Interesuje Cię profilowanie? Przeczytaj

Dariusz Piotrowicz zajmuje się pomocą psychologiczną w sytuacjach kryzysowych. Jest także biegłym sądowym ze specjalnością analizy uwarunkowań samobójstw, przemocy relacyjnej i seksualnej, zeznań świadków czy profilowania nieujętych sprawców przestępstw. Opowiada o specyfice pracy psychologa śledczego i odkrywaniu tożsamości sprawcy. Przeczytaj na czym polega profilowanie.

Załóżmy więc, że jesteśmy już na miejscu zbrodni. Czy możemy mówić o szczególnych znakach, o czymś, co nakierowałoby nas lub świadczyło o tym, że sprawcą przestępstwa była osoba bliska?

Podstawową sprawą, jeśli chodzi o znaki świadczące o pewnej relacji pomiędzy sprawcą a przestępcą, jest przede wszystkim rodzaj obrażeń. Ich mnogość czy chociażby nasilenie, może dać nam pewne wskazówki, co do motywacji. Dużo płytkich ran albo niewiele ran, ale bardzo głębokich czy też obrażenia skoncentrowane w konkretnych partiach ciała, typu twarz, głowa – mogą przemawiać za motywacją emocjonalną. Ten rodzaj motywacji będzie pojawiał się zazwyczaj właśnie wtedy, gdy osoby się znają. Pamiętajmy jednak, że są to tylko przykładowe hipotezy. Dużo poważnych obrażeń, na przykład takich zadanych nożem, nie zawsze będzie świadczyło o jakiejś zażyłości pomiędzy sprawcą a ofiarą. Równie dobrze możemy sobie wyobrazić, że jeśli dochodzi do nagłego konfliktu pomiędzy osobami bliskimi, to zaczynają się one szarpać. Może wówczas pojawić się duszenie czy uderzanie pięściami. Zwróćmy też uwagę, że w przypadku ciosów zadawanych osobom bliskim, sprawcy zabójstw używają przedmiotów, które są po prostu pod ręką.

Profilowanie: czym zabijają mordercy

A jakich przedmiotów używa się najczęściej?

Jak już wspomniałem, wszystko zależy od tego, w jakim miejscu sprawca się znajduje. W przypadku konfliktów doraźnych, awantur domowych, które kończą się usiłowaniem zabójstwa, ciężkim uszkodzeniem ciała czy nawet zabójstwem, sprawcy używają pięści, kopią, popychają. Używane są także przedmioty będące na wyposażeniu danego miejsca, leżące w zasięgu ręki. Pamiętam jedno ze zdarzeń, w którym sprawca użył pogrzebacza do kominka. Tak naprawdę może to być wszystko, co akurat jest pod ręką – mały nożyk do obierania ziemniaków, wazon, szklana butelka. Ale jest jeszcze coś – jeżeli chodzi o kwestie poszukiwania sygnałów wskazujących na bliskie relacje pomiędzy sprawcą a ofiarą, istnieje takie określenie jak „emocjonalne zadośćuczynienie” lub „emocjonalne odczynianie”. Chodzi tutaj o to, że osoba, która czuje się w jakiś sposób emocjonalnie związana z osobą, którą właśnie zabiła, może starać się po dokonaniu zabójstwa, zagwarantować ofierze pewnego rodzaju komfort czy nawet symboliczny pochówek.

***

Chce oddać hołd osobie, którą właśnie zabiła? Odkupić winy?

W pewnym sensie. Może ułożyć ofiarę na podłodze czy na łóżku. Pod głowę podłożyć poduszkę, złożyć ręce jak do trumny czy okryć kocem. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że wbrew pozorom, dla zabójcy zabicie człowieka jest ciężkim przeżyciem. Tym bardziej zabicie osoby bliskiej. Być może Panią zaskoczę, ale część zabójców – i to niemała, bo statystyki mówią o około 50 procent, doznaje traumy w wyniku dokonania zabójstwa, cierpi emocjonalnie i w jakiś sposób chce właśnie odkupić winy.

Profilowanie: ślady na miejscu zdarzenia

Spotkał się Pan kiedyś z takim symbolicznym zadośćuczynieniem?

Oczywiście. Mogę podać Pani dwa przykłady – w jednym przypadku wnuczka zamordowała babcię. Udusiła ją. Po czym położyła ją właśnie w pozycji komfortowej. W innym przypadku z kolei syn zabił matkę. Złożył jej ręce tak, jak do trumny, położył ją w pozycji – która w jego ocenie – była dla niej bardzo wygodna. Ułożył ją w pozycji, w której ona lubiła się relaksować.

