Zabójca upozorował samobójstwo rozszerzone

Czarna kartka z kalendarza: 28 czerwca. 28 czerwca 2018 roku Sąd Apelacyjny w Krakowie skazał na karę dożywotniego pozbawienia wolności Marka S. oskarżonego o zabójstwo małżeństwa z Kielc. Motywem zbrodni miał być dług, a mężczyzna próbował upozorować samobójstwo rozszerzone.

Na początku lutego 2015 roku,  w mieszkaniu na osiedlu KSM w Kielcach, znaleziono ciała małżeństwa: 30-letniej kobiety i 53-letniego mężczyzny.  

Policję zawiadomił krewny małżeństwa, który przyszedł do mieszkania pary zaniepokojony brakiem kontaktu z rodziną. Ciała małżonków nosiły ślady licznych obrażeń. Początkowo mówiono o tzw. samobójstwie rozszerzonym, lecz śledczy nie wykluczali zabójstwa.

Zwłoki Anny leżały na łóżku, Andrzeja – na podłodze. Ona trzymała w ręku nóż. Podejrzewano początkowo, że doszło do kłótni, to kobieta zabiła męża, a potem popełniła samobójstwo. Biegli to jednak wykluczyli.

Ustalono, że zabójstwa dokonano pięć dni wcześniej, 28 stycznia. Blisko trzy miesiące później zatrzymano Marka S., przyjaciela rodziny, z zawodu kierowcę mechanika prowadzącego różne biznesy. Anna nazywała go nawet „wujkiem”.

To nie samobójstwo rozszerzone

Mężczyzna usłyszał zarzut podwójnego zabójstwa w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Okazało się, że to on próbował upozorować tzw. rozszerzone samobójstwo, jednak opinie uzyskane od biegłych wykazały, że nacięcia na ciałach ofiar powstały już po śmierci i w trakcie agonii.

Motywy zbrodni okazały się prozaiczne.  Marek S., który wcześniej prowadził różnego rodzaju działalność gospodarczą, przyjaźnił się z małżeństwem. Według śledczych, był winien parze co najmniej 200 tys. zł, a motywem zabrodni była niemożność zwrotu długu.

Proces toczył się od 2016 r., częściowo za zamkniętymi drzwiami. Był poszlakowy i niezwykle skomplikowany. Same badania DNA zlecone przez prokuraturę kosztowały 90 tys. zł

Za najważniejsze poszlaki sąd uznał ślady krwi oskarżonego na miejscu zbrodni. W maju 2018 roku  wymierzył S. karę dożywotniego więzienia, a także nakazał mu zapłatę bliskim ofiar 200 tys. zł tytułem zadośćuczynienia.

Od tego wyroku odwołały się zarówno obrona oskarżonego, domagając się uniewinnienia, jak i prokuratura. Ta druga chciała, by S. mógł się ubiegać o przedterminowe zwolnienie dopiero po 30 latach i by pozbawiono go praw publicznych na 10 lat.

Sprawą ponownie zajął się Sąd Apelacyjny w Krakowie. Rozprawa odbyła się za zamkniętymi drzwiami. Jak poinformował dziennikarzy prok. Robert Słowakiewicz, sąd podtrzymał wyrok sądu pierwszej instancji i skazał S. na karę łączną dożywotniego więzienia.

Sąd drugiej instancji uwzględnił częściowo apelację prokuratury, co do okoliczności związanych z pozbawieniem praw publicznych skazanego na okres dziesięciu lat. Nie uwzględnił (apelacji) w zakresie podwyższenia możliwości ubiegania się przez oskarżonego o przedterminowe, warunkowe zwolnienie po upływie 30 lat – powiedział prok. Słowakiewicz.

–  Oznacza to, że S. będzie mógł się o nie starać po 25 latach. Jawność była wyłączona; szczegółów sprawy, poza tymi, które były podane na etapie początkowym, w dalszym ciągu nie będę ujawniał. Drastyczność tych czynów, jak i dobro najbliższych osób pokrzywdzonych skłaniają mnie, żeby o tych okolicznościach nie mówić – dodał prokurator.

Fot. pixabay.com