Bohdan Piasecki zginął za grzechy ojca?

Bolesław Piasecki był w latach 1935-39 przywódcą Ruchu Narodowo-Radykalnego „Falanga”, który szerzył idee antysemickie i faszystowskie. Pomimo tego, że organizacja była zdelegalizowana, miała wielu zwolenników. Falanga posiadała liczne bojówki, które stały za aktami terroru wymierzonymi w ludność żydowską i przeciwników politycznych. Demolowali sklepy i napadali. 1 maja 1937 roku falangiści oddali strzały do uczestników pochodu, w wyniku czego zginęło dziecko i kilka osób zostało rannych. Organizacja była także odpowiedzialna za kilka zamachów bombowych na siedziby Związku Nauczycielstwa Polskiego.

Po drugiej wojnie światowej stworzył stowarzyszenie „Pax”, które zrzeszało katolików współpracujących z socjalistycznym systemem. Stowarzyszenie miało służyć podporządkowaniu Kościoła Katolickiego władzy. Był autorem pomysłu, by na stanowiska biskupów typowani byli kandydaci z ramienia PZPR. Po zdecydowanej odmowie kardynała Stefana Wyszyńskiego drogi „Paxu” i Kościoła rozeszły się. Wkrótce potem również Stolica Apostolska potępiła jego poglądy przedstawiane w swoich licznych publikacjach i trafił on do indeksu literatury zakazanej. W 1956 roku tuż przed porwaniem jego syna miała miejsce odwilż polityczna. Opowiedział się po stronie prostalinowskiej frakcji, która jego zdaniem miała zwalczać żydowskie wpływy w rządzie.

Był dwukrotnie żonaty. Pierwsza żona Halina (z domu Kopeć) zginęła w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie ponownie się ożenił z Barbarą (z domu Kolendo). Z pierwszego małżeństwa miał dwóch synów Bohdana i Jarosława.

Bohdan Piasecki urodził się 12 sierpnia 1941 roku. Uczęszczał do liceum św. Augustyna na ul. Naruszewicza 32 w Warszawie, które było powiązane ze stowarzyszeniem „Pax”. Był uczniem X klasy.

22 stycznia 1957 roku skończył lekcje o godzinie 13.30. Wyszedł ze szkoły i wraz z trójką kolegów szli ulicą Naruszewicza, w kierunku Puławskiej. Około godziny 13.50, na wysokości ulicy Wejnerta, do chłopców podszedł mężczyzna i spytał, który z nich to Piasecki. Po krótkiej rozmowie na stronie chłopak wsiadł z nim do taksówki, przy której czekał jeszcze jeden mężczyzna. W trójkę odjechali w kierunku ulicy Malczewskiego. Koledzy Bohdana zdołali zapamiętać numer rejestracyjny czarnej Warszawy: T-75-222.

Po dłuższym czasie Wojciech Szczęsny zawiadomił o dziwnym zdarzeniu brata Bohdana – Jarosława, który był jeszcze w szkole. Po upływie godziny zdecydowali się udać do domu Piaseckich na ulicy Krasickiego 7, skąd zawiadomili ojca, a ten niezwłocznie MSW. Milicja rozpoczęła poszukiwania czarnej taksówki.

Po dwóch godzinach od zaginięcia, dyrektor gimnazjum Stanisław Pacuła, odebrał telefon z Ministerstwa Oświaty, w którym pracownik pytał czy Bohdan Piasecki to syn Bolesława. Mniej więcej w tym samym czasie ojciec chłopaka odebrał telefon z żądaniem okupu. Od tego momentu nie było już wątpliwości, że doszło do porwania.

Porywacze zażądali 100 tys. zł i 4 tys. dolarów okupu. Była to ogromna kwota zważywszy, że w 1957 roku przeciętne roczne wynagrodzenie kształtowało się na poziomie 15 tys. zł, a 4 tys. dolarów na czarnym rynku miało wartość około 0,5 mln zł. Instrukcję, co do przekazania tej kwoty, Bolesław Piasecki miał znaleźć w Urzędzie Pocztowym nr 1 na poste restante.

Okup miał być przekazany w restauracji „Kameralnej” przy ul. Foksal w Warszawie. Do tego zadania został wyznaczony ksiądz Suwała. Na miejscu otrzymał on telefon, żeby udał się z pieniędzmi pod adres Na Skarpie 65, gdzie znalazł instrukcję by pojechać na Jakubowską 16. Następna wskazówka porywaczy prowadziła na Wał Miedzeszyński, gdzie również nie doszło do przekazania okupu. Ksiądz na miejscu znalazł jedynie pusty pantofel. Trasa księdza Suwały była monitorowana przez funkcjonariuszy w cywilu. Początkowo sądzono, że porywacze zorientowali się, że Piasecki współpracował z organami ścigania i dlatego nie zdecydowali się ujawnić.

24 stycznia 1957 roku Bolesław Piasecki odebrał kolejny telefon od porywaczy. Podczas rozmowy nieznany rozmówca potwierdził te przypuszczenia i podniósł kwotę okupu o 100 tys. zł. List z instrukcją miał się znajdować w drzwiach kościoła Św. Krzyża. Po jego odbiór został skierowany bliski współpracownik Piaseckiego z „Paxu” Ryszard Reiff, jednak był to kolejny ślepy zaułek. W punkcie wskazanym przez porywaczy nie było żadnych wskazówek.

W kolejny dzień porywacze ponownie skontaktowali się z Bolesławem Piaseckim i polecili czekać na telefon, 28 stycznia, w domu pisarza Jana Dobraczyńskiego. Jednak nikt nie zadzwonił, a kontakt z porywaczami urwał się na dobre.

Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa Wydanie Specjalne 4/2023 (tekst Konrada Szymalaka pt. Za grzechy ojca). Cały numer do kupienia TUTAJ.