Stefan J. został otruty przez swoją żonę

67-latka wyliczyła, że ubezpieczenie na życie i odszkodowanie z pracy jej męża, z powodzeniem pokryłoby wszelkie długi. Do kanapek, które każdego ranka przygotowywała małżonkowi do pracy, dosypała saletry – popularnego środka konserwującego, stosowanego także do produkcji materiałów wybuchowych. W spisku towarzyszył jej niepełnosprawny 32-letni syn. 24 marca 2009 roku, po rozpoczęciu pracy, Stefan J. zjadł zrobione przez żonę kanapki. Po śniadaniu nagle osunął się na ziemię. Wezwane na miejsce pogotowie stwierdziło wówczas zawał serca. Rok później sprawa odżyła. Do śledczych zgłosiła się koleżanka Grażyny J., która stwierdziła, że ta mogła przyczynić się do śmierci męża. Badania potwierdziły jej wersję. Trucicielka i jej syn nie wyrazili skruchy. Poprosili natomiast o niski wymiar kary. Kobietę skazano na 25 lat pozbawienia wolności, mężczyzna spędzi za kratami 15 lat.

Poszła do sklepu kupić czarny materiał na suknię. – To na pogrzeb męża – powiedziała do sprzedawczyni. Ta odparła: – Moje kondolencje. Kiedy małżonek umarł? – Za dwa tygodnie – odparła Tillie. Najsłynniejsza czarna wdowa i seryjna morderczyni w dziejach amerykańskiej Polonii. Wyróżniała się ponadprzeciętnym talentem kucharskim i szczyciła zdolnością przepowiadania przyszłości, a konkretniej daty śmierci. Umiejętność ta ograniczała się jedynie do jej mężów, a wszystkich łączyło jedno – arszenik, którym ich karmiła. Tillie Klimek, urodzona w Polsce jako Otylia Gburek, została oskarżona w Chicago w latach 20. XX wieku o otrucie arszenikiem 20 osób. Czasy się zmieniły, a zabójcy nie zawsze ograniczają się do „prostego” mordowania. Śmierć z rąk truciciela nie jest tylko wspomnieniem z tamtych lat.

Związek łączący kobietę i truciznę znany jest od starożytności. Słowo „trucizna” wywodzi się od łacińskiego venenum i – według niektórych – pochodzi od Wenus, czyli starożytnej bogini miłości, piękna i pożądania seksualnego. Dziś, gdy do głosu dochodzi żądza odebrania życia drugiemu człowiekowi, sprawdzoną bronią wydaje się ona – owa trucizna. Ta, wbrew pozorom, nie jest jedynie domeną płci pięknej. W rękach mężczyzny ma ona dokładnie taką samą moc.

Paracelsus, zwany ojcem medycyny nowożytnej, badał wiele substancji chemicznych i analizował je pod kątem wykorzystania ich jako leki. Sprawdzał także ich właściwości trujące. To z jego ust padła słynna wypowiedź: „Cóż jest trucizną? Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja jest trucizną”.

Chcesz poznać więcej podobnych historii? Sięgnij po Detektywa 11/2023 (tekst Anny Rychlewicz pt. Miligram arszeniku,  kropla rtęci). Cały numer do kupienia TUTAJ.