Niepełnosprawny zabójca. Czy to możliwe?

20-letni Jurek poruszał się na wózku inwalidzkim od sześciu lat, kiedy to, po wypadku samochodowym, całkowicie stracił sprawność od pasa w dół. Gdy prokuratura postawiła mu zarzuty pobicia ze skutkiem śmiertelnym, jego sąsiedzi byli w szoku. Czy inwalida byłby w stanie zakatować człowieka, który był mu jak ojciec? Kim był zabójca Dietmara T.?

Jerzy K. w wieku 14 lat został sierotą. W wypadku na autostradzie stracił rodziców i władzę w nogach. Trafił pod opiekę ciotki w Berlinie. Po osiągnięciu pełnoletności, pracownik socjalny Dietmar P., umożliwił mu samodzielne życie. W bloku, w którym mieszkał, zorganizował mu mieszkanie, z wszelkimi udogodnieniami dla osób poruszających się na wózku inwalidzkim. Podjazdy, uchwyty i windę sfinansował urząd miasta. Dodatkowo 56-letni Dietmar P. miał Jurka cały czas pod opieką. Pomagał mu z zakupami, woził do urzędów i na rehabilitację.

6 marca 2006 roku Jerzy K. czekał przed blokiem w berlińskiej dzielnicy Steglitz na Dietmara P. Byli umówieni o godzinie 7 rano na wizytę u lekarza. Jako że, P. spóźniał się, chłopak postanowił zadzwonić przez domofon. Mężczyzna nie odpowiadał. Jerzy posiadał klucz do jego mieszkania, dlatego też postanowił sprawdzić, co było powodem jego spóźnienia. Dietmar był z gruntu punktualny i słowny. Nigdy Jurka nie zawiódł.

Kiedy chłopak dostał się do mieszkania, ukazał mu się makabryczny widok. Dietmar P. leżał na brzuchu z głową w kałuży krwi. Pochylił się, by sprawdzić puls. Sąsiad już nie żył. Zadzwonił na numer alarmowy.

Masakra w Steglitz. Gdzie jest zabójca?

Krew porozjeżdżana kołami wózka po podłodze na klatce schodowej, w mieszkaniu i przed blokiem. Krwawe odpryski na ścianach. Denat leżący w nienaturalnej pozycji z twarzą skierowaną w podłogę. W mieszkaniu ślady zaciętej walki. Kanapa złamana w połowie, krzesła poprzewracane. Taki widok na miejscu zastali śledczy. Późniejszy raport patologa miał ujawnić, jak poważnych urazów doznał 56-latek. Ciało było jeszcze ciepłe, więc do zbrodni musiało dojść tuż przed godziną 7. Okna były pozamykane od środka, a mieszkanie posiadało wideodomofon z rejestratorem. Funkcjonariuszom na miejscu wydawało się, że zabójca lub zabójcy szybko wpadną w ich ręce.

Po przejrzeniu wideorejestratora, śledczy nabrali jednak przekonania, że czekało ich bardziej skomplikowane dochodzenie niż się spodziewali. Do mieszkania Dietmara P. w przeciągu ostatnich kilku dni nie wchodził nikt z zewnątrz. Nikt oprócz Jerzego K. Ponieważ na drzwiach wejściowych brakowało śladów włamania, a K. jako jedyny miał drugi klucz, automatycznie stał się głównym podejrzanym.

Mroczny motyw

Dietmar P. żył skromnie. W mieszkaniu nie znajdowało się wiele cennych rzeczy. Śledczym trudno było ocenić, czy coś zginęło. Telewizor i sprzęt Hi-Fi nie były wiele warte i trudno było sądzić, by w przypadku rabunkowego motywu napaści, sprawca połaszczył się na te przedmioty. Choć miejsce zbrodni nie wykazywało śladów plądrowania, nie znaleziono żadnej gotówki, poza kilkoma monetami na lodówce. Funkcjonariusze nie wykluczali możliwości, że Dietmar P. nie trzymał po prostu w domu pieniędzy. Również Jerzy K. nie był w stanie ocenić, czy z mieszkania coś zginęło.

Zabójca lub zabójcy wykazywali cechy sadystyczne. Raport patologa ujawnił, że ofierze skakano po głowie, co spowodowało rozległe obrażenia czaszki, będące bezpośrednią przyczyną śmierci. Był również bity pięściami i kopany po twarzy i tułowiu. Denat miał złamany nos i trzy żebra, a także powybijane zęby.

