocześnie ustanawia też dwa paraolimpijskie rekordy świata.

Pistorius zostaje też, jako pierwszy sportowiec bez obu kończyn dolnych, zakwalifikowany do igrzysk olimpijskich. Ma się ścigać z pełnosprawnymi zawodnikami. Z jednej strony – piękny, symboliczny moment dla społeczności osób niepełnosprawnych. Z drugiej – wielka kontrowersja.

Gdyby nie morderstwo, jakiego się dopuścił rok po wystąpieniu w Londynie, pozostałby żywą inspiracją dla niepełnosprawnych.

Więcej o tej sprawie przeczytasz TUTAJ

Źródło: interia.pl, medonet.pl, polsatnews.pl. wp.pl, onet.pl,

Na zdjęciu: Oscar Pistorius podczas startu w 2. Memoriale Kamili Skolimowskiej, 20 września 2011 roku w Warszawie. fot. wikipedia.org