Skarb tysiąclecia. Była afera, winnych nie było

W 1985 r. ekipa budowlana prowadziła wykopy na terenie starego miasta w Środzie Śląskiej. W dniu 8 czerwca trwały prace przy ul. Daszyńskiego. W pewnym momencie łyżka koparki stłukła gliniane naczynie. Robotnicy i tłum gapiów ujrzeli „białe krążki” porozrzucane na ziemi. Gdy zorientowano się, że to monety poinformowano Rejonowy Urząd Spraw Wewnętrznych. Zanim jednak miejsce odkrycia zostało zabezpieczone grupka ciekawskich dzieci zdołała wyzbierać ok. 300 monet.

Dzień później na miejsce odkrycia przyjechali pracownicy Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu. Znaleziono kolejne gliniane naczynia, a w nich blisko 3500 srebrnych monet o wadze 12,5 kg. W większości były to średniowieczne grosze. Próbowano także odzyskać numizmaty zabrane przez dzieci, ale na apel dyrektora miejscowej szkoły odpowiedziało jedynie pięciu uczniów….

Trzy lata później, 24 maja 1988 r. dokonano kolejnego odkrycia. Robotnicy rozbierający piwnice przy wspomnianej ulicy Daszyńskiego wykopali kolejny gliniany dzban pełen monet. Wedle relacji świadków tłum przypadkowych „poszukiwaczy skarbów” , jaki kłębił się na dnie wykopu, przypominał „piramidę, jaka tworzy się przy grze w rugby”. Początkowo doliczono się czterystu monet, ale robotnicy pracujący na budowie, wypytywani dokładnie o całą sprawę, zwrócili kolejne osiemset. Wśród nich były też złote floreny.

Okazało się, że nie wszystkie numizmaty trafiły w ręce muzealników. Przez kilka kolejnych dni w miejskich barach świętowano odkrycie skarbu. Niektórzy z klientów płacili za piwo … srebrnymi praskimi groszami! Sprawa nabierała coraz większego rozgłosu.

Gruz z budowy wywożono na teren pobliskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. To uruchomiło pomysłowość mieszkańców, którzy postanowili sprawdzić, czy uda się coś jeszcze znaleźć na wysypisku. Trop okazał się słuszny. Pojawiały się kolejne monety. Trafiono nawet na złotą zausznicę. Wszystko przez to, że terenu OSiR’u nie objęto początkowo właściwym nadzorem.

Wieść o złocie przyciągnęła amatorów skarbów z bliższych i dalszych okolic. Kopały całe rodziny z dziećmi. Wydobywano kolejne eksponaty. Ktoś znalazł pierścień, ktoś fragmenty biżuterii, innemu trafiły się złote floreny.

Gdy jeden z mieszkańców zadzwonił z informacją, że ma fragment korony do sprzedania kwestia stała się poważna. Uznano, że poszukiwacze przywłaszczają sobie cenne znaleziska na szkodę Skarbu Państwa. Do akcji wkroczyła milicja, a Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych zarządził rozpoczęcie operacji „Korona”. W Środzie Śląskiej przeszukano kilkadziesiąt mieszkań. Części skarbu odkrywano w meblościankach, włącznikach światła, piwnicach i lodówkach. Kilkanaście osób usłyszało zarzut przywłaszczenia mienia.

W sierpniu 1988 r. do sprawy włączył się minister kultury i sztuki Aleksander Krawczuk. Poinformował, że w ciągu dwóch tygodni odbędzie się skup przedmiotów zagrabionych na terenie miasta i wysypiska gruzu. Każdemu, kto odda coś ze skarbu zostanie wypłacona trzykrotna, rynkowa wartość kruszcu. Osoby te nie będą pociągnięte do odpowiedzialności karnej, a ich dane będą poufne. Dzięki tej akcji odzyskano kolejne eksponaty. Łączna suma wypłat przekroczyła 14 mln złotych. Lwia część tej kwoty, bo aż 10 mln trafiła w ręce osoby, która odkopała złotą koronę i broszę.

