Wynajmował pokój. Skończyło się tragicznie

Był grudzień 2020 roku. 61-letni Krzysztof M. od niespełna roku wynajmował pokój w jednym z mieszkań w Kędzierzynie-Koźlu (woj. opolskie). Po powrocie z pracy, w swoim pokoju zastał właściciela lokalu wraz z ich wspólnym znajomym.

Mężczyzna dołączył do suto zakrapianej imprezy. Po wszystkim gość opuścił mieszkanie. Na wersalce w wynajmowanym pokoju nadal leżał jednak Jurand F. – właściciel mieszkania. Zamroczony alkoholem zaczął upominać się o pieniądze, odmawiając jednocześnie wyjścia z pokoju. Wyprowadzony z równowagi Krzysztof M. chciał siłą wyrzucić uporczywego kompana. Pomiędzy mężczyznami wywiązała się szarpanina, podczas której właściciel mieszkania został pchnięty nożem. Kiedy ten o własnych siłach zdołał wyczołgać się na klatkę schodową, wołając o pomoc, jego sublokator sprzątał w tym czasie mieszkanie po imprezie. Mężczyzna przyznał się do winy i chciał dobrowolnie poddać się karze. Prokurator uznał jednak, że zaproponowane przez niego 4 lata więzienia to zdecydowanie za mało.

Nie tylko mężczyzna, który wynajmował pokój

Pod wpływem chwili, w wyniku odurzenia, na skutek bójki czy jako finał alkoholowej libacji – to najczęstsze drogi prowadzące do zbrodni, której ofiarą jest sąsiad zza ściany, lokator czy właściciel wynajmowanego lokum. Zbrodni, z których jedne są planowane, drugie przypadkowe. Zdarzają się i takie, których efekt bywa zaskakujący dla samego sprawcy. Wszystkie łączy jedno – tajemnica czterech ścian, często będących jedynym świadkiem zdarzenia.

Jest rok 1832. Uniwersytet w Edynburgu jako powszechnie znana i szanowana placówka kształcąca młodych medyków, by nauczyć ich anatomii, potrzebuje odpowiednich środków. A konkretniej zwłok. Ograniczenie orzekania kary śmierci doprowadza wówczas do braków ciał, które mają przysłużyć się nauce. W związku z tym zaczęto wykradać świeżo pochowane zwłoki obywateli, by potem zhandlować je lekarzom. William Burke i William Here wpadli jednak na jeszcze mroczniejszy pomysł…

Ten drugi prowadził mały pensjonat w stolicy Szkocji. Początkowo biznes bazował na ciałach schorowanych lokatorów, którzy ginęli śmiercią naturalną. Gdy tych zabrakło, należało im pomóc. Lokatorów upijano whisky, a następnie duszono. Ciała sprzedawano. Kolejnym krokiem była już sekcja zwłok, którą przeprowadzali na nich adepci medycyny.Cztery ściany widziały już wiele. Zbrodnie kuchenne i te dokonane na członkach najbliższej rodziny to jednak nie wszystko. Kiedy nikt nie patrzy, to właśnie dach nad głową wydaje się być jedynym świadkiem przestępstw. Także tych popełnionych przez zupełnie obcych sobie ludzi. Takich, z którymi dzieli się jedynie metraż.

Chcesz poznać inne tego typu historie? Sięgnij po Detektywa 10/2022 (tekst Anny Rychlewicz pt.”Lokatorzy z piekła rodem”). Cały numer do kupienia TUTAJ.