Brutalne morderstwa kobiet w Chicago

Wdeszczowy poniedziałek, 1 czerwca 1981 roku, trzech oficerów z wydziału dochodzeniowo-śledczego pojechało sprawdzić informację otrzymaną przez telefon o zwłokach odkrytych w pobliżu hotelu „Moonlit”, w miejscowości Villa Park, na obrzeżach Chicago. Wezwanie do tego miejsca nie było dla nich zaskoczeniem. Tamten hotel położony wśród sklepów ze starzyzną, barów i restauracji szybkiej obsługi, znany był z obecności w nim podejrzanych gości. Krążyły pogłoski, że można tam było spotkać się z kimś na szybki seks lub kupić działkę narkotyków.

Makabrycznego odkrycia dokonano dzięki pokojówce hotelowej, która jako pierwsza zwróciła uwagę na okropny zapach unoszący się w powietrzu dookoła hotelu, który z każdym kolejnym dniem stawał się coraz gorszy. W końcu kierownik wybrał się na zaśmiecone pole za budynkiem, aby sprawdzić, co było źródłem fetoru. Spodziewał się znaleźć martwe zwierzę. Zamiast niego ujrzał szczątki młodej kobiety składające się w głównej mierze z kości i przylegających do nich kawałków mięsa. Niezwłocznie wrócił do hotelu, skąd zadzwonił na policję.

Przybyli na miejsce śledczy stwierdzili, że zwłoki leżały tam od jakiegoś czasu. Znajdowały się w stanie daleko posuniętego rozkładu, przez co można było zobaczyć prawie cały szkielet oraz żerujące na nim robactwo. Najwyraźniej kobietę zamordowano, ponieważ miała skute kajdankami nadgarstki. Do ust wciśnięto jej kawałek szmatki, który służył jako knebel. Denatka ubrana była w sweter i majtki, które ściągnięto na wysokość ud. W skarpetkach miała ukryty mały zwitek banknotów, więc rabunek nie mógł być motywem zbrodni. Kluczową kwestią w tamtym momencie było ustalenie tożsamości zamordowanej. A następnie ustalenie przedziału czasowego od chwili jej śmierci do momentu odkrycia zwłok. Biorąc pod uwagę zaawansowany rozkład jej ciała, było to nie lada wyzwaniem dla koronera.

Śledczy musieli także ustalić, czy miejsce porzucenia zwłok było również miejscem zamordowania kobiety. Fakt, że nikt nie zgłosił jeszcze zaginięcia mógł wskazywać na to, że ciało leżało tam niezbyt długo. Jedną z pierwszych rzeczy, którą musieli sprawdzić śledczy była gleba znajdująca się pod zwłokami, aby ustalić, czy przeniknęły do niej płyny ustrojowe.

Szczątki kobiety dostarczono zastępcy koronera, Pete’owi Siekmanowi, aby mógł spróbować ustalić przyczynę i rodzaj śmierci, a także pobrać odciski palców oraz zębów ofiary i porównać je z bazą osób zaginionych. Nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów, toteż śledczy zadzwonili do wydziału policji w Chicago i dowiedzieli się, że praktyka chowania pieniędzy do skarpetek najprawdopodobniej wskazywała na to, że ofiara była prostytutką. To znacznie utrudniło proces identyfikacji zwłok, jednak dzięki odciskom palców i uzębienia ofiary udało się w ciągu niespełna dwóch tygodni ustalić jej tożsamość.

Denatką była 26-letnia czarnoskóra Linda Sutton. Tak jak podejrzewano, okazała się prostytutką z bogatą kartoteką policyjną. Miała także dwoje dzieci, które na co dzień mieszkały z jej matką. Pomimo zaawansowanego stanu rozkładu ciała koronerowi udało się ustalić, że kobieta nie żyła od zaledwie trzech dni. Daleko posunięty rozkład zwłok był spowodowany rozległymi ranami klatki piersiowej, z której usunięto piersi, co z kolei doprowadziło do inwazji pasożytów. Te ostatnie pożarły ciało w rekordowym tempie. Ta kobieta została przed śmiercią brutalnie pobita i okaleczona. A najgorsze okazało się to, że nie była ostatnią, którą znaleziono.

W piątek, 12 lutego 1982 roku, pewna 35-letnia kelnerka została uprowadzona w pobliżu swojego auta, które pozostawiła na poboczu drogi. Wskaźnik paliwa pokazywał, że w baku zabrakło jej benzyny i prawdopodobnie porwano ją, gdy szukała pomocy. Torebka kobiety leżała na przednim siedzeniu, a kluczyki wciąż tkwiły w stacyjce. W trakcie przeszukiwania okolicy natrafiono na jej nagie ciało porzucone na nasypie obok drogi. Kobieta została zgwałcona i okaleczona. Przedstawicieli prasy poproszono wówczas, aby nie informowała opinii publicznej o tym, że jej pierś została amputowana, żeby policja mogła później wykorzystać ten szczegół podczas przesłuchiwania ewentualnego podejrzanego.

Kilka dni później odkryto ciało kobiety pochodzenia latynoskiego z pierścionkiem zaręczynowym nadal tkwiącym na serdecznym palcu prawej ręki. Ona także została zgwałcona i uduszona. Chociaż jej piersi nie zostały odcięte, mocno je pogryziono. Morderca musiał masturbować się nad jej ciałem, ponieważ widniały na nim ślady nasienia. Według opinii psychiatry współpracującego z policją sprawca tej zbrodni był miejscowym mężczyzną, który prawdopodobnie kochał zwierzęta i posiadał własną rodzinę. Miał też ciemną stronę swojej osobowości, o której nikt nie wiedział, przeradzając się nocami w okrutnego psychopatycznego mordercę.

W sobotę, 15 maja 1982 roku, w miejscowości Elmhurst, na przedmieściach Chicago, zaginęła 21-latka polskiego pochodzenia, Lorraine Borowski. Kobieta została uprowadzona przed biurem handlu nieruchomościami, w którym pracowała, gdy przechodziła samotnie przez parking. Na parkingu pozostały jedynie jej buty i torebka. Szczątki kobiety odnaleziono pięć miesięcy później na cmentarzu Clarendon Hills w Villa Park, niedaleko miejsca porzucenia zwłok Lindy Sutton. Sekcja zwłok wykazała, że została wielokrotnie zgwałcona, a potem owinięto drut wokół jej lewej piersi, który zaciskano tak mocno, aż udało się oddzielić ją od reszty ciała. W końcu okaleczoną kobietę zabito jednym ciosem siekiery w głowę. Nieznany sprawca tych brutalnych morderstw nie czekał zbyt długo na kolejny atak.

Brutalne morderstwa kobiet. Chcesz poznać tą makabryczną historię? Sięgnij po Detektywa 10/2023 (tekst Jarosława Szklarka pt. „Załoga Rozpruwaczy” z Chicago). Cały numer do kupienia TUTAJ.