ZAGADKA KRYMINALNA: Zaginiony Józef Zawadzki

W mroźny, lutowy poranek policjanci odebrali zgłoszenie o zaginięciu Józefa Zawadzkiego, 50-letniego właściciela miejscowego biura podróży. Do zaniepokojonej żony – Jadwigi Zawadzkiej,  pojechali komisarz Mariusz Zaczyński i aspirant Damian Kwiatkowski. Kiedy weszli na teren posiadłości, gdzie mieszkał zaginiony, ich uwagę przykuł warkot samochodu w zamkniętym garażu. Chwilę później drzwi otworzyła im pani Jadwiga.

– Dobrze, że jesteście. Tak się niepokoję o męża. Do tej pory nie wrócił do domu. Ja nie mam prawa jazdy, nawet nie wiem, jak i gdzie go szukać.

– To czyj samochód jest w garażu? Słyszeliśmy dźwięk silnika.

– To niemożliwe – stwierdziła kobieta. – Proszę, mam pilota od bramy wjazdowej, mogą panowie sprawdzić.

Kiedy Zaczyński i Kwiatkowski weszli do garażu czuć było zapach gazów z rury wydechowej. Wewnątrz stał samochód Zawadzkiego, z zamkniętymi drzwiami i oknami. Przez szybę widać było ciało pana Józefa, z głową spoczywającą na kierownicy. Policjanci otworzyli drzwi od strony kierowcy i pierwsze, co zrobili, to wyłączyli silnik.  Oczywistym było, że kierowca  nie dawał znaków życia.

Zaginiony mąż

Kilka minut później policjanci rozmawiali z Jadwigą Zawadzką, żoną zmarłego mężczyzny, która siedziała w salonie, na parterze. To ona pół  godziny wcześniej powiadomiła policję. Zaginiony Józef Zawadzki nadal nie pojawiał się w domu.

– Mąż często wracał do domu późnym wieczorem – relacjonowała roztrzęsiona kobieta. – Wczoraj położyłam się spać po 22. Bolała mnie głowa przez zmianę ciśnień, wzięłam tabletki przeciwko migrenie, które przy okazji ułatwiają zasypianie. Nasza sypialnia jest po przeciwnej stronie niż garaż, nie widać go stamtąd. Bardzo szybko zasnęłam. Kiedy obudziłam się, byłam sama w łóżku. Bardzo się zdenerwowałam, poszłam do salonu i do kuchni, ale tam nie było żadnych śladów obecności Józefa. Dzwoniłam na jego komórkę, potem na pogotowie, bo bałam się, że może uległ wypadkowi, ale oni nie mieli żadnego zgłoszenia. Więc w końcu zadzwoniłam na policję.

– Nie przyszło pani do głowy pójść do garażu?

– Taki mróz na zewnątrz, zanim bym się ubrała… Szkoda było czasu, nie pomyślałam  o tym.

– Proszę nam powiedzieć, czy mąż miał jakieś kłopoty albo wrogów? – niespodziewanie zapytał aspirant Kwiatkowski.

***

– Pewnie panowie i tak by się dowiedzieli, więc nie będę owijała w bawełnę. Ostatnio nie wiodło mu się najlepiej. Przede wszystkim nastąpiło zaostrzenie choroby serca, cholesterol znowu przekraczał wszelkie normy. Ale to najmniejszy problem. Złapałam go na tym, że flirtował ze swoją sekretarką. Przed kilkoma dniami postawiłam sprawę na ostrzu noża: albo ją zwolni z pracy pod jakimkolwiek pretekstem, albo pakuje walizki i wyprowadza się z domu. Powiedział, że się zastanowi. Nie wiem, co mu strzeliło do głowy! Żeby nie ratować małżeństwa. Do tego interesy w firmie nie szły ostatnio najlepiej. Prowadzimy niewielkie biuro podróży, a chyba nie muszę panom tłumaczyć jaka jest kondycja przez tą pandemię. Grozi nam bankructwo, nikt nie myśli teraz o zagranicznych wyjazdach. Mógł się tym wszystkim załamać, biedaczek I co ja teraz powiem rodzinie? Że popełnił samobójstwo?

– Wszystko wskazuje na to, że pani zaginiony mąż wjechał w nocy do garażu, ale już stamtąd nie wyszedł  – stwierdził poważnym tonem Kwiatkowski.

– Brama otwiera się i zamyka na pilota – dodała wdowa. – Nie wiem, czy to ma dla panów jakieś znaczenie. To samo jest z bramą wjazdową.

– Sekcja zwłok wykaże, czy to było samobójstwo czy nieszczęśliwy wypadek – powiedział Kwiatkowski tym samym, wręcz służbowym tonem.

***

Dla policjantów śmiertelne zatrucia tlenkiem węgla(tzw. zaczadzenia)  nie są czymś niespotykanym. Choć zazwyczaj są to nieszczęśliwe wypadki, to jednak przypadki zatruć samobójczych też nie należą do rzadkości – tak w Polsce, jak również w innych krajach europejskich. Źródłem trującego gazu, mającego posłużyć samobójcy do odebrania sobie życia, bywają zazwyczaj spaliny silników samochodowych i domowych piecyków gazowych w instalacjach podgrzewających wodę uwalniane w zamkniętych pomieszczeniach. Statystyki policyjne odnotowują coraz więcej takich zdarzeń. Czy tak było również w tym wypadku?

To pytanie od kilku minut nurtowało również komisarza Zaczyńskiego. Zmarły – jak wynikało z zeznań jego żony – miał kłopoty: tak osobiste, jak i finansowe. Życie zaczęło mu się sypać, może nie miał na tyle silnej psychiki, by stawić czoła wszystkim przeciwnościom. Może się załamał i ostatniej nocy podjął dramatyczną decyzję.

Zaczyński jeszcze raz spojrzał na samochód i na denata, którego zabierali właśnie pracownicy zakładu pogrzebowego. Przypomniał sobie wątpliwości Kwiatkowskiego: samobójstwo czy nieszczęśliwy wypadek? On już znał odpowiedź.

A czy ty, Czytelniku, potrafisz odpowiedzieć na to pytanie?

Chcesz poznać odpowiedź na tę zagadkę kryminalną? Zajrzyj do Detektywa 4/2021 (zagadka kryminalna pt. „Ostatni powrót do domu”). Do kupienia TUTAJ.