Napad, a miał tylko nastraszyć…

Napad. Najprostszą odpowiedzią na pytanie, dlaczego wykrywanie sprawców ciężkich przestępstw jest takie trudne, jest stwierdzenie, że nie ma dwóch identycznych zbrodni. Nie można, więc posłużyć się schematem, czy wzorcem, który zastosowany w tym przypadku doprowadzi do wykrycia sprawcy. Tak się po prostu nie da i pomimo że od połowy XIX wieku kryminologia dąży do wypracowania takich rozwiązań, do tej pory udało się jedynie wytyczyć kierunki działania w określonych sytuacjach.

Zdarzają się natomiast sprawy łudząco podobne do siebie. Z całą pewnością nie są jednakowe i w tym przypadku wszelkie zbieżności z dość głośnym zabójstwem w sklepie Ultimo w Warszawie mogą pozostawać na etapie podobieństwa, a nie tożsamości. Niemniej jednak policjanci pracujący przy tej zbrodni nieuchronnie dostrzegali podobieństwo niektórych sytuacji.

Gospodarstwo rolne Tadeusza i Marii Z. położone było w okolicach T. i przynosiło spory dochód. Państwo Z.
byli ludźmi majętnymi na tyle, aby utrzymywać syna na drogich studiach medycznych w Warszawie, a jeszcze wcześniej opłacali takie studia córce, która uczyła się w Wielkiej Brytanii. Po ukończeniu edukacji dziewczyna wyjechała do USA i zanosiło się na to, że także syn nie wróci, aby kontynuować ich pracę. Nie przejmowali się tym zbytnio, uważając, że dopóki dadzą radę, będą sami uprawiać ziemię, a później się zobaczy.

***

Z upływem lat ich gospodarstwo ewoluowało z typowo rolniczego, przez wielkotowarową hodowlę drobiu aż do ostatniej postaci, czyli produkcji pieczarek, które hodowano najpierw w przystosowanych kurnikach, a później postawiono specjalne budynki.

Przy pieczarkach było dużo pracy fizycznej, więc spora liczba osób z najbliższej okolicy zatrudniała się u państwa Z. przy zbiorach i innych czynnościach. Nieuchronnie doszło do zatrudniania także tańszej siły roboczej z Ukrainy. Pracownicy nie mieszkali jednak na terenie gospodarstwa, tylko wynajmowali pokoje w pobliskim U. Wyjątek stanowiła 25-letnia Oksana B., która z pracownicy zatrudnianej do zbioru pieczarek w 2015 roku powoli „awansowała” i zaczęła bardziej pomagać Marii Z. w obowiązkach domowych. W końcu zamieszkała w jednym z niewielkich pokoików na parterze ich dużego domu i praktycznie nie wyjeżdżała do Ukrainy.

Napad

17 kwietnia 2017 roku pierwszym pracownikiem, który przyszedł na teren gospodarstwa był Michał C. 40-letni sąsiad. Była godzina 6.30. Mężczyzna zdziwił się, że nigdzie nie widzi Tadeusza Z., który zawsze krzątał się już o tej porze. Furtka była otwarta, jak zawsze o tej godzinie i w niektórych pokojach w domu paliło się światło, ale do pieczarkarni nikt nie przyszedł. Poczekał, więc 20 minut i zapukał do drzwi. Nikt mu nie odpowiedział, ale po naciśnięciu klamki drzwi się otworzyły. Jednak nikogo nie było widać ani słychać. Cofnął się więc i zamknął drzwi. Kiedy przyszło dwóch kolejnych pracowników, razem weszli do domu. Na parterze nikogo nie było i dopiero w pokoju na piętrze znaleźli leżącego na podłodze w kałuży krwi Tadeusza Z. Mężczyzna był martwy podobnie, jak leżąca w sąsiednim pomieszczeniu Maria Z. Obok niej, w tym samym pokoju, także w kałuży krwi, leżała Oksana B. Napad na nich był faktem.

Na widok leżących ciał Michał C. narobił krzyku, czym ściągnął do domu kilku kolejnych pracowników. Niestety nim wezwano policjantów, przez pomieszczenia przeszło wiele osób, zadeptując kompletnie wszystkie ślady. Swoje zrobili też ratownicy pogotowia, którzy wezwani pojawili się błyskawicznie, bo okazało się, że Oksana B. oddycha, choć jest nieprzytomna. Miała kilka ran, które nawet dla laika wyglądały na postrzałowe, a najgroźniejsza wydawała się rana w głowie. Kula weszła nad wargą blisko lewej strony nosa i wyszła z tyłu przez szyję. Później okazało się, że groźniejszy był postrzał brzucha. Ratownicy na miejscu opatrzyli kobietę pozostawiając po swoich działaniach jakieś fiolki i opakowania i pędem przewieźli Oksanę B. do szpitala, co uratowało jej życie.

Niemniej po domu małżeństwa Z. przemieszczało się wiele osób patrząc na zwłoki podziurawione kulami. Dopiero jeden z kierowców, którzy przyjechali po odbiór pieczarek, stary znajomy rodziny, wyprosił ludzi z domu i kazał czekać na przybycie policji.

Ogrom pracy

Policyjne oględziny potwierdziły wstępne przypuszczenia. Tadeusz i Maria Z. zostali zastrzeleni w tych miejscach, gdzie znaleziono ich ciała. On zginął od dwukrotnego postrzału w głowę, do jego żony strzelono trzykrotnie, trafiając między innymi w serce i głowę. Paradoksalnie najwięcej ran miała Oksana B., która przeżyła ten atak. Do niej sprawca strzelił pięć razy. Wstępnie ustalono, że strzelano z pistoletu o kalibrze 9 mm, najprawdopodobniej produkcji czeskiej firmy Ceska Zbrojowka.

Na miejscu zabezpieczono całą masę śladów butów, linii papilarnych i innych. Wylegitymowano wszystkie osoby, które wchodziły do domu po napadzie. Okazało się, że łącznie z ratownikami, do czasu przybycia policjantów do budynku weszło 21 osób. Należało od nich wszystkich pobrać wzory linii papilarnych oraz buty do eliminacji śladów. To, że był to rabunkowy napad połączony z zabójstwem łatwo było zrozumieć.

Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 11/2023 (tekst Dariusza Gzaka pt. Miał tylko nastraszyć). Cały numer do kupienia TUTAJ.