Przyborów: tragiczny finał wiejskiej bójki

Czarna kartka z kalendarza: 21 lipca. 21 lipca 2013 roku, późnym popołudniem, w Przyborowie koło Dębicy, doszło do dramatu. 60-letni Grzegorz Ż.  po gwałtownej sprzeczce, ugodził nożem w klatkę piersiową 26-letniego Rafała K. Wszystko to rozegrało się nieopodal miejscowego sklepu. Ciężko ranny zmarł mimo wysiłków lekarzy. Przyborów żył tą sprawą.

Napastnik i ofiara mieszkali w tym samym bloku. Wielokrotnie dochodziło między nimi do scysji. Tym razem chłopak stanął w obronie młodszego o rok kolegi, który wdał się w szamotaninę z Grzegorzem Ż.  Próbował interweniować, ale natknął się na nóż trzymany przez 60-latka. Interwencja skończyła się tragicznie.  

Po tym, jak Grzegorz Ż. śmiertelnie zranił 26-latka, zabarykadował się w swoim mieszkaniu na trzecim piętrze. Wystawił przez okno biało-czerwoną flagę, godło i nie wpuścił policji. Sytuacja wyglądała na tragikomiczną, gdyby nie fakt, że przed chwilą zginął człowiek.

***

Antyterroryści wyciągnęli go ze środka. Grzegorz  Ż. miał 0,7 promila alkoholu we krwi. Tłumaczył potem prokuratorowi, że bał się linczu ze strony ludzi, którzy zgromadzili się pod blokiem. Zaczął do nich jednak przemawiać przez okno. Nie chciał otworzyć drzwi policji, więc wezwano na pomoc antyterrorystów.

Grzegorz Ż. nie cieszył się w okolicy najlepszą opinią. 60-latek miał trzy duże psy, kundle, z którymi wychodził na wieś, nie zakładając im smyczy i kagańców. Dwa z nich zaatakowały matkę z dziećmi, innym razem wystraszyły 8-letnią dziewczynkę, a jeden z nich rzucił się na mieszkankę osiedla, która tak niefortunnie upadła, że złamała rękę. Grzegorz Ż. nadużywał alkoholu, często widywany był ze scyzorykami i nożami.

Przyborów: finał przed sądem

Przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie Ż.  przekonywał, że nie chciał nikogo zabić. Twierdził, że bronił się jedynie przed młodszymi mężczyznami, którzy już wcześniej go bili i prowokowali. Mieli do niego nawet strzelać z wiatrówki.

Grzegorz Ż. odpowiadał nie tylko nie tylko za zabicie 26-latka, ale również za okaleczenie jego kolegi i kierowanie wobec niego gróźb karalnych.

Według jego wersji, w dniu, w którym doszło do tragedii, to Rafał K.., zaczął biec w jego kierunku spod sklepu, tak jakby chciał go zaatakować. Udało mu się go jednak obezwładnić i powalić na ziemię. Rana na głowie 25-lata, powstała, jak twierdzi, od uderzenia o kamień. Szybko zmienił zdanie i przypomniał sobie, że był to nóż, dokładnie scyzoryk. Twierdzi jednak, że sam się otworzył.

Lekarze, którzy zbadali oskarżonego uznali, że w chwili zdarzenia miał ograniczoną poczytalność.

Ostatecznie Grzegorz Ż. był oskarżony o zabójstwo Rafała K., miał też drugi zarzut kierowania gróźb karalnych i spowodowanie obrażeń ciała poprzez uderzenie nożem w głowę innego mężczyzny.

Przyborów: w ramach obrony koniecznej

Sąd uznał, że Grzegorz Ż. działał w ramach obrony koniecznej, jednocześnie przekroczył jednak grancie tej obrony. Rafał K. biegł w jego kierunku, nie miał jednak żadnego narzędzia. Stąd odparcie ataku przy użyciu noża było ze strony Grzegorza Ż. użyciem nieproporcjonalnego środka do zaistniałego zagrożenia. W związku z okolicznościami łagodzącymi sąd wymierzył łagodniejszy wymiar kary, tj. skazał Grzegorza Ż. na 7 lat więzienia. Jednocześnie mężczyzna został uniewinniony z zarzutów kierowania gróźb i uszkodzenia ciała.

Fot. pixabay.com

Zabójstwo 16-letniej Kornelii. Zapadł wyrok. Czytaj TUTAJ.