Ania Sapiela: czy padła ofiarą porywaczy?

Ania Sapiela miała 5 lat gdy zaginęła 16 sierpnia 1985 roku, w Szklarskiej Porębie, w województwie dolnośląskim. Ostatni raz – według jednego ze świadków  – widziana była z dorosłą, nieznaną kobietą. Szły razem trzymając się za ręce. Świadek myślał, że to ktoś z dalszej rodziny. Nie zareagował. Od tamtej pory dziewczynki nikt nie widział. Jeśli żyje ma dzisiaj 43 lat. Niewykluczone, że nie zna swojej prawdziwej tożsamości.  To jedna z najbardziej tajemniczych spraw w dziejach polskiej kryminalistyki.

Ania Sapiela w dniu zaginięcia miała zaledwie 5 lat. Rodzice nazywali ją Niusia. Tak tamten dzień wspomina jej brat:

Ja miałem 11 lat i miałem się opiekować siostrą w czasie gdy rodzice pracowali około 150 metrów od miejsca naszego zamieszkania. Z powodu zmian ciśnienia atmosferycznego wywołanych zbliżającą się bardzo ulewną burzą, około godz. 15:00 poszedłem spać. Mając 11 lat pomyślałem, że Siostra albo będzie bawić się z innymi Dziećmi na osiedlu, albo pójdzie do Rodziców będących wówczas dość blisko ale za dwoma blokami mieszkalnymi. Gdy Rodzice przyszli z pracy o godzinie około 18:00 zorientowaliśmy się, że Niusi nie ma. Próby odnalezienia Niusi m.in. z pomocą psa tropiącego pomogły ustalić, iż ślad który wyczuł pies prowadził bardzo dziwną, dość długą trasą, która zakończyła się w lesie na zakręcie (skrzyżowaniu dróg) około 200 metrów od zamieszkanych wówczas domów.

Prawdopodobnie w dniu zaginięcia dziewczynkę widziano na chodniku, w miejscu, w którym bywało dużo ludzi.  Kilka osób miało widzieć ją z nieznajomą kobietą, którą trzymała za rękę. Wyglądało to tak, jakby szła z kimś z dalszej rodziny.

– Tamtego popołudnia natychmiast rozpoczęły się poszukiwania – wspominała jej matka. –  Mieliśmy sąsiada policjanta, przyjechali żołnierze otwierający piwnice, latał śmigłowie. Poszukiwania trwały do końca roku. Przerwano je pod koniec roku. Nie udało się znaleźć żadnego śladu zaginionej Ani.

Ania Sapiela: kierunki śledztwa

Rodzina zaczęła odwiedzać jasnowidzów. – Wszyscy mówili, że Ania żyje. Jedni, że jest w Niemczech, inni, że przy granicy z Francją. Była nawet jasnowidzka, która już po latach powiedziała, że Ania mieszka w Nowym Jorku, ma męża, dwóch synów i córkę – dodała matka zaginionej.

Tamtą sprawą żyła cała Polska. O powadze sprawy niech świadczy fakt, że następnego dnia po zaginięciu Ani w mieście pojawili się milicjanci z Komendy Głównej MO.

W sprawie o kryptonimie „Ania” przyjęto kilka wersji:

– porwanie w celu np. sprzedaży w dziecka w Europie Zachodniej;

– nieszczęśliwy wypadek w trudno dostępnym miejscu, gdzie rzadko pojawiają się ludzie,

– uprowadzenie przez osobę chorą psychiczną w sobie tylko znanym celu.

Dziewczynka mogła paść ofiarą dewianta seksualnego, który ją zamordował, a potem perfekcyjnie ukrył jej zwłoki.

Od 1985 roku nie udało się jednoznacznie potwierdzić żadnej z tych wersji.

Częstowali ją cukierkami

Najlepiej sprawdzoną hipotezą była ta podsunięta przez psa tropiącego. Podjęty ślad prowadził od placu między blokami w stronę lasu, koło dawnego hotelu nadleśnictwa, w stronę Moniuszki, dalej ul. Kasprowicza aż do budynku nazywanego „Haneczka”. Za tym budynkiem, na skrzyżowaniu przy drodze „Pod reglami” pies zgubił trop, ślad się urwał. Jak mówi pan Tomasz, tam mógł być samochód, którym ktoś z Anią mógł dalej pojechać,w stronę Piechowic, Michałowic lub Jagniątkowa. .

