Wampir z Gałkówka – to określenie, pod którym ukrywał się Stanisław Modzelewski. Jeden z mniej znanych seryjnych zabójców czasów PRL-u siał postrach w Łodzi i okolicach. Udowodniono mu 7 zabójstw. Skazano go na karę śmierci. Wyrok wykonano 13 listopada 1969 roku w mokotowskim więzieniu przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie.
Stanisław Modzelewski urodził się w 1930 roku, w powiecie łomżyńskim, w rodzinie dość zamożnych rolników. Niewiele wiadomo o jego dzieciństwie, poza tym, że zanim zaczął pracę jako kierowca w wojsku ukończył trzy klasy szkoły podstawowej.
Podczas II wojny światowej został pobity przez bandytów, miał również zostać uderzony w głowę przez konia. W późniejszym okresie biegli wskazywali te dwa wydarzenia jako prawdopodobne źródła jego patologicznego zachowania. Być może wpływ miało również domniemane uszkodzenie mózgu, pochodzące jeszcze z okresu płodowego. Biegli stwierdzili u niego ponadto pewne cechy niedorozwoju intelektualnego. Co więcej, jak zeznał sam Modzelewski, w wieku 15 lat był on świadkiem zabójstwa – bardzo prawdopodobne, że i to doświadczenie nie przeszło bez echa i odcisnęło w jego psychice trwały ślad.
Ukończył 6 klas szkoły podstawowej. Po wojnie zamieszkał u siostry, w Warszawie i uczęszczał na kurs samochodowy, gdzie uzyskał zawodowe prawo jazdy.
Od 17.11.1950 do 20.12.1952 odbywał zasadniczą służbę wojskową w Batalionie Budowlanym. 16.02.1951 r. został skierowany do Gałkówka – gdzie jeździł jako kierowca wozów wojskowych. W 1952 r. zawarł związek małżeński z mieszkanką Łodzi.
Pierwsze zabójstwo
Jak wynika z ustaleń śledczych pierwszej zbrodni dopuścił się 31.07.1952 r.. To wtedy w lesie gałkowskim znaleziono zwłoki 67 letniej Józefy P., która zmarła na skutek uduszenia – to była pierwsza ofiara Modzelewskiego. Spotkał ją przypadkiem, idąc przez las. Starsza kobieta zrywała jagody. Nie chciała mu ulec i dlatego zginęła
W grudniu 1952 r. Modzelewski ukończyl służbę wojskową i zamieszkał z żoną w Łodzi. W czasie Świąt Bożego Narodzenia pojechał tramwajem w kierunku Tuszyna. Wysiadł nieopodal dużego kompleksu leśnego i poszedł za młodą kobietą – Marią C. Udusił ją i pastwił nad nią, aż zaspokoił potrzebę, która paraliżowała go od kilku dni.
Kolejny raz wyruszył na polowanie , w okolice Tuszyna, w końcu marca 1953 r. Zauważył idącą samotnie przez pola Teresę P., którą zaatakował, udusił i upodlił.
Wampir z Gałkówka nadal atakuje
Z początkiem 1955 r. Modzelewski wrócił pod Gałkówek. Zaatakował w pobliżu torów kolejowych. Ofiarą była Irena D. Jej zwłoki znaleziono następnego dnia. W marcu 1956 r. morderca zjawił się znowu w Gałkówku. W pobliżu stacji natknął się na młodą, zgrabną dziewczynę. Szedł za nią i gdy znalazła się w lasku, zaatakował. Znaleziono ją po kilku godzinach.
28.07.1956 r. Modzelewski znów znalazł się w pobliżu stacji w Gałkówku. Na ścieżce biegnącej wzdłuż torów kolejowych pojawiła się samotna kobieta. I ona nie przeżyła spotkania z bestią.
Siedem innych kobiet, mieszkających w pobliżu Łodzi miało więcej szczęścia – im udało się uciec z rąk oprawcy, ale pobite i w szoku przeleżały wiele tygodni w szpitalach.
Przerwa w działalności
Na 11 lat Modzelewski zaprzestał zbrodniczego procederu. W dn. 14.09.1967 r. zaatakował blisko 90-letnią staruszkę Marię G. Udusił ją i pociął jej ciało żyletką. To było ostatnie morderstwo „wampira”.
