Zamordował swoją rodzinę i zadzwonił na policję

Czarna kartka z kalendarza: 6 września. 6 września 1997 roku, w Brzegu, Piotr Ł. zamordował swoją rodzinę. Następnie zadzwonił do komendy policji i powiedział co zrobił.

Kiedy Piotr Ł. poinformował funkcjonariuszy, że zamordował matkę, żonę i córkę, powiedział, że chce się oddać w ręce policji i że czeka pod hotel Piast w Brzegu. Istotnie młody mężczyzna czekał we wskazanym miejscu. W ręku trzymał reklamówkę… Przygotował się na pobyt w areszcie, były w niej: szczoteczka i pasta do zębów, oraz maszynka do golenia. Wręczył mundurowym dowód osobisty i klucze do mieszkania.

Niestety Piotr Ł. nie blefował. Kiedy funkcjonariusze pojawili się w jego mieszkaniu odkryli w nim zwłoki 27-letniej Jolanty Ł., 5-letniej córki Karolinki i 49-letniej teściowej – Róży. Wszystkie miały roztrzaskane głowy. Na podłodze leżała siekiera. Na obuchu widoczne były ślady krwi.

Piotr Ł., od kilku miesięcy, pracował w Areszcie Śledczym we Wrocławiu. Wcześniej pracował jako pielęgniarz w szpitalu – lubił tę pracę, ale zmienił ją ze względów finansowych. Zanim dokonał zbrodni myślał o samobójstwie. Napisał nawet listy pożegnalne. Planował zabić się z broni służbowej. Dla wielu osób to było zaskakujące. Zdaniem sąsiadów i znajomych był dobrym ojcem i mężem. Typ raczej skrytego człowieka. Nikt by nie powiedział, że ma jakiekolwiek problemy. Zresztą podobnego zdania byli jego koledzy. Natomiast wszyscy mieli świadomość, że Piotr zmaga się z problemami finansowymi. Miał na utrzymaniu rodzinę i wspierał finansowo matkę swojej żony. To właśnie pieniądze były przyczyną rodzinnych nieporozumień. Żona oskarżała go, że nie potrafi zarobić odpowiedniej kwoty, aby godnie żyli. Kobieta w 1996 roku wyjechała do pracy w Niemczech. Piotr bardzo za nią tęsknił. Ona radziła sobie tam dobrze i po powrocie do Polski planowała ponownie wyjechać. Piotr był przerażony tą wizją.

Wrócił do domu i zamordował swoją rodzinę

Feralnego dnia wypił rano dwa piwa i poszedł pospacerować po Brzegu. Potem wrócił do domu i chciał porozmawiać w żoną. Jednak Joanna jeszcze spała. Poszedł do piwnicy po siekierę i zadał jej, córce i teściowej ciosy w głowę.

Zdaniem biegłych Piotr Ł.  działał w warunkach znacznie ograniczonej poczytalności i nie był w stanie w pełni zrozumieć znaczenia swoich czynów, a także w pełni nad sobą panować. Od wielu miesięcy żył w strasznym stresie, miał objawy przewlekłej reakcji depresyjno-lękowej. Kochał swoich bliskich tak mocno, że nie wyobrażał sobie życia bez żony i córki. A ciągłe awantury o pieniądze zdruzgotały jego samoocenę.

Piotr Ł. został skazany na 25 lat więzienia.