Damian Rogulski: zabili go koledzy z sąsiedztwa

Damian Rogulski wyszedł z psem na wieczorny spacer wokół bloku. Do domu już nie wrócił. Był wieczór 2 stycznia 2004 roku. Skatowali go koledzy z sąsiedztwa. Tacy, o których niekiedy mówi się dresiarze. Zabili bez powodu. Chłopak znalazł się w złym miejscu o niewłaściwej porze…

Policja szybko zatrzymała trzech nastolatków w wieku 16 i 17 lat, podejrzanych o zabójstwo. Najstarszy był sąsiadem zamordowanego chłopca. Dwaj byli już karani; wszyscy mieli nadzór kuratora.

W jego pogrzebie uczestniczyły tłumy pabianiczan. Na pogrzeb oprócz rodziny przyszli sąsiedzi, znajomi, koledzy szkolni i nauczyciele Damiana, a także całkiem obcy ludzie, którzy chcieli uczcić pamięć chłopca i zaprotestować przeciw zwyrodnieniu obyczajów. Jeszcze długo po zakończeniu pogrzebu stali nad grobem gimnazjalisty. Nikt nie mógł uwierzyć w tak okrutną i bezsensowną zbrodnię.

– To mogło spotkać każdego z nas…

– Wciąż nie mogę uwierzyć, że Damiana nie ma już wśród nas

– „To nie są ludzie, tylko zwierzęta”, „śmierć za śmierć” – takie opinie padały z ust niektórych uczestników pogrzebu.

Damian Rogulski: kulisy dramatu

Dziennikarze „Życia Pabianic” z zegarmistrzowską precyzją odtworzyli przebieg tamtego tragicznego wieczora.

Godz. 22.25 – Damian (uczeń Gimnazjum nr 2) wychodzi z 4-miesięcznym psem na spacer. Nie opuszcza podwórka przy ul. Pułaskiego 14. Nie boi się, bo tutaj na III piętrze mieszka od 6 lat. W bramie spotyka trzech starszych chłopaków. Zna jednego z nich – to sąsiad z I piętra. Idą w głąb podwórka. Między komórkami, gdzie stoją dwa samotne drzewa, każą Damianowi przywiązać psa do krat w murze. Wtedy jeden z szesnastolatków uderza Damiana w twarz. Chłopiec upada na ziemię. Kopią go. Krępują mu ręce i nogi kablem, który wyciągnęli ze śmietnika. Damian krzyczy. Żeby zamilkł, obwiązują mu wokół szyi sznur od bielizny zerwany z drzewa. Kilka razy zaciskają pętlę. Damian milknie. Gdy przestaje się ruszać, zostawiają go na śniegu i odchodzą. W bramie jeden z nastolatków rzuca: „Ale odjebaliśmy numer”. Spokojnie się rozchodzą.

23.05 – Przemysław (sąsiad Damiana) wraca do domu. Kładzie się spać. Do domu wraca też Michał. Jest wystraszony. Krzysztof nie zamierza kłaść się do łóżka. Idzie do klubu bilardowego Mariańska.

23.15 – mama Damiana – Małgorzata Grala wychodzi szukać syna. Chodzi po podwórku i nawołuje. Nadaremnie. Kilka metrów od komórek widzi uwiązanego psa. Obok leży Damian. Ma zimne ręce, ale jeszcze ciepłą twarz. Próbuje go reanimować. Wzywa pogotowie. Damian już nie żyje.

23.20 – przyjeżdża policja. Technicy zabezpieczają ślady, fotografują miejsce zbrodni. Matki nie mogą przesłuchać – jest w szoku. Policjanci typują podejrzanych.

23.50 – policja puka do mieszkania Przemysława. Godzinę później na komendzie chłopak przyznaje się do winy.

Sobota, godz. 3.00 – zatrzymują Krzysztofa w klubie Mariańska. Pół godziny później policja wpada do domu Michała. Obaj przyznają się do winy.

Sobota, godziny wieczorne – pabianicka prokuratura stawia całej trójce zarzut zabójstwa, sąd orzeka areszt tymczasowy na 3 miesiące.

Oskarżeni

KIM SĄ ZABÓJCY:

Krzysztof – przez trzy lata był wychowywany w Domu Dziecka w Porszewicach. Rodzicom odebrano prawa rodzicielskie, bo pili. Chłopak już wcześniej miał na sumieniu drobne przestępstwa. Był podejrzewany o kradzież klamek z kościoła św. Maksymiliana Kolbego. Na początku 2003 r. wyrwał torebkę kobiecie wychodzącej z cmentarza. W czerwcu dokonał czynu lubieżnego na koledze. Wtedy sąd zdecydował, że umieści go w zamkniętym Młodzieżowym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym. Nie było miejsca, więc Krzysztof został w domu dziecka. Chodził do gimnazjum specjalnego w Konstantynowie. Miał kuratora.