Poszukiwany zabójca Dietmara P.

Początkowo śledczy jako motyw przyjęli zemstę. Dietmar P. pracował w zakładzie opieki społecznej, gdzie często miał do czynienia z byłymi skazańcami i przedstawicielami nizin społecznych. W pracy uchodził jednak za osobę życzliwą i pomocną. Jego koledzy nie potrafili wskazać nikogo, z kim mógłby mieć zatarg. Prześwietlono jego podopiecznych i wytypowano dwóch podejrzanych. 24-letni Sergiej N. kilka dni przed zabójstwem wyszedł z więzienia, gdzie odsiadywał wyrok za ciężkie pobicie. Mężczyzna miał jednak alibi na noc zabójstwa. Drugą podejrzaną była Alina Z. 50-latka była znana policjantom w Steglitz. Często dochodziło do awantur z jej udziałem, a także bójek. Kobieta była uzależniona od alkoholu i narkotyków. Kilka terapii z jej udziałem nie przyniosło żadnych efektów. Alina Z. otwarcie się przyznała, że przed laty Dietmar był jej kochankiem, jednak od dawna nie utrzymywali kontaktów. Niemniej jednak kobieta miała wątpliwe alibi i została umieszczona na szczycie listy podejrzanych obok Jerzego K.

W trakcie sprawdzania życiorysu Dietmara P., funkcjonariusze natrafili na mroczny epizod. Kiedy miał 32 lata pracował w ośrodku dla trudnej młodzieży w Poczdamie. Został wówczas oskarżony przez trzech podopiecznych o molestowanie seksualne. Niemieckie władze zamiotły sprawę pod dywan, ale P. otrzymał zakaz pracy z młodzieżą. Śledczy postanowili odnaleźć byłych wychowanków, którzy poskarżyli się na swojego opiekuna. Czyżby któryś z nich zemścił się po latach?

Prymitywny rabunek

Funkcjonariusze sprawdzili rachunek bankowy ofiary. Natrafili na dwie niepokojące transakcje. Choć kartę bankomatową odnaleziono w portfelu denata, nie było w nim pieniędzy. Z wyciągu bankowego wynikało, że w przeddzień zabójstwa, Dietmar P. pobrał z bankomatu 500 euro. Gdzie były te pieniądze? Ponadto dwa miesiące wcześniej płacił kartą w sklepie z elektroniką. Śledczy sprawdzili ten zakup i okazało się, że Dietmar P. zakupił wysokiej klasy laptopa za blisko 2 tys. euro. Urządzenia również nie odnaleziono w mieszkaniu.

Technicy kryminalistyki pracujący na miejscu zbrodni zwrócili uwagę na niepokojący fakt, jakim był telefon komórkowy denata. Nie odnaleziono w nim karty sim. Z konta bankowego wynikało, że płacił on abonament. Po skontaktowaniu się z operatorem, śledczy odkryli, że krótko przed morderstwem, Dietmar P. podpisał nową umowę i otrzymał nowy aparat wart kilkaset euro. Ten również zniknął wraz z kartą sim.

***

Po pierwszych oględzinach mieszkania Jerzego K., śledczy zorientowali się, że był on fanem gier komputerowych. Skojarzono fakty. K. spytany o laptopa i komórkę Dietmara P. wytłumaczył, że nigdy nie widział u niego tych przedmiotów. Prawdopodobnie kupił je komuś w prezencie. Komu? Tego chłopak nie wiedział. Prokurator wydał nakaz rewizji jego mieszkania, a numery seryjne urządzeń rozesłano do lokalnych lombardów. Bez powodzenia. Rewizja nie wykazała także obecności większej gotówki w mieszkaniu Jerzego K. Śledczy chętnie przyjrzeliby się rejestrowi odwiedzin u chłopaka, ale nie posiadał on wideodomofonu. Sam zaprzeczał, jakoby w noc poprzedzającą zabójstwo przyjmował jakichś gości. Co innego twierdzili sąsiedzi. Prowadzący śledztwo nadkomisarz Richter nie miał już wątpliwości, że w mieszkaniu Dietmara P. dokonano „prymitywnego rabunku”. Jednak czy był to jedyny motyw tej zbrodni?

Chcesz poznać kulisy tej wstrząsającej zbrodni? Sięgnij po Detektywa Wydanie Specjalne 1/2022 (tekst Konrada Szymalaka pt. Zabójca na wózku”). Cały numer do kupienia TUTAJ.