Nieudany napad na bank w Zduńskiej Woli

Historia zna wiele spektakularnych napadów na banki. Panuje powszechne przekonanie, że mają one tak długą historię, jak sama bankowość. Ostatnimi czasy nieco modniejsze staje się jednak wysadzanie bankomatów. Gdyby tę drogę obrał 30-letni mieszkaniec Zduńskiej Woli, być może nie wpadłby we własną pułapkę…

Mężczyzna wykorzystując moment, kiedy w łódzkiej placówce bankowej nie było klientów, wszedł do środka i – grożąc pracownikom przedmiotem przypominającym broń – zażądał gotówki. Wtedy jeszcze nie zdawał sobie sprawy z tego, że chęć rabunku będzie początkiem pasma niepowodzeń. Najpierw przez dłuższą chwilę siłował się z szufladą z pieniędzmi. Kiedy po kilku minutach mógł obwieścić sukces i triumfalnie opuścić miejsce rabunku, okazało się, że drzwi od zewnątrz zablokował świadek zdarzenia. Rabuś, nie poddając się, gorączkowo za nie szarpał. Walka była tak zacięta, że w końcu wyrwał klamkę, uniemożliwiając tym samym ucieczkę. Zrezygnowany usiadł na krześle i grzecznie zaczekał na przyjazd policji. Zamiast gotówki, na pamiątkę mógł zabrać wyrwany element drzwi…

Nie tylko napad w Zduńskiej Woli

Za kierownicą siedział nagi mężczyzna. Fotel pasażera zajmował przypięty pasami… łabędź. Z tyłu i w bagażniku znajdowało się kilkanaście kur. Kierowca twierdził, że zwierzęta podróżują autostopem, a ponieważ on sam nie jest wścibski, nie zadawał im pytań o cel podróży. Z pasażerami miał tylko jeden problem, o którym poinformował kontrolujących go funkcjonariuszy – nioski nie chciały zapiąć pasów. Choć to tylko jeden z wielu żartów opowiadanych w kontekście zatargów z prawem, patrząc na policyjne kartoteki śmiało można stwierdzić, że w polskiej rzeczywistości, taki scenariusz byłby jak najbardziej prawdopodobny.

Jednym ze światowych geniuszy zbrodni jest Jerry Frank Townsend – mężczyzna, któremu przypisano zabójstwo sześciu kobiet i brutalny gwałt. Wszystko tylko dlatego, że się nie bronił, a wręcz przeciwnie – potwierdzał udział we wszystkich zdarzeniach. Przyznawał się do makabrycznych morderstw, by… nie smucić śledczych. Geniuszem nazwano go przewrotnie – iloraz inteligencji mężczyzny wynosił 58, a jego umysł rozwinięty był na poziomie 8-latka. Nad Wisłą miano „geniusza zbrodni” ma jednak zupełnie inny wymiar.

Jeśli chcesz poczytać o naszych „geniuszach zbrodni” sięgnij po Detektywa 4/2021 (tekst Anny Rychlewicz pt. „Geniusze zbrodni znad Wisły”). Do kupienia TUTAJ.