Zabił siostrę, bo szargała dobre imię rodziny

Tajemnica czterech ścian, czyli brat który zabił siostrę. Miała 35 lat. Była nauczycielką języka francuskiego w jednym z liceów w Sandomierzu (woj. świętokrzyskie). Wywodziła się z Szydłowca, z tak zwanej dobrej rodziny. Rodziny, która choć publicznie cieszyła się ogromnym poważaniem w mieście, za czterema ścianami ukrywała częste awantury i kłótnie.

Rodzice oraz brat Agnieszki K. nie mogli pogodzić się z tym, że córka swoim zachowaniem szarga ich dobre imię. Postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Pewnego sierpniowego poranka 1994 roku brat wszedł do pokoju Agnieszki. Kiedy ta się obudziła, zaczął ją bić. Błagała by przestał. Wtedy położył ją na dywanie, kilkakrotnie uderzając jej głową o podłogę. Na szyi zacisnął kabel od radia. Kobieta przestała oddychać. Wtedy do pokoju weszli rodzice. Zamiast udzielić córce pomocy, zaczęli zacierać ślady zbrodni. Wieczorem tego samego dnia włożyli ciało do samochodu i wywieźli za miasto.

W nocy, na drodze z Sandomierza do Opatowa (woj. świętokrzyskie), idący poboczem rolnik zauważył porzucony samochód. Obok ciało odświętnie ubranej kobiety, ze splecionymi jak do różańca rękoma i licznymi ranami. W sprawie przesłuchano niemal 400 osób. Rozważano wątek mafijny, ale wykluczono gwałt czy rabunek. Kiedy śledczy stanęli w miejscu, postanowili bliżej przyjrzeć się relacjom rodzinnym. Dotarli do gróźb, jakie kobieta otrzymywała od swojej rodziny. Podczas jednego z przesłuchań, brat Agnieszki przyznał się do winy. Stwierdził, że styl życia siostry był nie do zaakceptowania w małomiasteczkowym środowisku. Niebawem wyszło na jaw, że brutalny mord miał miejsce za przyzwoleniem rodziców. Sprawca zbrodni usłyszał wyrok 25 lat pozbawienia wolności, który po odwołaniu został zmniejszony do 15 lat. Ojciec kobiety został skazany na 4 lata i 6 miesięcy więzienia, a matka – 2 lata w zawieszeniu na 4.

Nie tylko mężczyzna, który zabił siostrę

Jedni mówią, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. W opozycji do nich stoją natomiast ci, którzy na więzy krwi zawsze mogą liczyć. Jednoczą się, by dać upust ciemnej stronie charakteru. Działają przeciwko obcym, ale równie często na celownik biorą tych z kolejnych gałęzi drzewa genealogicznego. Na wspomnianym zdjęciu pozują wszyscy. Z jedną różnicą – nie jest to fotografia rodzinna, a więzienna.

„Jedynym rozsądnym sposobem wychowania jest oddziaływanie własnym dobrym przykładem, a jeśli nie można inaczej – odstraszającym przykładem” – to słowa Alberta Einsteina. Geniuszu odmówić mu nie można. Potwierdzenie tych słów i dowód na to, jak niedaleko pada jabłko od jabłoni, znajdziemy w aktach niejednej sprawy. Niekiedy role się jednak odwracają, więzy krwi słabną, a wówczas dochodzi do jej rozlewu. W rodzinnym kręgu.

„Rodzina to silnik umożliwiający podbój świata, a zarazem bunkier, w którym można się schronić”, jak mawia Maxime Chattam. Jedne wspólnie rządzą przestępczym światem, w innych rodzinach chroni się tych, którzy nim zawładnęli. Znajdą się i takie, które zatruwają się od środka. I rozpadają.

Chcesz poznać więcej tego typu spraw? Sięgnij po Detektywa 12/2022 (tekst Anny Rychlewicz pt. Nie tylko na zdjęciu, czyli kryminalne więzy krwi). Cały numer do kupienia TUTAJ.