Beata Jałocha jeździ na wózku przez samobójcę

Czarna kartka z kalendarza: 18 maja. 18 maja 2013 roku Beata Jałocha, fizjoterapeutka i trenerka fitness, przechodziła obok budynku przy ul. Grójeckiej 101 na warszawskiej Ochocie. Nagle spadł na nią 22-letni Marek M. Mężczyzna, postanowił popełnić samobójstwo i wyskoczył z siódmego piętra z wynajmowanego mieszkania.

Sobota, 18 maja 2013 roku, Beata przesunęła pacjentów na rano, żeby później spokojnie pojechać ze swoim partnerem na basen. Pierwszą terapię skończyła po dziewiątej, pojechała do domu, żeby podładować telefon. Poinformowała kolejną pacjentkę, że chwile się spóźni. Zaparkowała samochód przy ulicy Grójeckiej i ruszyła w kierunku mieszkania pacjentki. To był piękny, słoneczny dzień…

Beata Jałocha nie poddała się

22-letni Marek M. spadł prosto na Beatę Jałochę i zginął na miejscu. Natomiast 27-letnia kobieta została ciężko ranna. Trafiła do szpitala m.in. ze zgilotowanym kręgosłupem, przerwanym rdzeniem kręgowym i złamaniem kości piszczelowej. Doznała całkowitego uszkodzenia rdzenia z przerwaniem ciągłości.  Drugiego dnia pobytu w szpitalu lekarz wydał wyrok: „Ma pani całkowite uszkodzenie rdzenia z przerwaniem ciągłości. Nic już tego nie zmieni”. Beata Jałocha jako fizjoterapeutka była świadoma tego, co ją czeka. Zaczęła działać i przygotowała odpowiedni plan. Najważniejszym punktem była walka o przyszłość i to, żeby wieść normalne życie. Chociaż los ciężko ją doświadczył, nie poddała się. Postanowiła, że wypadek nie odbierze jej życia.

Dziś Beata Jałocha porusza się na wózku inwalidzkim. Wciąż jest jednak pełna życia i zaraża optymizmem wszystkich w swoim otoczeniu. Wiele osób poznając jej historię przewartościowało swoje życie.

Historia życia Beaty Jołochy zainspirowała reżysera Jana Bzdawkę do zrealizowania musicalu „Niebo” opartego na jej losach. Premiera odbyła się w czerwcu 2021 roku w Tetrze Muzycznym Roma.