Nauczycielka ze Szczecina zginęła, bo lubiła plotki

W środowisku przestępczym mówi się, że ktoś zginął, bo wiedział zbyt wiele. Czy takie sformułowanie można zastosować do 72-letniej staruszki? Emerytowana nauczycielka ze Szczecina lubiła poplotkować z sąsiadkami na klatce schodowej. Jeśli ktoś potrzebował informacji, zawsze zaczepiał panią Łucję. Ona znała wszystkie osiedlowe nowinki.

Łucja P. miała jedną córkę i jednego wnuczka. 26-letni Hieronim Z. aspirował do rangi artysty. Ukończył na akademii muzycznej konserwatorium z gry na trąbce. Mieszkał u rodziców, a zarabiał dorywczo na graniu koncertów. Na osiedlu Słonecznym, gdzie mieszkała Łucja P., chłopak był rozpoznawany po futerale na instrument, który zwykle nosił ze sobą. Babcię odwiedzał często. Nie z troski, ale raczej ze względu na jej emeryturę. Prowadził rozrzutny tryb życia, a kilkaset złotych z grania mu nie starczało.

Łucja P. nie pochwalała postawy życiowej wnuczka. Wzdychała, ale za każdym razem Hieronim wychodził od niej z jakimś banknotem. Niestety, wnuczek był częstym obiektem osiedlowych plotek, które trafiały do Łucji P. Brała go zawsze w obronę. Jednak znacznie bardziej swoją postawą martwił kobietę jej sąsiad przez ścianę, Ryszard C. Recydywista i alkoholik.

Nauczycielka ze Szczecina i nowy sąsiad

W 2002 roku, po śmierci Katarzyny C., jej mieszkanie w bloku Łucji P. odziedziczył 36-letni syn kobiety. Od tamtej pory zaczęła się gehenna emerytowanej nauczycielki. Libacje, krzyki na klatce schodowej i bijatyki pod blokiem. Policja była wzywana przynajmniej dwa razy w tygodniu. Wiosną 2004 roku nastała cisza. Ryszard C. trafił na półtora roku do więzienia. Resocjalizacja nie przyniosła pożądanych skutków. Od razu po wyjściu na wolność, w mieszkaniu rozpoczęła się nieustanna impreza. Łucja P. doszła do wniosku, że jedynie powrót do zakładu karnego mógł przywrócić spokój.

Idź po flaszkę do sklepu! – usłyszała przez uchylone drzwi balkonowe. – Ciekawe za co? Chyba trzeba będzie komuś dać w łeb.

 P. słyszała, że mężczyźni wyszli i po kilkudziesięciu minutach wrócili z alkoholem. Uznała, że sprawą powinna zająć się policja. Złożyła donos na sąsiada i przypadkiem okazało się, że w tym czasie na osiedlu Słonecznym, faktycznie napadnięto kobietę i zrabowano jej torebkę z pieniędzmi. Ryszard C. został aresztowany, a co za tym szło Łucja P. zyskała niebiański spokój w domu.

Nie trwał on długo, gdyż po 48 godzinach C. został zwolniony. Ofiara napadu go nie rozpoznała. Jednak dla emerytki była to wskazówka jak poskromić uciążliwego sąsiada. Wtedy pierwszy raz przyłożyła szklankę do ściany.

Nauczycielka ze Szczecina i jej prywatne dochodzenie

Łucja P., nie mogąc się przez hałas od sąsiada skupić na swoich zajęciach, regularnie śledziła życie Ryszarda C. Wiedziała o tym, że nie płacił alimentów, miał 3 postępowania dochodzeniowe w toku i po spożyciu alkoholu cierpiał na bóle żołądka. Te i inne informacje emerytka puszczała dalej w obieg sąsiadom. Jednak czekała na bardziej sensacyjne doniesienia, które pozwoliłyby posłać C. za kraty na dłużej. Pod koniec 2006 roku „wpadła na trop” planowanej kradzieży złomu z portu w Świnoujściu.

Krępy, niski blondyn Stasiek, który jeździł czerwonym oplem, miał za zadanie zorganizować narzędzia do cięcia metalu. „Pawian”, słynący z nocowania na schodach, miał czekać na dworcu centralnym z ubraniami roboczymi, a stamtąd mieli pojechać na osiedle Słoneczne po mózg operacji, czyli Ryszarda C. Łucja P. z balkonu widziała jak Stasiek przepakowywał narzędzia z auta wraz z C. Złożyła donos. Policja wzięła pod obserwację domniemanych sprawców, a ci zaprowadzili funkcjonariuszy prosto do posesji w Gryfinie, gdzie właściciel zamówił demontaż metalowego ogrodzenia. Wiarygodność informacji Łucji P. na komisariacie spadła niemal do zera.

***

Łucja P. przez następnych kilka lat próbowała zainteresować organy ścigania kolejnymi, niedorzecznymi informacjami na temat sąsiada. Jednak bezskutecznie. Udało się dopiero w grudniu 2009 roku. Kobieta podsłuchała o planach włamania do hurtowni kosmetyków na szczecińskim Babinie. Prawdopodobnie i ta informacja zostałaby przez funkcjonariuszy zignorowana, gdyby nie fakt, że inny informator również wspomniał o takich pogłoskach na temat Ryszarda C. i jego kryminalnych planów. Policjanci przygotowali zasadzkę i C. podczas forsowania bramy został zatrzymany na gorącym uczynku. Został tymczasowo aresztowany, a w domu Łucji P. zapanowała upragniona od lat cisza.

Późnym popołudniem, 24 maja 2012 roku, do drzwi Łucji P. zapukała sąsiadka z dołu. Ze zdziwieniem stwierdziła, że drzwi nie były zamknięte na klucz. Ostrożnie weszła do środka. Na podłodze, w salonie, zobaczyła leżącą P. Sąsiadka podejrzewała zawał lub zasłabnięcie, więc niezwłocznie wezwała karetkę.

Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 3/2022 (tekst Konrada Szymalaka pt. Szklanka przy uchu). Cały numer do kupienia TUTAJ.