Zbigniew Góra w styczniu 2005 roku został oskarżony o brutalne zabójstwo 73-letniej lekarki z Lublina. Był lokatorem kamienicy, w której znajdował się jej gabinet. Według ustaleń był jedną z ostatnich osób, które widziały ją żywą.
Zbigniew Góra odwiedził lekarkę na kilka godzin przed śmiercią. Zwierzył się jej z problemów finansowych i uprzedził, że należność za czynsz zapłaci z opóźnieniem. Dodatkowo obciążyły go słowa świadka, który zeznał, że kupił od Góry dokładnie taki sam telefon, jaki został skradziony z mieszkania zamordowanej kobiety. Tymczasem okazało się, że ślady DNA zabezpieczone na miejscu zbrodni niekoniecznie należą do Zbigniewa Góry. Sąd pierwszej instancji nieprawidłowo ocenił zebrane wcześniej dowody przemawiające na niekorzyść oskarżonego.
Zbigniew Góra w areszcie spędził niespełna 3 lata. Po uniewinnieniu rozpoczął walkę o odszkodowanie. Skrupulatnie wyliczając straty, z jakimi wiązał się każdy dzień spędzony za kratkami, domagał się 17,5 mln zł. Wnioskował o 10 tys. zł za każdy dzień spędzony w areszcie. Ponadto po 5 tys. zł za każdą dobę, która upłynęła od momentu wypuszczenia z aresztu do prawomocnego uniewinnienia. Do tego doliczył ponad 1 mln zł za utracone zarobki. Zbigniew Góra o spektakularnym sukcesie mówić nie może, ponieważ Sąd Okręgowy w Lublinie przyznał mu jedynie 323 tys. zł.
Nie tylko Zbigniew Góra
Nie ma ludzi nieomylnych, a błądzić jest rzeczą ludzką. Perspektywa diametralnie zmienia się jednak w momencie, gdy czyjś błąd kosztuje wolność innego człowieka. W tej kwestii polski wymiar sprawiedliwości zawiódł nie raz…
O innych wpadkach Temidy pisaliśmy TUTAJ.
Więcej spraw znajdziesz w Detektywie nr 2/2021 (tekst Anny Rychlewicz pt. “Wpadki Temidy”). Do kupienia TUTAJ.