Mieszkaniec Krakowa, Piotr Hyszko, miał na koncie wyrok za dwa zabójstwa, ale już za trzecią z kolei zbrodnię nie zdążył odpowiedzieć przed sądem, bo zmarł. Do dziś pozostała zagadka śmierci dwóch dziewczyn, jego znajomych. Czy to on je zamordował? Odpowiedź na to pytanie mężczyzna zabrał ze sobą do grobu.
Życiorys Hyszki to gotowy scenariusz na serial kryminalny, który byłby przy okazji panoramą systemu penitencjarnego w Polsce, a główny bohater naszej opowieści na własnej skórze dobrze go poznał. Dość powiedzieć, że w więzieniach siedział od lat 50. do 90. XX wieku. W sumie za kratkami jako skazany lub tymczasowo aresztowany spędził około 35 lat ze swojego życia. W jego historii jest jednak wiele luk, bo stare akta uległy zniszczeniu, inne są rozproszone po kraju, część znajduje się w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej. Dlatego poskładać dzieje życia Hyszki jest dziś trudno.
Urodził się w maju 1934 roku w Krakowie. Jego rodzina pochodziła z przedmieść na południu stolicy Małopolski, była niezbyt zamożna, by nie powiedzieć biedna. Piotr miał kilkoro rodzeństwa i przed wojną nie było im lekko. Matka zajmowała się wychowaniem dzieci i razem z mężem trudniła się drobnym handlem na placu targowym. Ojca rozstrzelano w czasie wojny, gdy przebywał w obozie w krakowskim Płaszowie, zatrzymany za ukrywanie Żydów. Hyszko opisywał w jednym ze swoich życiorysów, że jako kilkuletni chłopak był świadkiem śmierci ojca. Akurat przyszedł z matką pod obozowe ogrodzenie, by rodzicowi podać coś do jedzenia. Niespodziewanie niemieccy żołnierze otworzyli ogień do więźniów i Stanisław Hyszko padł martwy. Te wojenne obrazy na długo zapisały się w pamięci małego wtedy Piotra.
Zabójstwo Ireny Hyszko i podejrzenia
Wychowywany bez twardej ręki ojca poszedł własną drogą i wybrał życie poza marginesem prawa. Gdy miał 17 lat, ktoś zgwałcił i zamordował w rodzinnych Wróblowicach jego kilkunastoletnią bratanicę, Irenę. Piotr był w kręgu podejrzanych, ale niczego mu nie udowodniono. Według niepotwierdzonych przekazów alibi dała mu druga siostra.
– Pamiętam tę Irenę, była taka filigranowa. Ja z nią razem do klasy chodziłem. Przychodził do Ireny taki Tadek C. Mnie przesłuchiwano w sprawie jej śmierci, ale nie znaleziono tego, który ją zabił i zostawił w krzakach. Nie wiem, może ona podkochiwała się we mnie? Wszystkie się podkochiwały – wspominał Hyszko po latach przesłuchiwany w sprawie innej zbrodni.
Półtora roku później, czyli w 1953 roku, przyłapano go na kradzieży partii filcu sąsiadowi i za to usłyszał rok więzienia. Wyroku nie odbył w całości, bo wysłano go do pracy w kopalni w Brzeszczach, koło Oświęcimia. Właściwie to zamieniono mu odsiadkę na katorżniczą robotę pod ziemią, gdzie fedrował węgiel. Nie był do końca grzeczny i musiał narozrabiać po pracy, o czym świadczył drugi w życiu wyrok za kradzież. Tym razem to sąd w Chrzanowie skazał go na 9 miesięcy więzienia. Warunkowo został zwolniony do domu w październiku 1954 roku, równocześnie z zakończeniem pracy w kopalni.
Piotr Hyszko: podwójna zbrodnia z zemsty
Po odsiadce Hyszko wrócił w rodzinne strony, do Wróblowic pod Krakowem. Niecały rok później coś go podkusiło i skradł kury sąsiadom, starszemu państwu Ch. Trzy miesiące później trafił przed oblicze Temidy. Sprawa kradzieży drobiu była prosta, a wyrok jaki usłyszał – surowy, bo 18 miesięcy odsiadki. Musiał to przeżywać, bo po odbyciu kary, pod osłoną nocy z 19 na 20 czerwca 1958 roku, Piotr Hyszko pojawił się u małżeństwa Ch. i z zemsty zamordował ich używając brzytwy. Koronnym dowodem winy był jego włos odkryty na odnalezionym przez milicję zakrwawionym narzędziu zbrodni. Przy okazji dokonał rabunku i zabrał ofiarom krowę. Po latach przyznawał, że sąsiad Ch. nie chciał płacić za pracę i to dlatego ukradł mu kury, a potem krowę. Pamiętał, że zwłoki mężczyzny odkryto w stajni i były przykryte gnojem, a jego żona leżała martwa w oborze. O tym, że to on był sprawcą zabójstwa wspominał niechętnie.
Krakowski sąd nie patyczkował się z niepoprawnym recydywistą i wymierzył mu, za podwójną zbrodnię, karę dożywocia. Gdy Piotr Hyszko był na obserwacji psychiatrycznej w szpitalu w Kobierzynie, usiłował dopuścić się kolejnego przestępstwa, czyli zorganizowania ucieczki z innymi badanymi z zamkniętego oddziału sądowego. Tę próbę w ostatniej chwili udaremniono.
***
Za Hyszką na długie lata zamknęły się więzienne bramy, a szczęście uśmiechnęło się do niego dopiero w 1969 roku, gdy znowelizowano kodeks karny. W nowym dokumencie nie było kary dożywotniego pozbawienia wolności. Zamieniono mu wyrok na 25 lat odsiadki. Smak wolności poczuł w lipcu 1979 roku, wyszedł wtedy zza krat po spędzeniu ponad 20 lat w różnych zakładach karnych. Ostatnie na jego drodze było więzienie we Wronkach.
W rodzinnych stronach pojawił się, ale na krótko. Były tego dwa powody. Pierwszy: ludzie pamiętali o jego zbrodni. Ciągnęła się za nim zła sława podwójnego zabójcy, niepoprawnego recydywisty, który ciągle czuł się pokrzywdzony wyrokiem za uśmiercenie państwa Ch. Powtarzał przy każdej okazji, że został niesłusznie skazany. Drugi powód rzadkich pobytów we Wróblowicach? Dostał przydział kwaterunkowy, by zamieszkać w kamienicy przy Krasickiego 24 w Krakowie. Już od 1980 roku pomieszkiwał tam pod numerem 3, a pod nr 1 na parterze, w mieszkaniu naprzeciwko była zameldowana Helena W., bezdzietna, o 18 lat starsza współwłaścicielka kamienicy. Stała się ważną postacią w życiu Hyszki, bo zostali parą na kolejnych 15 lat.
Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 9/2023 (tekst Marcina Grzybczaka pt. Wszystkie tajemnice Piotra Hyszko). Cały numer do kupienia TUTAJ.