Zabójstwo Ireneusza Reglińskiego: „czarny marsz”

Zabójstwo Ireneusza Reglińskiego to jeden z tych dramatów, kiedy ofiara przypadkowo znalazła się  w złym czasie w złym miejscu. Młody mężczyzna zginął bez powodu jadąc trójmiejską kolejką. Tą sprawą żył Gdańsk i cała Polska w latach 90. Jego śmierć zapoczątkowała w Polsce “czarne marsze” przeciwko przemocy.

– Zabili Irka, a odpowiadali za pobicie. To nie było pobicie, to było zabójstwo! Ja nie mam pretensji do konkretnych sędziów. Mam żal do całego systemu. To wymiar niesprawiedliwości – komentowała wyrok sądu matka zamordowanego studenta.

Ireneusz Regliński zginął bez powodu. – Cóż on komukolwiek zrobił? – pytał retorycznie sędzia wydając wyrok w tej sprawie. – Każdy z nas, gdyby był tam na miejscu, padłby ofiarą tego przestępstwa.  Działo się to w kolejce pełnej ludzi! Nikt nie stanął w jego obronie! Ale ludzie się boją młodych, agresywnych mężczyzn…

Zabójstwo Ireneusza Reglińskiego: czarny marsz

Czwartek, 22 lutego 1996 roku. Ulicami Gdańska ciągnie Czarny Marsz, w którym w milczeniu idzie kilka tysięcy mieszkańców Trójmiasta, młodzież szkolna i akademicka, nauczyciele i pracownicy naukowi. Żądają od wszystkich organów władzy ustawodawczej, wykonawczej podjęcia w trybie natychmiastowym działań, które zagwarantują prawym obywatelom bezpieczeństwo i ochronę prawną oraz pomogą wytworzyć w naszym kraju atmosferę bezwzględnej nietolerancji dla zła w każdej postaci.

Powodem, dla którego zorganizowano po raz pierwszy w Polsce tego typu manifestację, była bezsensowna śmierć spokojnego, lubianego, inteligentnego studenta II roku medycyny 22-letniego Ireneusza Reglińskiego.

Zabójstwo Ireneusza Reglińskiego: Złe miejsce, zły czas

Irek był młodym, 22-letnim, spokojnym studentem II roku na Akademii Medycznej w Gdańsku. Mieszkał z rodzicami w Gdyni. Wczesnym rankiem 11 lutego 1996 roku wraz ze swoją dziewczyną wracał do domu pociągiem SKM. Po drodze do tego samego pociągu wsiadło pięcioro młodych ludzi wracających z dyskoteki.

Siedząca w składzie para mocno zdenerwowała ich swoją obecnością. Szczególną agresję przejawiała jedyna dziewczyna wśród dyskotekowiczów – Anna A. To ona zaczęła zaczepiać i wyzywać siedzącą w kolejce parę. W pewnym momencie zawołała „na pomoc” swoich czterech kolegów: Ireneusza R., Daniela L., Macieja T. oraz Roberta O. Mimo, że Ireneusz wraz ze swoją dziewczyną próbowali oddalić się od napastników, w pociągu doszło do bójki.

Love story się skończyło!

Dramat rozegrał się 11 lutego 1996 roku. Wczesnym rankiem, wraz ze swoją dziewczyną, wracał do domu kolejką SKM. Na przystanku Gdańsk Żabianka do pociągu wsiadła grupa młodych, podpitych ludzi. Wracali z dyskoteki.

Prowokatorką zdarzeń, które doprowadziły do śmierci dwóch osób, była Anna A. Z nieznanych bliżej powodów zdenerwowała ją para, siedząca w jednym z wagonów. Podeszła do Irka i jego dziewczyny.

– Love story się skończyło! – oznajmiła. A potem zaczęła wulgarnie wyzywać obcych ludzi.

– Odejdź od nas! – miał poprosić Irek. To wystarczyło, by agresja Anny jeszcze bardziej wzrosła. Wróciła do czwórki swoich kolegów -Ireneusza R., Daniela L., Macieja T. i Roberta O.