Michał – mieszkał przy ul. Żwirki i Wigury. Był zapisany do kl. I Gimnazjum nr 3, ale rzadko pokazywał się w szkole. Ma na koncie rozboje, kradzieże i włamania. Z tego powodu sąd wyznaczył mu kuratora. Jego rodzice nie pracują. Nadużywają alkoholu.

Przemysław – chodził do szkoły specjalnej. Uczył się na stolarza. Ma na sumieniu kradzieże, pobicia, wymuszenia. Miał nadzór kuratorski.

Dlaczego doszło do tej bezsensownej zbrodni?

Wiele wskazuje na to, że kiedy mijał trzech stojących w bramie nastolatków, pies zaczął szczekać. To wkurzyło chłopaków. Kazali chłopcu zająć się psem. Ten im coś odburknął i poszedł dalej. Ruszyli za nim. Zatrzymali się przy trzepaku. Kazali chłopcu przywiązać psa.

Potem Krzysztof uderzył go pięścią w głowę. Damian stracił przytomność i upadł. Wtedy Krzysztof poszedł do śmietnika i wyciągnął kabel. Kawałek dał Michałowi, skrępowali nogi i ręce chłopca. Przemysław ściągnął z drzewa sznur od bielizny i zarzucił Damianowi na szyję. Zacisnął. Gdy chłopiec przestał się ruszać, odeszli. Przemek i Michał wrócili do domów, Krzysiek poszedł z dziewczynami na dyskotekę.

Proces:

Dwaj oskarżeni – Krzysztof K. i Michał P. – przyznali się do winy. W śledztwie, jak i przed sądem wielokrotnie zmieniali wyjaśnienia. Na sali sądowej przeprosili matkę ofiary, ale w ostatnim dniu procesu niespodziewanie również dla swoich obrońców zmienili stanowisko i obaj powiedzieli, że są niewinni. Trzeci z oskarżonych – Przemysław S. tylko po zatrzymaniu przyznał się do winy; później mówił, że wymusili to na nim policjanci i konsekwentnie zaprzeczał, że miał coś wspólnego ze zbrodnią.

Obrońcy oskarżonych wnosili o ich uniewinnienie lub ewentualnie nadzwyczajne złagodzenie kary.

Damian Rogulski: zapadły wyroki

Po dwóch latach trwania procesu Sąd Okręgowy w Łodzi wydał na nich wyrok. – Nie mieli żadnych powodów, by popełnić tę zbrodnię. Bo trudno nazwać powodem to, że ktoś krzywo na nich spojrzał – mówi sędzia Izabela Dercz.

– Tylko jedna kara byłaby sprawiedliwa. Dożywocie, ale nie mogli jej dostać – mówiła dziennikarzom mama zamordowanego chłopca. – Damian był dobrym chłopakiem, miał przed sobą całe życie, a oni mu je zabrali.

Sąd uzasadniając wyrok podkreślił, że głównymi dowodami w tej sprawie były wyjaśnienia dwóch oskarżonych, zarówno ze śledztwa jak i procesu, oraz zeznania świadków – dziewczyn, które tej nocy stały z nimi na klatce schodowej, a także oględziny miejsca zdarzenia. Sąd za wiarygodne uznał te wyjaśnienia oskarżonych, w których przyznali się oni do winy, bo fakty przez nich podane były zbieżne z zeznaniami świadków.

Temida nie znalazła też podstaw do zróżnicowania wymiaru kary, o co wnosiła prokurator. Zdaniem sądu wszyscy oskarżeni są bardzo młodzi i żaden nie dominował w zdarzeniu. Sędzia Izabela Dercz podkreśliła, że z opinii biegłych psychologów i psychiatrów wynika, że cała trójka oskarżonych ma podobną osobowość. Wszyscy reprezentują niski poziom intelektualny i są bezkrytyczni wobec siebie i swych czynów. Zdaniem biegłych, nikłe są też rokowania na przyszłość, jeżeli chodzi o pozytywny rozwój ich osobowości.

Zabójstwo Patrycji z Bytomia. Sprawca miał niespełna 15 lat. Czytaj TUTAJ

Źródło: wp.pl, rmf24.pl, życiepabianic.pl

Fot. pixabay.com