Tajemnica rozstrzygnięta po 35 latach?

Stan faktyczny jest taki, że mamy dwie zbrodnie, które – być może – nie są ze sobą powiązane. Możliwe jest jednak, że stoi za nimi ten sam sprawca. Czy po 35 latach dojdziemy jeszcze prawdy? Czy tajemnica zostanie rozwiązana? Nawet jeśli nie jest już możliwe skazanie prawomocnym wyrokiem, to czy z pomocą czytelników „Detektywa” rozwiejemy choć niektóre wątpliwości?

Pierwsza ze zbrodni miała miejsce 27 czerwca 1987 roku na warszawskim Żoliborzu. Młoda dziewczyna, Elżbieta Kaczanowska, udała się tego dnia do dyskoteki „Radek” mieszczącej się przy ulicy Żeromskiego. Obecnie jest to dzielnica Bielany, zaś dawna dyskoteka stała się osiedlowym sklepem o tej samej nazwie. Towarzyszyła jej koleżanka Dorota, a na miejscu dołączył chłopak Eli – Grzesiek i lokalny DJ – Piotr.

Mimo długiego śledztwa prowadzonego przez Milicję Obywatelską, nie udało się do końca ustalić przebiegu tego wieczora. Wiadomo, że Elżbieta tańczyła, a następnie opuściła lokal z innym chłopakiem niż Grzesiek. Wiadomo, że ten ostatni szukał jej w domu następnego dnia. Jednocześnie każde kolejne zeznanie składane przez Grzegorza kompletnie zaprzeczało wszystkim poprzednim. Na co warto zwrócić uwagę i co warto sobie zapamiętać, Grzegorz w tym okresie odbywał zastępczą służbę wojskową trenując zapasy w milicyjnym klubie sportowym „Gwardia”.

29 czerwca, półtorej doby od zaginięcia, nagie zwłoki Elżbiety znaleźli robotnicy budujący blok mieszkalny przy ulicy Żeromskiego. Tyle, że około kilometr dalej niż dyskoteka „Radek”. Kierownik budowy zeznał:

– Pamiętam, że (…) przyszedł do mnie kierowca zawiadamiając, że w trawie coś leży. Poszedłem wraz z tym kierowcą i tuż przy krzaku zauważyłem, że w trawie, przykryty jej warstwą leży człowiek. Zauważyłem, że był nagi.

Tajemnica…

Podczas oględzin miejsca zbrodni nie odnaleziono ubrania ofiary, jej dokumentów ani rzeczy osobistych. Znaleziono jedynie dwa białe guziki pościelowe, zerwany z szyi plastikowy krawat męski ze śladami krwi, klips, oraz dwa łańcuszki.

Wyniki sekcji zwłok Elżbiety nie były do końca jasne. Z jednej strony czytamy: „(…) Przyczyną śmierci Elżbiety Kaczanowskiej było gwałtowne uduszenie w następstwie nacisku na szyję. Charakter obrażeń powłok szyi i narządów wewnętrznych przemawia za tym, iż ucisk spowodowany był ręką. Obrażenia w obrębie twarzy w postaci drobnej rany tłuczonej, obrażeń naskórka i  zasinień wskazują na to, że w grę wchodziło kilkakrotne uderzenie tępym twardym przedmiotem, np. pięścią, kantem ręki itp. W podobnych warunkach mogły powstać okrągławe i nieregularnego kształtu otarcia naskórka na tułowiu i kończynach. (…) Charakter  obrażeń w zakresie narządu rodnego tj. rozerwanie błony dziewiczej z podbiegnięciem krwawym świadczy o tym, iż do dróg rodnych Elżbiety Kaczanowskiej został wprowadzony tępy przedmiot, którym mógł być członek męski, palec itp.”.

Z drugiej – wiele wskazuje, że do zbrodni doszło w innym miejscu niż budowa, a co więcej, nie wiadomo nawet czy zdarzenie miało miejsce wieczorem 27 czerwca, czy na przykład dzień potem? W niedzielę 28 czerwca na terenie budowy bawiły się dzieci, zaś kilku mężczyzn z pobliskich bloków spożywało alkohol. I zwłok w tym czasie najprawdopodobniej tam nie było. Wiemy więc, że ktoś Elę pobił, złamał jej nos, próbował zgwałcić i ostatecznie udusił, ale nie wiadomo gdzie to zrobił, kiedy i czy na pewno kierował nim tylko motyw seksualny.

Co również ważne, mówimy o końcówce lat 80. XX wieku, a więc czasach, gdy mało kto dysponował samochodem. Jak więc ciało dziewczyny trafiło z miejsca zbrodni na budowę?

Czy tajemnica została rozwikłana? Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 10/2022 (tekst Bartłomieja Mostka pt. Plątanina tajemnic). Cały numer do kupienia TUTAJ.