Barbara Wolany i jej dzieci. Gdzie są?

Barbara Wolany i czwórka jej dzieci zaginęli w lutym 1994 roku. Wiele wskazuje na to, że padli ofiarą zabójstwa. Jest nawet sprawca, który przyznał się do winy. To jednak nie jest dowodem w tej sprawie. Od prawie 30 lat mnożą się pytania. Próbowało na nie odpowiedzieć śląskie Archiwum X. Nie udało się! Obok sprawy rodziny Bogdańskich ze Starowej Góry pod Łodzią, to najbardziej zagadkowe, masowe zaginięcie w Polsce  po drugiej wojnie światowej.

Na początku lutego 1994 roku Barbara znikła wraz ze swoimi dziećmi: Arkadiuszem (lat 6), Iloną (4), Sebastianem (2) i Andżeliką, która w dniu zaginięcia miała rok. W tych dniach na terenie ówczesnego województwa katowickiego trwały ferie zimowe, przez co dwoje najstarszych dzieci (Arek i Ilona) nie uczęszczało do przedszkola.

Ślad po Barbarze i jej potomstwie urwał się 8 lutego 1994. Tego właśnie dnia Barbara widziana była po raz ostatni w przychodni stomatologicznej. Następnego dnia Ryszard Wolany przekazał swojej siostrze, że Basia wraz z dziećmi wyjechała do Niemiec w towarzystwie nieznanego mu mężczyzny. Siostry nie zdziwiły słowa brata, ponieważ znała Barbarę i wiedziała, że miała w zwyczaju znikać na kilka dni z domu.

Dziećmi w trakcie powtarzających się nieobecności Barbary opiekował się Ryszard. Wedle relacji sąsiadów i rodziny wywiązywał się z tych obowiązków bardzo sumiennie, zarówno w stosunku do swoich biologicznych dzieci, jak i wobec swojego pasierba Arka.

Barbary Wolany: fakty z życiorysu

Barbara przyjeżdża na Śląsk z Nowej Rudy. Wieczna hipiska, nie chce jej się pracować, lubi imprezy. Do tego stopnia, że potrafi pić kilka dni. W Chorzowie poznaje Janusza. Spotykają się, Barbara zachodzi w ciążę. Para bierze ślub, na świat przychodzi Arek. Ale niedługo później Barbara zostaje wdową. W 1989 r. doszło do nieszczęśliwego wypadku. Janusz wypadł przez okno.

Strata męża niespecjalnie zmienia usposobienie Barbary. Spotyka się ze znajomymi, chodzi na imprezy. Na jednej z nich poznaje wysokiego bruneta. Ryszard Wolany też lubi wypić. Więc oboje piją i rozmawiają. O tym, że życie ich nie rozpieszczało. Bo oboje musieli kraść, oboje mieli za sobą odsiadki. Nikt ich nie rozumie, a oni przecież chcą żyć po swojemu.

Rok po śmierci Janusza 29-letnia Barbara Wolany zostaje żoną o dwa lata starszego Ryszarda. Ten traktuje Arka jak własnego syna. Nowa rodzina mieszka w kamienicy przy ul. Katowickiej 75 w Chorzowie. W domu jest wszystko co trzeba. Meblościanka, telewizor, meble kuchenne. Ale luksusów nie ma.

Ryszard stara się, by w domu było czysto. Barbara jest na to zbyt leniwa. Mąż jej to wybacza. Na świat przychodzą dzieci. Najpierw Ilona, później Sebastian i w końcu Andżelika. Ryszard chce dbać o rodzinę, potrzebuje pieniędzy. Kumple namawiają go do kilku kradzieży. Wolany wpada, idzie na krótko siedzieć. Powrót do domu nie oznacza szczęścia i spokoju. Barbara pije. Kiedy wpadnie w ciąg, znika z domu. Jedzie gdzieś w Polskę, a Ryszard siedzi w domu i zajmuje się dziećmi.

Sąsiedzi słyszą, jak małżeństwo się kłóci, ale z ulgą widzą, że dzieci są zawsze czyste i dobrze ubrane. Dwójka starszych chodzi do przedszkola. Ani na Arka, ani na Ilonę przedszkolanki nie mogą powiedzieć złego słowa. Dzieci są zadbane, najedzone i grzeczne.

Ryszard znajduje pracę w stróżówce w przedsiębiorstwie produkcji chemicznej „Prodryn”. Na zmianie pracuje z kolegą. Barbara siedzi w domu.

