Wampir z ulicy  Zarzewskiej. Postrach Łodzi i Zgierza

– Gdy patrzyło się na tego Krzysztofa, to sprawiał wrażenie sympatycznego chłopaka, budził zaufanie – mówił o zabójcy Adam Antczak. To on razem z Jarosławem Warzechą opisał tę sprawę i inne zbrodnie wampira w książce „Pitaval Łódzki”, a w 1980 roku był młodym milicjantem. – Wcześnie miał na sumieniu jakieś drobne włamania, kradzieże. Ta agresja tak narosła w nim ciągu dwóch – trzech dni, że dokonał dwóch zabójstw, dwóch brutalnych napadów!

Dziś takie historie śledzimy głównie w serialach kryminalnych.  Bywały czasy, że mieszkańcy podłódzkich miejscowości żyli w strachu przed seryjnym zabójcą, który długo pozostawał nieuchwytny. Na szczęście do czasu.

Jak wszystkie inne dzieci, 11-letnia Małgosia szła na rozpoczęcie roku szkolnego 1 września. Chodziła do Szkoły Podstawowej nr 122 przy ul. Jesionowej 38 w Łodzi. Rozpoczynała teraz klasę piątą. Wybrała drogę na skróty i przemierzała teren przy torach kolejowych aż do wzniesienia.

Na skarpie zauważyła mężczyznę. Ten miał podążać za nią. Dziewczynka przestraszyła się go i zaczęła przed nim uciekać. Mężczyzna ją dogonił, po czym zaciągnął w krzaki i uderzał kilka razy jej głową o ziemię, aż straciła przytomność.

Małgosia została zgwałcona. Gdy się ocknęła, okazało się, że mężczyzna rozebrał ją do naga. Nie ruszała się. Przez jakiś czas napastnik stał odwrócony tyłem do dziewczynki. Nie zauważył, że ta jest przytomna. Po chwili odszedł z jej tornistrem i portmonetką, w której były pieniądze.

– Myślę, że przeżyła tylko dzięki swej dużej odporności i bystrości. Udała martwą i moim zdaniem tylko to ją uratowało – czytamy w Pitawalu Łódzkim.

Nastolatka po jakimś czasie wstała i się ubrała. Następnie wróciła do domu, w którym była jej mama. Zawiadomiono pogotowie oraz milicja.

Wampir z ulicy  Zarzewskiej: dwie zbrodnie

Kilka dni po tym zdarzeniu napadnięto na Elżbietę W. Wieczorem 5 września 1980 kobieta wraz ze swoją koleżanką Agnieszką wracały ze spektaklu w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Pani Agnieszka dysponowała samochodem i podrzuciła Elżbietę na przystanek tramwajowy linii 26 na rogu al. Politechniki i Obywatelskiej, a sama pojechała do domu na Retkinię. Elżbieta W. wysiadła w Rudzie Pabianickiej na przystanku Rudzka – Farna.

6 września w godzinach porannych na ul. Scaleniowej mieszkanka Łodzi zauważyła ślady krwi i kobiece nogi. Ofiarą okazała się być 25-letnia Elżbieta W. Kobieta była rozebrana do naga. Została zgwałcona. Jej ubranie znajdowało się pod jej ciałem, a obok leżał długi pręt zawinięty w szmatę. Tak samo jak przypadku 11-letniej Małgosi, morderca okradł kobietę. Zabrał jej torebkę, zegarek i złoty łańcuszek.

Zaledwie po dwóch dniach, czyli 8 września morderca uderzył ponownie. Znów zaatakował dziecko. Była nią 8-letnia Anetka, uczennica SP nr 122 w Łodzi. Do tej samej szkoły chodziła Małgosia. Milicja w Zgierzu dostaje powiadomienie o zaginięciu dziewczynki o 2.00 w nocy, a po sześciu godzinach w lesie w Chełmach ojczym Anetki znajduje jej półnagie ciało, które było przykryte gałęziami. 

Rozpoczął się wyścig z czasem. 10 września zwyrodnialec uderza ponownie. Zaginęła 19-letnia Beata. O tym zdarzeniu zostaje powiadomiony posterunek w Andrespolu. Beata była widziana ostatni raz przez swoją koleżankę, gdy ta wsiadała do autobusu linii K, jadącego w stronę Zgierza.

Tego samego dnia, gdy zgłoszono jej zaginięcie, dwóch mężczyzn znajduje w lućmierskim lesie leżącą nieprzytomną kobietę z urazem głowy. Jest ciężko ranna, ale żyje. Okazuje się, że jest to zaginiona Beata. Na miejscu milicja odnajduje żeliwną kulę, zawiniętą w skarpetki. Tym narzędziem najprawdopodobniej zadano ciosy kobiecie w głowę. Ofiara nic nie pamiętała z tego wydarzenia.

– O tym, że złapano tego mordercę, zadecydował przypadek i szybkie skojarzenie faktów przez policjantów – czytamy w Pitawalu.

Trwało intensywne śledztwo. Milicja znalazła świadków zdarzenia sprzed zabójstwa Elżbiety W. w Rudzie Pabianickiej. Pani Teresa tego dnia również wracała tramwajem nr 26 i wysiadała na tym samym przystanku co 25-latka. Widziała wtedy młodego mężczyznę. Z kolei, mąż pani Teresy tego samego dnia ok. 20.30 jechał do pracy na nocną zmianę. Na przystanku Rudzka – Scaleniowa widział mężczyznę podobnego z opisu do tego, którego później widziała jego żona. Za chwilę przybiegły dwie kobiety. Z ich rozmowy, a właściwie kłótni, wynikało, że mężczyzna nie wrócił z urlopu do zakładu karnego. Jego matka groziła mu, że zgłosi ten fakt na milicję.

Śledczy “przyjrzeli się” bliżej 18-letniemu Krzysztofowi S. Najpierw dotarli do jego matki, która potwierdziła, że ten na stałe przebywa w zakładzie poprawczym i nie wrócił do niego. W poprawczaku siedział za kradzieże i włamania. Za Krzysztofem S. został wydany list gończy. Znaleziono go bardzo szybko, bo już 17 września na przystanku tramwajowym Kilińskiego – Dąbrowskiego w Łodzi. Przyznał się do winy.

Jak piszą w „Pitavalu łódzkim” Jarosław Warzecha i Adam Antczak podczas badań psychiatrycznych stwierdzono, że podczas pobytów w szpitalu był on w dobrych kontaktach z innymi pacjentami, chętnie im pomagał. Nie zauważono u niego wahań nastrojów, zaburzeń w toku myślenia, wypowiedzi, które mogły sugerować doznania urojeniowych czy omamowych.

Badał go m.in profesor Zbigniew Lew – Starowicz. W wydanej opinii stwierdził, że S, miał w pełni zdolność rozumienia swoich czynów i kierowania swoim postępowanie. Jednocześnie stwierdzono u niego nieprawidłową osobowość i sadyzm seksualny.

Krzysztof S. został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano.

Super gratka dla wielbicieli zagadek kryminalnych! Szesnaście zagadek kryminalnych opublikowanych w miesięczniku “Detektyw” i kwartalniku “Detektyw Wydanie Specjalne” w 2021 roku, w nowej szacie graficznej.  KUP TUTAJ

Źródło: tuzgierz.pl,

Fot. octopus06, wikimapia.org