Wśród tez, które stawiali dotknięci zaginięciem bliscy Ani, jest i ta, że dziewczynkę porwali Niemcy. W tamte wakacje w pobliskiej szkole przebywały na koloniach dzieci z niemieckiego Magdeburga. Dzieci z osiedla, w tym mała Ania, lubiły tam zachodzić i pośmiać się z małymi Niemcami. Pani Helena nie potrafi wskazać celu, sensu i przypuszczalnego przebiegu takiego porwania. To kwestia przeczucia. Myślała wtedy, że przecież mogło być tak, że komuś tam w Niemczech dziecko zmarło Nie mógł się z tym pogodzić, a tu trafił na blond dziewczynkę o niebieskich oczach… Przeczucie nakręcone szukaniem jakiejkolwiek nadziei, tropu, było tak duże, że Tomasz po wielu latach wybrał się nawet do Magdeburga. Gdzieś krążył, kogoś pytał, zostawił nawet list na tamtejszej uczelni (na wydziale polonistyki) z prośbą o kontakt. Bez najmniejszego efektu.

Następny trop

Innym tropem była polsko-niemiecka para, która mieszkała w ośrodku za osiedlem („przez lornetkę mogli widzieć ze swojego okna nasz dom”) w dniach, kiedy doszło do zaginięcia. – Oni częstowali Anię cukierkami. Nawet zwróciłam uwagę, dlaczego to robią – opowiada pani Helena. O tej sytuacji mama Ani opowiadała policji, ale nie wie nic, aby coś z tą wiedza zrobiono.

–  Rodzice dziewczynki są generalnie są zawiedzeni działaniami policji.

Tak przed dwoma laty  rokiem pisał dziennikarz portalu nj24.pl.

– Nie chodzi tylko o to, że nie znaleziono dziecka, ale również o to, że rodzina wątpi, czy wszystkie tropy zostały sprawdzone. Wydaje im się, że śledczy po prostu odpuścili.

Pan Tomek w swoich analizach dopuszcza i taką wersję, że ktoś mógł Anię potrącić samochodem i ciężko ranną zabrać ze sobą. Czy jednak mogło do tego dojść i nikt by tego nie zauważył w biały dzień, w ludnym miejscu? Brat zaginionej zakłada, że mogło też dojść do zwykłego porwania.

– Ania mogła zostać wciągnięta do zaparkowanego na chodniku samochodu. Wtedy nawet w biały dzień nikt mógłby tego zauważyć – uważa. Ta wizja wydaje mu się prawdopodobna i, tkwiąc w jakimś przeczuleniu, gotowości zapobieżenia kolejnym porwaniom, zwalcza dziś źle zaparkowane samochody, zwłaszcza te na chodnikach. Jak sam mówi, nawet miejscowa policja ma go już dość, choć z pewnością racja jest po jego stronie.

Ania Sapiela: co powiedział jasnowidz?

O Ani pojawiły się materiały we wszystkich programach poświęconych zaginionym – „Ktokolwiek widział…” , „997”, opublikowano teksty w gazetach – w tabloidach, Fajbusiewicz pisał w „Angorze”. Zgłaszali się też różni detektywi, jasnowidze. Na ogół okazywało się, że chcą pieniędzy za podjęcie działań, informacje.

Tylko Krzysztof Jackowski, najbardziej w Polsce znany jasnowidz z Człuchowa, nie chciał. Miał złe wiadomości dla Sapielów. Mówił, że dziecka należy szukać w promieniu 1,5 km od miejsca zamieszkania. Tej czarnej, darmowej wizji rodzina Ani nie przyjęła. Już bardziej skłonni są uznać, że rację miała wróżka spod Głogowa, która przekonywała rodzinę, że Ania żyje i mieszka w okolicach Nowego Jorku.

Policja prowadziła poszukiwania Anny Sapieli w latach 1985-2008. Przeprowadzone czynności nie pozwoliły ustalić okoliczności zaginięcia dziewczynki ani ewentualnie miejsca jej pobytu. Kryminalni w piśmie do brata zaginionej poinformowali, że weryfikowali wizje wskazane przez jasnowidzów.

To było pismo sprzed 2 lat. Do tej pory nie pojawiły się żadne nowe tropy.

Kiedy znika dziecko, życie całej rodziny zmienia się w jedno wielkie, wszechogarniające poszukiwanie. Czytaj TUTAJ

Źródło: nj24.pl