24.09.1967 r. został aresztowany i oskarżony o zabicie Marii G. W trakcie przesłuchań Stanisław Modzelewski przyznał się nW toku śledztwa na jaw wyszło wiele faktów dotyczących życia Wampira z Gałkówka. Okazało się, że od wczesnych lat był silnie zaburzony seksualnie i że już pierwsze próby inicjacji w tej dziedzinie wiązały się z przemocą – jak sam przyznał, przed laty podczas schadzki w lesie miał zaatakować swoją koleżankę.
Nie udało mu się również unormować tej sfery po ślubie, twierdził bowiem, że z żoną nigdy nie odbył stosunku a także, że nie był ojcem jej córki. Swoją małżonkę natomiast regularnie maltretował, często bijąc ją tak samo jak ofiary przy pomocy kabla albo sznura. Szczególnie często zdarzało mu się to, kiedy nadużył alkoholu. Jak sam przyznawał nie odgrywał dla niego roli wiek kobiety ani jej wygląd, była ona dla niego zredukowana do poziomu obiektu seksualnego.
Wampir z Gałkówka przed obliczem Temidy
Stanisław Modzelewski stanął przed Sądem Wojewódzkim w Łodzi. Obszerne relacje z jego procesu ukazały się w styczniu 1969 r. w „Dzienniku Łódzkim”. W archiwalnych numerach możemy przeczytać, że wszystkich zabójstw Modzelewski dokonał z sadystycznych pobudek, dla zaspokojenia zboczonego popędu seksualnego: „Modzelewski odpowiada bardzo szybko, operuje dużym zasobem słów, chętnie popisuje się elokwencją. Od początku uderza charakterystyczny szczegół. Ten człowiek dysponuje wręcz fenomenalną pamięcią. Pamięta zajście z każdą swą ofiarą w najdrobniejszych szczegółach.”
– Przyznaję się do winy. Nie zaprzeczam temu – mówił przed łódzkim sądem Modzelewski. Ale twierdził, że nie pamięta najbardziej gwałtownych momentów swych brutalnych napaści. Mówił, że robił się wtedy „dziki” i nie wiedział, co się z nim dzieje.
Popełnienie tylu zabójstw na tle seksualnym nie mogło nie wzbudzać wątpliwości co do poczytalności oskarżanego. Modzelewski został zatem poddany wszechstronnym badaniom lekarskim. Na podstawie przeprowadzonych obserwacji oskarżonego i materiałów śledztwa biegli psychiatrzy i seksuolodzy wydali opinię stwierdzającą, że Modzelewski jest zdrowy psychicznie mimo uszkodzenia mózgowia.
Według orzeczenia lekarzy jest on encefalopatą na skutek doznanych urazów lub z powodu zmian powstałych w życiu płodowym. Inne ze stwierdzonych u niego odchyleń od normy polegały na niedostatecznym wykształceniu uczuć wyższych, na wybuchowości, spaczeniu popędu płciowego i szczytowej postaci sadyzmu. Żadne z tych zaburzeń i odchyleń nie powodowało jednak ograniczenia jego poczytalności w chwili popełniania przestępstwa.
Stanisław Modzelewski: wyrok mógł być tylko jeden
Oskarżony nie dał wiary tej opinii. Do końca próbował przekonać Temidę, że coś jest z nim nie w porządku.
– Ja tam nikogo nie przekonam. Duszy nie pokażę – mówił w ostatnim słowie „Wampir z Gałkówka”. – Nie ma więc sensu. Niech sąd sam zarządzi
Po trwającym 11 dni procesie, Sąd Wojewódzki w Łodzi 5 lutego 1969 roku skazał oskarżonego na karę śmierci.
Sąd Najwyższy nie uznał rewizji i utrzymał wyrok w mocy. Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski. Wyrok przez powieszenie wykonano 13 listopada 1969 roku w mokotowskim więzieniu przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie.
Źródło: kryminalistyka.fr.pl, dzienniklodzki.pl, galkowek.pl, histmag.pl,
Fot. histmag.pl/domena publiczna