Halina G. – Zagadkowe zabójstwo pielęgniarki. Chłopak rano wyszedł ze swojego pokoju. W domu panowała absolutna cisza. Zdziwił się, bo był przekonany, że jego matka dawno już wstała i krząta się po kuchni. Wyszedł do pracy, ale po powrocie także jej nie zastał. Zaniepokojony odkryciem śladów krwi w korytarzu, postanowił powiadomić policję.
Halina G. mieszkała w Jaśle na Podkarpaciu razem z dwoma dorastającymi synami. W 2014 roku pracowała w tamtejszym szpitalu, jako pielęgniarka na oddziale ratunkowym. Sześć lat wcześniej rozwiodła się z mężem. To nie było udane małżeństwo i w końcu kobieta dojrzała do tego, by iść własną drogą. Mąż, Janusz G., znęcał się nad nią przez lata ich związku. W 2008 roku sąd orzekł rozwód – kobieta zatrzymała synów i wspólny dom. Janusz przeprowadził się na złomowisko, które prowadził w Jaśle.
Mimo że formalnie nie byli już razem, stale utrzymywali kontakt. Miało to związek z konfliktem dotyczącym podziału majątku. Jeszcze, gdy byli małżeństwem, Janusz G. popadł w długi. Aby nie stracić wszystkiego, przepisał nieruchomości na teścia. Kiedy orzeczono rozwód, mężczyzna liczył na zwrot dóbr, ale napotkał opór ze strony rodziny byłej żony. W związku z tym w sądzie toczyła się kolejna rozprawa, tym razem o podział majątku – Janusz G. nie chciał stracić firmy.
Konflikt między dawnymi małżonkami narastał. W 2012 roku Janusz G. groził byłej żonie, że ją zabije. Wreszcie zaatakował ją nożem i zranił w rękę. Kobiecie udało się wtedy uciec i na ulicy zatrzymać przejeżdżające samochody, których pasażerowie udzielili jej pomocy. Janusz G. po prostu zbiegł z miejsca zdarzenia, ale nie ominęły go konsekwencje tego czynu. Dostał wyrok w zawieszeniu i zakaz zbliżania się do Haliny G. na odległość mniejszą niż 50 metrów.
Tajemnicze zniknięcie
5 sierpnia 2014 roku Halina G. wróciła z pracy do domu, po dwunastogodzinnym dyżurze. Ponownie w szpitalu miała się pojawić dopiero kolejnego dnia na nocną zmianę. Miała więc trochę czasu, by odetchnąć. Czekały ją ciężkie dni – zbliżał się moment, kiedy ponownie zobaczy się z byłym mężem na sali sądowej. Rozprawa miała dotyczyć podziału majątku – Halina G. chciała dostać połowę z wartych 1,5 mln zł gruntów.
Ale zanim do tego miało dojść, kobieta planowała odpocząć po pracy. Na wieczór umówiła się z sąsiadką. Około godziny 19 pojawiła się u koleżanki na herbatę i ciastko. Spędziła u niej prawie dwie godziny i wróciła do domu. Tam zastała jeszcze młodszego syna Miłosza, który był w trakcie przygotowań do wyjścia. Wieczór miał spędzić na imprezie z kolegami. Planowali rozpalić grilla. Porozmawiał chwilę z matką, pożegnał się i wyszedł.
Gdy chłopak wrócił do domu, od razu poszedł spać. Nie sprawdzał, czy Halina G. jest w swoim pokoju, nie widział takiej potrzeby. Następnego ranka poszedł, jak zwykle, do pracy. Zaniepokoił się dopiero, gdy po powrocie, nie zastał matki w domu. To było do niej niepodobne, zwłaszcza, że sama miała iść na dyżur dopiero wieczorem. Telewizor w jej sypialni był włączony, a na łóżku leżał telefon. Nie znalazł żadnych wskazówek dotyczących miejsca przebywania kobiety, nie zostawiła mu żadnej wiadomości. Postanowił zgłosić sprawę policji. Chłopak udał się do komisariatu, gdzie poinformował o zniknięciu Haliny G. Funkcjonariusz, który przyjmował zgłoszenie od razu zapytał się, czy matka miała jakichś wrogów.
Zagadkowe zabójstwo pielęgniarki
– Mama i tata byli rozwiedzeni. Przez to nie byli w najlepszych relacjach – odpowiedział na pytanie policjanta.
– Co pan przez to rozumie? – dociekał mundurowy.
– Sprzeczali się o podział majątku. Za kilka dni miała się odbyć kolejna rozprawa. No i ten incydent sprzed dwóch lat…
– Jaki incydent?
– Tata groził mamie, że ją zabije. Napadł ją nawet z nożem. Zranił ją wtedy w rękę, ale udało się jej uciec. Tata dostał wyrok w zawieszeniu i zakaz zbliżania się do niej.
Policjantowi zapaliła się w głowie lampka – często pierwsze podejrzenie pada właśnie na małżonka ofiary. Mundurowi postanowili pojechać do Janusza G., byłego męża zaginionej. Od syna dowiedzieli się, że mężczyzna mieszka na złomowisku, którego jest właścicielem.
– Dzień dobry, pan Janusz G.? – zapytali policjanci po przybyciu na miejsce.
– Tak, a o co chodzi?
– Pańska żona zaginęła. Od wczoraj nie było z nią kontaktu. Czy wiadomo panu coś na ten temat?
– Jak to zaginęła? – zapytał zdziwiony Janusz G. – Nic o tym nie wiem.
– A w jakich relacjach był pan z byłą żoną?
– Nie najlepszych, ale nie mam nic wspólnego z jej zaginięciem.
– Przykro mi, musimy pana zatrzymać do czasu sprawdzenia, czy mówi pan prawdę.
Tym sposobem pierwszy, i jak się potem okazało jedyny podejrzany, został zatrzymany.
Zarzut pozbawienia wolności
Biorąc pod uwagę zdarzenia z przeszłości, sytuacja Janusza G. w momencie zatrzymania nie wyglądała najlepiej. Pogorszyła się znacznie, gdy policjanci wkrótce odnaleźli jego samochód – dostawczego forda transita. Stał zaparkowany kilkaset metrów od domu mężczyzny. Zajęli się nim policyjni technicy, którzy wkrótce ujawnili w środku ślady krwi. Od razu pojawiło się podejrzenie, że może to być krew zaginionej Haliny G., ale śledczy musieli nabrać pewności. Uzyskane próbki, zarówno z samochodu, jak i z domu kobiety, wysłano do analizy do Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Wyników spodziewano się za miesiąc.
Halina G. – Zagadkowe zabójstwo pielęgniarki. Chcesz poznać kulisy tej zbrodni? Sięgnij po Detektywa 9/2023 (tekst Anny Frej pt. Zagadkowe zabójstwo pielęgniarki). Cały numer do kupienia TUTAJ.