Zabił żonę i dzieci?

10 lutego Ryszard zjawił się w chorzowskim MOPSie, gdzie pobrał przysługujący rodzinie zasiłek i bony żywnościowe. Na pytanie pracownicy MOPS-u o Barbarę, odpowiedział, że żona wraz z dziećmi udała się na czas ferii do Zwardonia.

Było to o tyle dziwne, że rodzina Wolanów nie należała do zamożnych. Pomagał im MOPS. Ryszard pobierał niewielką pensję, pracując jako portier w jednym z zakładów pracy na terenie Chorzowa. Barbara nie pracowała w ogóle. Nie mogli zatem pozwolić sobie na wyjazd wraz z dziećmi na ferie.

Barbara Wolany: czy padła ofiarą zabójstwa?

Jeszcze tego samego dnia Ryszard odwiedził swoją matkę i oświadczył jej, że „więcej Basi i dzieci nie zobaczy”. Wieczorem pijanego Ryszarda widziała sąsiadka. Wolany prosił ją, aby „zapaliła świeczkę za Basię i dzieci”. 12 lutego Ryszard zjawił się pod wpływem alkoholu w pracy. Tam także opowiadał, że zabił swoją żonę i dzieci, a ich ciała zakopał. Nikt jednak nie wziął jego opowieści na poważnie ze względu na jego nietrzeźwość.

20 lutego w kamienicy przy Katowickiej pojawiają się matka i siostra Ryszarda. Nie widziały go od kilku dni, a wcześniej tak dziwnie się zachowywał, dziwnie gadał. W mieszkaniu Wolanych jest bardzo cicho. W przedpokoju stoją wózki dzieci, wiszą dziecięce kurtki, palto Barbary. Kobiety wchodzą do kuchni i po chwili krzyczą. Na kołdrze ułożonej na podłodze pod kuchenką leży Rysiek. Z jego szyi na tors pokryty wytatuowanymi wizerunkami kobiet wylała się krew. Na stole butelki po winie i stosy niedopałków klubowych.

– Baśka!- krzyczy matka z siostrą. Odpowiada im cisza.

Kilka minut później  w mieszkaniu Wolanych pracują policjanci. Na miejscu pojawia się prokurator, lekarz.

– Tu jest jakaś kartka – wskazuje jeden z policjantów.

Na kuchennym stole leży odręczny zapisek. „Mamo włącz magnetofon”. Śledczy włączają i słyszą wyjątkowo dramatyczne wyznanie…

Testament na magnetofonowej kasecie

„Najdroższa mamo, kiedy będziesz słuchała tej taśmy, mnie już wśród żywych nie będzie, ponieważ stało się to, czego najbardziej się obawiałem, kiedy zawsze mówiłem, że prędzej czy później, jeśli tak będzie postępować, do tego dojdzie. Dziewiątego zeszła z tego świata wraz z dziećmi, a ja dzisiaj, to jest w niedzielę. Gdy będziesz słuchała tej taśmy, mnie już na świecie nie będzie, bo tylko jedna może być kara za to co się stało. Nie opłakujcie mnie, bo nie ma sensu.

Takich jak ja się nie opłakuje. Oni leżą gdzieś na cmentarzu, tukej gdzie Janusz, ale gdzie, to tylko ja wiem i Pan Bóg. Cóż więcej mogę powiedzieć… Stało się, bo stać się musiało. Mamo, te samochody są dla Grzesia, łachy też, weźcie co uważacie, ino mieszkanie ostowcie Mietkowi, bo mnie już nic nie potrzeba. I tak, jak żech wom godoł, nie chca żadnego pogrzebu, nie chca żadnych kujwa pochówków. Tak macie zrobić, żeby było dobrze. No…”.

Głos Ryszarda na nagraniu jest spokojny. Momentami podniosły.

Po sekcji ciała Wolanego wiadomo, że mężczyzna musiał pić. Najprawdopodobniej przez całą sobotę. W niedzielę 13 lutego popełnił samobójstwo. Śledczy ponad wszelką wątpliwość wykluczają udział osób trzecich. Ryszard podciął sobie gardło znalezioną w pobliżu zwłok żyletką. Takie są fakty? Tylko gdzie podziała się Barbara i dzieci?

