Zabił nastolatka, skazano go na 25 lat więzienia

Zabił nastolatka. To miała być impreza, którą będą wspominać latami. W końcu tylko raz ma się „osiemnastkę”, a Krzysiek S. kończył właśnie 18 lat. Zaplanował, że zrobi balangę z prawdziwego zdarzenia. Na spółkę z kumplami wynajął domek letniskowy na skraju lasu, niedaleko jeziora. Było ich sześciu, do tego dużo piwa, wódka i inne specyfiki dające odlot. Niestety zjawił się także on – Wojtuś, znany z tego, że po wypiciu dostawał „małpiego rozumu”…

Na osiedlu dawnych pegeerowskich bloków na skraju małej miejscowości na północy Polski, żyło wielu młodych ludzi, którzy nie wiedzieli, co ze sobą począć. Przesiadywali na ławkach, pili, po nocach krzyczeli i szwendali się. Kto mógł, to stąd wyjeżdżał, bo też co tu robić? Pracy dobrze płatnej nie było, rozrywek innych niż pijaństwo w miejscowym barze – również.

17-letni Tomek B. był jednak inny. Nie szwendał się po miejscowym parku, nie przesiadywał na ławkach, nie widać go było z piwem w ręku. Zawsze serdeczny, uśmiechnięty i uczynny – sąsiadom się kłaniał, w drzwiach przepuszczał starsze panie, a nawet, jak trzeba było, to zakupy zaniósł. Zamiast na ławce z piwem, częściej widziano go na siłowni. Tomek spędzał tam niemal cały wolny czas. Dbał o silne bicepsy, barki, ramiona, i mięśnie brzucha. W światku młodych mężczyzn prowincjonalnego miasteczka hierarchia była prosta – rządził ten, kto był „napakowany”, a Tomek taki był.

***

Sąsiedzkie oczy nie zdawały sobie sprawy, że ten wysportowany młody człowiek nie był wcale tak grzeczny, jak by się mogło wydawać. Tomek lubił amfetaminę. Zażywał ją, gdy trzeba było się uczyć, albo na imprezę. Wolał wciągnąć do nosa porcję „fety” – jak w slangu młodzieżowym mówi się na amfetaminę – niż spalić ze znajomymi skręta z marihuany. Po tym ostatnim była „zamuła” – nic się nie chciało, za to amfetamina dawała dużo energii. Tomek nie był zresztą odosobniony w upodobaniu do „fety”. Cieszyła się ona popularnością wśród młodych ludzi. Tomasz B. znał odpowiednie osoby, które – jeśli trzeba było – potrafiły załatwić biały proszek…

Wojtuś zabił nastolatka

Wojciecha K., lat 31, na którego wszyscy mówili Wojtuś, bało się całe miasteczko – i ci, z którymi się nie kolegował i ci, z którymi się kolegował. Oni także mieli co do niego obawy. Wojtusiowi mogło odbić, a wtedy za byle co potrafił przylać i to mocno – nie na darmo trenował kick boxing.

Wojtuś nie raz korzystał ze swoich umiejętności, gdy brakowało pieniędzy na życie czy na rozrywki, albo dla czystej przyjemności. Raz pobił przypadkowego człowieka, ukradł mu portfel i zegarek. Na kilka lat trafił do więzienia. Później znów był sądzony – za udział w kibicowskich ustawkach. Zła sława ciągnęła się za nim, a wraz z nią ludzki lęk.

Ostatnimi czasy, po tym jak wyszedł z więzienia, nieco się uspokoił. Poznał kobietę – Basię – a ta wkrótce zaszła w ciążę. Zamieszkali razem. Wojciech K. znalazł nawet pracę – jako magazynier.

Z Tomkiem znali się z siłowni. Kolegowali się, w klubie razem trenowali, Wojtuś pomagał kilkanaście lat młodszemu koledze podnosić ciężary. Łączyło ich jeszcze jedno – gdy Tomek miał potrzebę, Wojtuś załatwiał mu „fetę”. Jako świeżo upieczony małżonek i ojciec potrzebował pieniędzy. Dlatego też handlował po cichu „ziołem”– jak w kręgach młodzieżowych nazywa się marihuanę albo właśnie „fetą” czyli amfetaminą.

Krzysiek

Krzysztof S. też chadzał na siłownię, choć nie tak intensywnie, jak jego przyjaciel Tomek. Nie miał tyle zapału, i nie zależało mu aż tak na wyglądzie i respekcie w otoczeniu. Wolał spędzać czas grając w strzelaniny komputerowe online z ludźmi z całego świata albo jeździć na deskorolce w miejscowym skate parku. Lubił też od czasu do czasu poimprezować, nie tylko przy alkoholu.

– Chcę zrobić 18-tkę. Wynajmiemy domek na weekend. Skrzykniesz chłopaków? – zaproponował Tomkowi, a ten od razu zapalił się do pomysłu.

Uzgodnili, że wezmą domek na jedną noc. Po sezonie można było go wynająć za grosze. A skoro lokal już był, to przydałoby się i wyposażenie. Tomek B. zadeklarował, że załatwi, „co trzeba”.

Wkrótce nadarzyła się okazja. Na siłowni spotkał się z Wojtusiem. Jak zwykle pomagał mu dźwigać sztangi, trochę żartowali, wspólnie ćwiczyli. Na odchodnym Tomek wziął go na stronę.

– Słuchaj, potrzebuję sporo. Kilka gramów. Robimy imprezę… 18–tka kumpla – zagadnął.

– Da się zrobić – odparł Wojciech K. i podał cenę: 200 zł. Umówili się na telefon za parę dni.

Wojciech K. zabił nastolatka. Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 4/2023 (tekst Marcina Monety pt. Czy jeszcze kogoś zabić?). Cały numer do kupienia TUTAJ.