– Chłopak się burzy, trzeba go wyrzucić z kolejki – oznajmiła. Zaprowadziła ich do miejsca, gdzie siedział student ze swoją dziewczyną. Chłopak chciał uniknąć awantury. Wstał, wraz z dziewczyną ruszył w kierunku wyjścia. Jednak czwórka młodych mężczyzn nie odpuściła. Poszli za parą, wyciągnęli 22-latka do przedsionka, dzielącego wagony. Tam zaczęli bić i kopać bezbronną ofiarę.

– Było się pultać? – rzuciła Anna w stronę zrozpaczonej i bezradnej dziewczyny.

Nagle na wysokości stacji Gdańsk Przymorze ktoś otworzył drzwi od wagonu. Nie ustalono, czy Irek stracił równowagę, czy też został wypchnięty z pociągu. Wraz z nim wypadł na tory jeden z napastników, Robert O.

Zabójstwo Ireneusza Reglińskiego: śmierć na miejscu

Irek Regliński uderzył w wiatę osłaniającą tunel na stacji. Zginął na miejscu. O., choć ciężko ranny, jeszcze żył.

Sprawcy napadu wysiedli na przystanku, by zobaczyć, w jakim stanie był ich kolega. Kiedy stwierdzili, że oddycha, zadzwonili na pogotowie ratunkowe. Potem, nie czekając na karetkę, wsiedli do taksówek i rozjechali się do domów.

O. trafił do szpitala w stanie krytycznym. Miesiąc później zmarł. Policjanci, mając dane jednego z napastników, szybko ustalili nazwiska pozostałych sprawców. Śledztwo toczyło się w świetle jupiterów, było opisywane przez wszystkie gazety w kraju. W sprawie śmierci studenta wypowiadali się ministrowie, politycy, księża. Ostatecznie prokuratura oskarżyła cztery osoby o zabójstwo.

Zabójstwo Ireneusza Reglińskiego: wyrok

Ponad rok od tragedii, w marcu 1997 r. Sąd Wojewódzki w Gdańsku uznał, że za śmierć Irka Reglińskiego odpowiedzialne są cztery osoby. Zmienił jednak kwalifikację czynu, z zabójstwa na pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Skazał 20-letniego Daniela L. i 21-letniego Ireneusza R. na 11 lat pozbawienia wolności. Prowodyrkę, 20-letnią Annę A. na 10 lat, a 22-letniego Macieja T. na 9 lat więzienia.

Od wyroku odwołali się obrońcy, którzy uważali, że wyrok jest zbyt surowy i chcieli, aby oskarżeni sądzeni byli jedynie za pobicie, za co można dostać niższy wyrok. W dodatku Maciej T. i Anna A. w ogóle nie przyznawali się do winy. Natomiast oskarżyciel chciał, by czwórkę sądzono za zabójstwo. Pod koniec marca 1998 roku Sąd Apelacyjny w Gdańsku zdecydował o zwrocie sprawy do ponownego rozpatrzenia w sądzie pierwszej instancji, gdyż – jak stwierdzili sędziowie – uzasadnienie wyroku zawierało istotne uchybienia.

Ostateczny wyrok zapadł dopiero w grudniu 2001 r., czyli prawie 6 lat po tragicznej śmierci studenta. Ireneusz R. i Daniel L. skazani zostali na 8 lat, Anna A. na 7 lat, a Maciej T. na 6 lat pozbawienia wolności. Ta ostatnia dwójka od razu mogła pójść do domów, niedługo później więzienie opuścili pozostali skazani.

Pierwszy taki marsz

Śmierć Reglińskiego zapoczątkowała w Polsce “czarne marsze” przeciwko przemocy. Po gdańskim Czarnym Marszu w przez wiele miast przeszły dziesiątki podobnych manifestacji. Polacy protestowali przeciw maltretowaniu dzieci, agresji, pijanym kierowcom, zdziczeniu obyczajów.

Ireneusz Regliński spoczął 5 dni po swojej śmierci na cmentarzu w Luzinie koło Wejherowa.

Żródło: pulsgdaska.pl, trójmiasto.pl, dziennikbaltycki.pl

Fot. pixabay.com