Gwałt w centrum Warszawy. Tą sprawą od kilku dni żyje stolica. Piątek dopisał tragiczne zakończenie. Mimo wysiłków lekarzy nie udało się uratować kobiety. Brutalna napaść na 25-letnią Lizę wstrząsnęła całą Polską.
W piątek, 1 marca rzeczniczka prasowa Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego WUM przekazała w rozmowie z Wirtualną Polską, że nie żyje kobieta, która została brutalnie napadnięta w minioną niedzielę. 25-letnia Liza pochodziła z Białorusi.
– Z przykrością muszę powiedzieć, że pacjentka zmarła. Mimo ogromnych starań lekarzy, w godzinach przedpołudniowych nastąpił zgon. Jest nam bardzo przykro. Okoliczności są tragiczne, informacja jest tragiczna. Lekarze robili wszystko, co w ich mocy – przekazała Barbara Mietkowska. Tragiczna wieść została przekazana partnerowi kobiety, 25-letniemu Danielowi z Ukrainy.
Gwałt w centrum Warszawy: fakty
Do brutalnego ataku doszło w niedzielę 25 lutego około godziny 5:00 rano przy ul. Żurawiej w centrum Warszawy. 25-letnia Liza wracała do domu. 23-letni mężczyzna w kominiarce zaszedł kobietę od tyłu i przyłożył do szyi nóż. W pobliskiej bramie została ciężko pobita, zgwałcona i okradziona.
“Napastnik zaszedł swoją ofiarę od tyłu i przyłożył jej nóż do szyi. Dusząc kobietę i zatykając jej usta, siłą zaciągnął ją do pobliskiej bramy. Nagą i nieprzytomną kobietę leżącą na schodach znalazł dozorca. Kilka minut później w miejscu przestępstwa pojawili się policjanci, którzy wezwali pogotowie ratunkowe, a do czasu jego przybycia udzielili pokrzywdzonej kobiecie pomocy przedmedycznej” – przekazała policja w komunikacie.
Dorian S. trafił na trzy miesiące do aresztu. Mężczyzna usłyszał zarzuty rozboju, przestępstwa na tle seksualnym oraz usiłowania zabójstwa z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Prokuratura zapewne zmieni zarzuty po śmierci kobiety. 23-latkowi grozi do 25 lat pozbawienia wolności, a nawet dożywocie.
Z nieoficjalnych doniesień RMF FM wynika, że 23-latek miał przyznać się do winy, czego śledczy na tym etapie nie potwierdzają. Opinie w sprawie zdrowia psychicznego mężczyzny mają wydać dwaj biegli psychiatrzy. Jeśli stwierdzą taką konieczność, prokuratura może skierować wniosek do sądu o przeprowadzenie obserwacji psychiatrycznej.
Nieoficjalnych doniesień ciąg dalszy
“Podczas przeszukania zajmowanego przez niego lokalu policjanci znaleźli i zabezpieczyli między innymi duży nóż kuchenny i kominiarkę użyte do popełnienia przestępstwa. Wiadomo już, że napastnik zrabował swojej ofierze dwa telefony komórkowe, kilka kart płatniczych oraz portfel” – informowała śródmiejska policja.
Media informowały w ostatnich dniach, że mężczyzna miał w swoim mieszkaniu również książki na temat morderstw i gwałtów. Jak ustalił nieoficjalnie portal Gazeta.pl, w rzeczywistości znaleziono jedną książkę na temat przestępców seksualnych.
Zdaniem śledczych trudno jednak na tym etapie wnioskować, czy ma to jakiekolwiek znaczenie w sprawie. Nie ma na razie dowodu na to, by 23-latek czerpał z tej książki inspirację do przeprowadzenia ataku. Książki o tematyce kryminalnej są obecnie popularne i znajdują się w wielu polskich domach. – Może to mieć znaczenie, ale może nie mieć. Na razie tego nie wiemy – słyszymy.
Dlaczego nikt nie reagował?
Dziennik Fakt” podawał, że “na nagraniach, którymi dysponują właściciele budynków widać, jak w trakcie brutalnego gwałtu obok przechodzili ludzie” i “nikt jednak nie reagował na to, co robił napastnik”.
– Są nagrania, gdzie widać dwie dziewczyny, które wtedy szły obok chodnikiem. Coś tam krzyczały, ale to nie powstrzymało napastnika. Potem szła para chłopak z dziewczyną, ale oni też przeszli i nie zareagowali – mówiła w rozmowie z “Faktem” kobieta, która ma dysponować nagraniami.
– Ludzie nie zdawali sobie w ogóle sprawy z tego, co tam się dzieje. Trudno szukać sensacji i dopatrywać się znieczulicy. Kobieta najprawdopodobniej była już nieprzytomna, poza tym było ciemno – mówi nam osoba znająca szczegóły śledztwa.
Kilka dni po napaści dziennikarze “Super Expressu” rozmawiali z sąsiadami podejrzanego o atak 23-latka. Mężczyzna mieszkał ze swoją dziewczyną w wynajmowanym mieszkaniu w jednej z warszawskich kamienic. Według relacji sąsiadów u pary “nigdy nie było spokojnie”. – Jego dziewczyna mieszka tu od kilku lat. Awantury i kłótnie w mieszkaniu zaczęły się dopiero w momencie, kiedy poznała tego chłopaka. Codziennie słyszałam krzyki – mówiła jedna z sąsiadek. Ta sama kobieta poinformowała, że była także świadkiem zatrzymania Doriana S. – Słyszałam ze swojego mieszkania krzyki na patio: “na glebę, kładź się na glebę” – opowiadała w rozmowie z dziennikiem. Przekazała, że niedługo później zauważyła zakutego w kajdanki młodego mężczyznę, którego wyprowadzała policja.
Więcej o tej sprawie pisaliśmy TUTAJ
Źródło: policja.pl, gazeta.pl, fakt.pl, interia.pl, wp.pl
Fot. pixabay.com