Niektórym takie postępowanie może wydać się trochę niedorzeczne. Panie Dariuszu, a czy ze śladów pozostawionych na miejscu przestępstwa możemy wywnioskować, że mamy do czynienia na przykład z jakimś „doświadczonym” przestępcą? Z osobą, która doskonale wie, co robi. Osobą, która wie, jak zmylić trop czy utrudnić pracę policji, prokuratury? I przede wszystkim – czy jest to w ogóle możliwe, żeby sprawcy udało się zatuszować wszelkie ślady?

Jeśli pyta Pani o tak zwaną zbrodnię doskonałą, to ta jest pewnego rodzaju fikcją literacką lub filmową. Ona nie istnieje. Sprawca nigdy nie jest w stanie kontrolować w 100 procentach swojego zachowania. Przewidzieć tego, jak się zachowa, czy czegoś nie zgubi, nie zostawi śladów. To jest po prostu niewykonalne, chyba że na ekranie filmowym.

Oczywiście zdarzają się tacy przestępcy, którzy za wszelką cenę starają się zatrzeć ślady zbrodni, ale to są promile w populacji zabójców. A co robi zwykły Kowalski w momencie, kiedy zabije swoją żonę? Być może wpadnie na pomysł, że należy zmienić wygląd miejsca zdarzenia, przemieści zwłoki, trochę posprząta. Wszystko po to, żeby policja, która dotrze na miejsce zdarzenia, nie odkryła, do czego tam tak naprawdę doszło. Ale gwarantuję Pani, że wnikliwa analiza jest w stanie wykazać, czy były tutaj jakiekolwiek elementy mistyfikacji i pozoracji. Taka wyrafinowana pozoracja jest jednak rzadkością. Ludzie stosują najczęściej bardzo proste, wręcz prymitywne metody maskowania zwłok.

Na przykład?

Ukrycie zwłok, przesunięcie ich. W zależności od tego, gdzie doszło do zbrodni – w mieszkaniu, schowają zwłoki pod łóżkiem, przykryją pościelą. W lesie – przykryją liśćmi. Wszystko po to, by tylko opóźnić moment odkrycia zbrodni.

Profilowanie: co sprawia przyjemność mordercom

Rozumiem, że do prostych sposobów ukrycia zwłok nie zaliczamy chociażby ich rozczłonkowania?

Rozczłonkowanie, jak wskazują badania polskie, występuje w kilkunastu procentach przypadków zabójstw. Obecnie powiedziałbym nawet, że próby rozczłonkowania zwłok czy pełne rozkawałkowanie, występują w kilku procentach zabójstw. Myślę, że ci zabójcy, którzy decydują się na rozczłonkowanie zwłok ofiary, przeżywają emocje silniejsze niż podczas mordowania, dlatego decyduje się na to naprawdę niewielu.

***

A czy wśród nich są też tacy, którzy czerpią z tego przyjemność?

Owszem, bywają i tacy. Ci stanowią jednak zdecydowaną rzadkość. Osoby, które się na to decydują, to osoby z głębokimi zaburzeniami sfery psychoseksualnej, nierzadko dokonujący serii zabójstw.

Dla kompletnego laika poziom brutalności, z jakim mamy do czynienia w tego typu zbrodniach i praca nad takimi zbrodniami, wydaje się ogromnym wyzwaniem. A jakie sprawy stanowią dla Pana największe wyzwanie?

Na pewno zabójstwa dzieci i rozszerzone samobójstwa, gdzie ofiarami są dzieci.

Profilowanie może obciążać emocjonalnie

Zmierzam do tego, by zapytać Pana o cechy osobowości, jakimi powinien się wyróżniać potencjalny kandydat, który mógłby się sprawdzić w profilowaniu nieujętych sprawców przestępstw. Odporność psychiczna wydaje się kluczowa.

Odporność psychiczna na pewno też, ale tej nabywamy pewnie z czasem. Myślę, że podobnie jak lekarz – traktujemy zawód jako pasję. Troszkę jest tak, że dystansujemy się od tych emocji. Ważne są też cechy temperamentu i osobowości. Dla osób zanadto wrażliwych takie zajęcie może być zbyt obciążające emocjonalnie. To też nie oznacza, że my – profilujący, jesteśmy niewrażliwi. Też jesteśmy wrażliwi, ale nie odnosimy cierpienia ofiar tak bardzo do siebie, nie identyfikujemy się z ich traumatycznymi doświadczeniami. Z kolei osoba nadwrażliwa będzie miała tendencję do tego, żeby wszelkie sytuacje kryminogenne porównywać do siebie, wchodzić zbyt głęboko w życie ofiar czy sprawców.

Interesuje Cię profilowanie? Chcesz przeczytać cały wywiad? Sięgnij po Detektywa Wydanie Specjalne 1/2022 (Wywiad Anny Rychlewicz z Dariuszem Piotrowiczem pt. Tajniki Profilowania). Cały numer do kupienia TUTAJ.