Zwłoki w walizce. Makabryczne odkrycie

Nieruchomości w brytyjskiej stolicy osiągają dla niektórych ceny zaporowe. Dlatego część mieszkańców  decyduje się na tańszą opcję – kupno barki mieszkalnej. Taką formę zakwaterowania wybrało już kilkanaście tysięcy osób. Wśród nich byli ludzie, którzy 10 maja 2015 roku dokonali makabrycznego odkrycia w jednym z londyńskich kanałów. Zwłoki w walizce.

Poznali się przez internet. Lidka M. napisała do niego pierwsza. Karol T. był kilkanaście lat od niej starszy, ale dobrze im się rozmawiało. Wiedziała, że wyemigrował do Wielkiej Brytanii, tzn. najpierw do Irlandii, ale w 2008 roku przeprowadził się do Londynu i zaczął pracę na budowie. Ona mieszkała w niewielkiej miejscowości w kujawsko-pomorskim. Niedawno ukończyła szkołę handlową i zdała maturę. Przez rok utrzymywali znajomość w formie wirtualnej, ale Lidka czuła, że w końcu będzie musiała podjąć jakąś decyzję. To musiało wyjść od niej, bo Karol nigdy nie wspominał, by planował powrót do Polski. Dziewczyna uznała, że skoro jest młoda i dopiero wchodzi w dorosłe życie, nic nie stoi na przeszkodzie, by to życie zacząć właśnie w Londynie. W 2012 roku zdecydowała się na wyjazd. Miała do kogo jechać, więc nie obawiała się tego odważnego, bądź co bądź, kroku.

Zamieszkali razem w dzielnicy Brent, w południowo-zachodnim Londynie. On pracował wtedy, jako operator wózka widłowego, a Lidka zatrudniła się w charakterze ekspedientki w pobliskim polskim sklepie. Uznała, że to całkiem niezłe miejsce na początek. Dość szybko znalazła też przyjaciółkę, mieszkającą w tym samym bloku – Marię A.

Nietypowe zachowanie

Pomimo sporej różnicy wieku, między Lidką i Karolem przez kilka lat układało się całkiem nieźle. Wyznawali sobie miłość nie tylko w cztery oczy, ale także za pomocą portali społecznościowych. Dziewczyna lubiła umieszczać na swoim facebookowym profilu romantyczne grafiki z równie romantycznymi cytatami skierowanymi do swojego ukochanego. Jednak w trzecim roku wspólnego mieszkania coś zaczęło się psuć. Już wcześniej mężczyzna bywał zazdrosny o partnerkę, ale objawianie tego uczucia utrzymywało się zawsze w granicach normy. Jednak w 2015 roku Karol się zmienił. Jak opisywali potem w śledztwie znajomi 23-latki, jej partner stał się „chorobliwie zazdrosny i ciągle kontrolował Lidkę”. Między nimi dochodziło do rękoczynów, przy czym agresorem był głównie Karol.

27 kwietnia pracodawca Lidki otrzymał od niej dziwnego SMS-a: „Cześć, nie przyjdę dziś do pracy. Bardzo mi przykro. Wyjechałam pilnie do Polski. Moja mama zachorowała i muszę się nią zająć”. Levent Camlar, właściciel sklepu, w którym Polka była kasjerką, był zdziwiony treścią wiadomości. Rozumiał doskonale, że kobieta chciałaby się zająć matką. Dziwiło go jednak to, że napisała do niego w tej sprawie. Wiedział, że mieszkała bardzo blisko sklepu i zwyczajowo nie załatwiała takich spraw przez SMS-y. Po prostu przychodziła do niego i informowała o tym, że jej nie będzie. Camlar nie miał jednak żadnych  podstaw, by sądzić, że Lidce stało się coś złego. Przyjął po prostu informację o tym, że nie będzie jej w pracy przez kilka dni i przeszedł nad tym do porządku dziennego.

Zwłoki w walizce

Zresztą, nic nie wskazywało na to, że Lidka jest w jakimś niebezpieczeństwie. 5 maja, na jej profilu na Facebooku, pojawił się nowy wpis. W międzyczasie korespondowała z nią również jej przyjaciółka Maria. Przynajmniej tak się kobiecie wydawało. Jak się potem okazało, Maria wymieniła ponad 50 wiadomości z zabójcą przyjaciółki. Początkowo nie zdawała sobie z tego sprawy, bo przysyłane przez Lidkę wiadomości nie odbiegały od normy. Maria zaczęła się robić podejrzliwa, gdy jej „przyjaciółka” zaprosiła ją do siebie, by obejrzała nowo wyremontowane mieszkanie i zaczęła sugerować trójkąt z jej partnerem. Kobieta znała 23-latkę bardzo dobrze i wiedziała, że ta nigdy nie miała fantazji erotycznych o uprawianiu seksu z dwiema osobami.

– To nie była Lidka, jaką znałam. Moja przyjaciółka była miła i nieśmiała. Nigdy nie zaproponowałaby mi czegoś takiego. Nie była wulgarna – mówiła potem w sądzie Maria.

Kobieta nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Przestała odpisywać Lidce, ale wiadomości od niej ciągle napływały. Ona sama nie mogła tak po prostu pójść do jej mieszkania i sprawdzić, co się dzieje, ponieważ wtedy nie mieszkały już w jednym budynku. Dopiero w drugim tygodniu maja Maria dowiedziała się prawdy. Wtedy zobaczyła na Facebooku wpis o śmierci Lidki.

Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 10/2022 (tekst Anny Frej pt. Zwłoki w walizce). Cały numer do kupienia TUTAJ.