Otruła dzieci lekami i próbowała zabić siebie

Miała z nimi wyjątkową więź. Teresa B. wraz z 9-letnią Gabrysią, 5-letnim Mateuszem i 19-letnim Rafałem zamieszkała w Ośrodku Readaptacji Społecznej „Szansa” w Opolu. Azyl nie zapewnił jednak spokoju. Kiedy 9-letnia Gabrysia coraz częściej zaczęła opuszczać lekcje albo przychodzić na zajęcia głodna, dyrektorka szkoły zwróciła się o pomoc do kuratora. Wtedy Teresa B. załamała się i zaczęła się dziwnie zachowywać. Wówczas władze ośrodka zagwarantowały kobiecie pomoc lekarza psychiatry. Ten przepisał leki, którymi Teresa otruła dwójkę swoich dzieci. Sama usiłowała popełnić samobójstwo. Matkę z dwójką nieprzytomnych dzieci znalazł najstarszy syn. Biegli psychiatrzy orzekli, że kobieta w chwili popełnienia czynu była całkowicie niepoczytalna, nie miała zdolności rozpoznania znaczenia swojego czynu ani możliwości pokierowania swoim postępowaniem.

Poszła do sklepu kupić czarny materiał na suknię. – To na pogrzeb męża – powiedziała do sprzedawczyni. Ta odparła: – Moje kondolencje. Kiedy małżonek umarł? – Za dwa tygodnie – odparła Tillie. Najsłynniejsza czarna wdowa i seryjna morderczyni w dziejach amerykańskiej Polonii. Wyróżniała się ponadprzeciętnym talentem kucharskim i szczyciła zdolnością przepowiadania przyszłości, a konkretniej daty śmierci. Umiejętność ta ograniczała się jedynie do jej mężów, a wszystkich łączyło jedno – arszenik, którym ich karmiła. Tillie Klimek, urodzona w Polsce jako Otylia Gburek, oskarżono ją w Chicago w latach 20. XX wieku o otrucie arszenikiem 20 osób. Czasy się zmieniły, a zabójcy nie zawsze ograniczają się do „prostego” mordowania. Śmierć z rąk truciciela nie jest tylko wspomnieniem z tamtych lat.

Związek łączący kobietę i truciznę znany jest od starożytności. Słowo „trucizna” wywodzi się od łacińskiego venenum i – według niektórych – pochodzi od Wenus, czyli starożytnej bogini miłości, piękna i pożądania seksualnego. Dziś, gdy do głosu dochodzi żądza odebrania życia drugiemu człowiekowi, sprawdzoną bronią wydaje się ona – owa trucizna. Ta, wbrew pozorom, nie jest jedynie domeną płci pięknej. W rękach mężczyzny ma ona dokładnie taką samą moc.

Paracelsus, zwany ojcem medycyny nowożytnej, badał wiele substancji chemicznych i analizował je pod kątem wykorzystania ich jako leki. Sprawdzał także ich właściwości trujące. To z jego ust padła słynna wypowiedź: „Cóż jest trucizną? Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja jest trucizną”.

Chcesz poznać więcej podobnych historii? Sięgnij po Detektywa 11/2023 (tekst Anny Rychlewicz pt. Miligram arszeniku,  kropla rtęci). Cały numer do kupienia TUTAJ.