Barbara Wolany: bardzo trudne śledztwo

Policjanci dokładnie sprawdzają mieszkanie. Na miejscu są wszystkie dokumenty Barbary i dzieci, ich zimowe ubrania. Matka Ryszarda potwierdza, że nie brakuje żadnych osobistych rzeczy. Funkcjonariusze sprawdzają i badają każdy centymetr mieszkania. Poza krwią Ryszarda nie ma żadnych innych śladów krwi. Nic nie świadczy o tym, że w mieszkaniu doszło do bójki, jakiegoś szarpania.

Zdjęcia Barbary i dzieci rozsyłane są do wszystkich komend w kraju. Śledczy analizują nagrane słowa Wolanego.

 – Mówi o Januszu. Może chodzi o pierwszego męża Barbary? – mówią. Ustalają, że ten został pochowany na cmentarzu w Chorzowie przy ul. Drzymały. To ponad kilometr drogi od mieszkania Wolanych.

Śledczy spotykają się z miejscowym proboszczem. Mówią, że muszą sprawdzić nie tylko grób Janusza, ale też inne groby. Mogiła Janusza nietknięta. Na świeżych grobach leży śnieg, ziemia jest zamarznięta. Nie widać, żadnych śladów. Sprawdzane są też grobowce. Ale nie ma śladów świadczących o tym, że ktoś przy nich majstrował, próbował je otworzyć.

Policjanci sprawdzają kanały, piwnice w okolicznych domach. W Chorzowie budowana jest Drogowa Trasa Średnicowa. Śledczy jeżdżą też na budowę. Bezskutecznie. Nadzieja pojawia się na chwilę. Na policję zgłasza się dwóch świadków. Pacjentka ze szpitala w pobliżu cmentarza przy ul. Drzymały. I miejscowy zbieracz złomu. Kobieta opowiada, że w szpitalu nie mogła spać. Nocami patrzyła przez okno. Widziała sylwetkę mężczyzny. Dziwnie się zachowywał, pojawiał się i znikał. Tyle mówi świadek. Nie potrafi ani opisać mężczyzny ani też nic więcej podać.

Złomiarz z kolei zgłasza kradzież ręcznego wózka. Czy mógł go ukraść Wolany, by przewieźć zwłoki? Rodzina przecież nie miała samochodu. Te, o których mówi Ryszard na nagraniu, to najpewniej dziecięce zabawki. Teoretycznie mógł ukraść, ale co więcej z tego wynika?

Pytania bez odpowiedzi

Czy rzeczywiście Ryszard zabił żonę i dzieci? I nikt niczego nie słyszał, nie widział? Policjanci maglują sąsiadów. Ci zapewniają, że nic. I w tym, co mówią, są wiarygodni. Policjanci myślą tak: mógł udusić ich w nocy. Dzieci głęboko spały, kobieta być może zasnęła po alkoholu. I było cicho, bez krzyków i szamotania. Ale jak Wolany z mieszkania wyniósł pięć ciał i nikt niczego nie widział?

Czy ciała mogły zostać rozpuszczone? W „Prodrynie”, owszem, produkuje się chemikalia, Wolany mógł mieć do nich dostęp, ale nie na tyle silne, by rozpuścić ludzkie zwłoki. Jeśli nawet tak by się stało, to gdzieś poza mieszkaniem.

– Bardzo dobrze zapoznałem się z całym materiałem dowodowym w tej sprawie i nie mam wątpliwości, że śledztwo było prowadzone wzorcowo. Nawet przy użyciu dzisiejszych, nowoczesnych technik kryminalistycznych, nic więcej w tym przypadku nie można było zrobić – powiedział w 2017 roku Cezary Golik, zastępca prokuratora rejonowego w Chorzowie.

– Dla mnie osobiście najbardziej prawdopodobną tezą jest morderstwo dokonane przez Wolanego. Wszystko wskazuje na to, że na zawsze pozostanie zagadką to, w jaki sposób pozbył się zwłok żony i dzieci. W tej sprawie nie jestem w stanie postawić najmniejszej hipotezy – dodaje prokurator.

To jedna z najtrudniejszych, najbardziej zagadkowych spraw w historii polskiej kryminalistyki. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, sporządzono progresje wiekowe Barbary i Ilony Wolanych.

Sprawy do dzisiaj nie udało się rozwikłać!

Źródło: zaginieniprzedlaty.com, wyborcza.pl, magazyndetektyw.pl

Fot. policja.pl, dziennikzachodni.pl