Odkrycie skarbu stanowiło nie lada sensację. Równie wielkim wyzwaniem było ustalenie skąd on pochodzi i dlaczego został ukryty. Badacze zaczęli łączyć go z historią Żydów w Środzie Śląskiej. Został znaleziony na terenie dzielnicy zamieszkałej niegdyś przez tę społeczność. Mógł należeć do bankiera i stanowić zastaw pożyczki, którą zaciągnął Karol IV Luksemburg.  Zakładano także, że mógł zostać ukryty w obawie przed pogromem. Taki fakt miał miejsce w 1349 r. we Wrocławiu i bez wątpienia zaniepokoił Żydów średzkich. Podobne nieszczęście dotknęło ich w 1362 r., kiedy to oskarżono ich o trucicielstwo.

Rozmiary i wartość artystyczna odkrywanego etapami skarbu wzbudzają zachwyt. Łącznie znaleziono jedenaście zabytków złotniczych, z których najcenniejsza jest korona kobieca z XIV w. zdobiona orłami i kwiatonami. Ponadto odkryto m.in. zaponę z kameą, pierścienie i zawieszki. Skarb numizmatyczny obejmuje ponad 7700 monet srebrnych i blisko 40 monet złotych.

Kwestia skarbu nadal pozostaje otwarta. Jest prawdopodobne, że znajdą się jeszcze kolejne jego fragmenty. Dla przykładu w 2005 r. odzyskano orła i kwiaton, a dodatkowo pierścień z perłą. Historię tego niezwykłego odkrycia i aktualny stan badań opisuje książka „Skarb Średzki. Trzydziestolecie odkrycia”, pod redakcją Jacka Witeckiego, wydana nakładem Muzeum Narodowego we Wrocławiu.

Do Skarbu Średzkiego należy: złota korona królewska (najprawdopodobniej własność żony czeskiego króla Karola IV Blanki de Valois), 7 tysięcy srebrnych monet – groszy praskich, 39 złotych florenów, wielka brosza, 4 zausznice, złota bransoleta i 3 złote pierścienie oraz złota taśma zdobnicza do laminowania obwolut książek.

Według historyków skarb należał do Żyda średzkiego Mojżesza, który ukrył go w ziemi w obawie przed pogromami ludności żydowskiej na Śląsku. W połowie XIV wieku, kiedy wybuchła epidemia dżumy, jako jej winowajców upatrywano Żydów. Jak się przypuszcza, Mojżesz otrzymał skarb od czeskiego króla jako zastaw za pożyczkę.

Właścicielem skarbu jest Muzeum Narodowe we Wrocławiu, które zdeponowało go w Muzeum Regionalnym w Środzie Śląskiej. Skarb znajduje się w stałej ekspozycji średzkiego muzeum.

Choć od odkrycia skarbu minęło już wiele lat, sprawa nadal budzi wiele emocji. Przekonał się o tym dziennikarz Tomasz Bonek, kiedy zajmował się zawodowo tym tematem. – Nie ulegało wątpliwości, że wkraczałem na grząski grunt. Zbieranie informacji przypłaciłem nawet rozbitym łukiem brwiowym. To było ostrzeżenie, by tematem się nie zajmować. Do dziś nie wiem, komu nadepnąłem na odcisk – opowiadał przed kilkoma laty w rozmowie z dziennikarzem dziennika „Rzeczpospolitsa”.

Z tych poszukiwań, systematyczności w gromadzeniu wszystkich dokumentów i skrupulatnym rejestrowaniu kolejnych zdarzeń związanych ze skarbem, między innymi pojawiania się kolejnych tajemniczych sprzedawców elementów kosztowności narodziła się książka „Miasto skarbów”, kolejna publikacja Bonka na ten temat po książkowym reportażu „Przeklęty skarb”.

– Ta historia jeszcze się nie skończyła. Nie wiadomo, jaka część średzkiego bogactwa przepadła bezpowrotnie. Do tej przerażającej grabieży doszło, bo obowiązujące wówczas procedury były niedoskonałe, a panująca powszechnie korupcja dokonała reszty – wyjaśnia Tomasz Bonek. I dodaje, że i współcześnie nie mamy sprawnego systemu przeciwdziałania grabieży dzieł sztuki i historycznych dóbr narodowych. – Wprawdzie w ostatnim dziesięcioleciu Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nagrodziło 36 znalazców, którzy odkryte skarby, na przykład monety, naczynia liturgiczne, broń, cenne dokumenty lub starożytne miejsca pochówku postanowili zgłosić organom państwowym, to jednak nadal bardzo często poszukiwacze i eksploratorzy okazują się łupieżcami – mówi autor „Miasta skarbów”.

tag: skarb tysiąclecia

Źródło: skarbnicanarodowa.pl, rp.pl,