Zbrodnia miłoszycka – jest prawomocny wyrok

Zbrodnia miłoszycka – finał głośnej sprawy. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu skazał Ireneusza M. i Norberta B. oskarżonych o gwałt i zabójstwo 15-latki w sylwestrową noc 1996 roku. W przypadku drugiego ze skazanych, sąd złagodził początkową karę. Obaj mężczyźni nie przyznają się do winy. Poprzedni skazany w tej sprawie Tomasz Komenda, po 18 latach w więzieniu, został uniewinniony.

O wyroku poinformował przewodniczący II Wydziału Karnego Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu sędzia Bogusław Tocicki.

Sąd utrzymał w mocy wyrok z pierwszej instancji dla Ireneusza M. i wymierzył mu karę 25 lat więzienia, z kolei Norbertowi B. złagodził wyrok i wymierzył karę 15 lat więzienia – powiedział sędzia.

Jak odnotowuje „Gazeta Wyborcza”, śledzenie procesu przez media nie było możliwe. Sąd zdecydował, że dziennikarze nie mogą pojawić się na sali. Ze szczątkowych relacji z procesu apelacyjnego wynika, że jego przebieg był burzliwy. Oskarżeni nie przyznawali się do winy, a Ireneusz M. miał wykrzykiwać, że jest „kolejnym Tomaszem Komendą”. Z jednej z rozpraw wyproszono nawet matkę ofiary, która kłóciła się z oskarżonym.

Emocje podczas procesu nie są zaskoczeniem. Choć tragedia rozegrała się w noc sylwestrową 1996 roku, sprawa do dziś była przedmiotem sądowych analiz. Przed laty za zgwałcenie i zamordowanie 15-letniej Małgosi skazano Tomasza Komendę. Po 18 latach w więzieniu Komendę wypuszczono i uniewinniono, a o dokonanie zbrodni oskarżono dwie nowe osoby: Ireneusza M. i Norberta B. Obaj twierdzą, że są niewinni. W przypadku pierwszego sąd podtrzymał wyrok 25 lat więzienia. Norbert B. został z kolei skazany na 15 lat więzienia, choć początkowo także usłyszał wyrok 25 lat. O powodach złagodzenia kary B. nie poinformowano – podaje PAP.

Zbrodnia miłoszycka – zamordowana 15-letnia Małgosia

W toku śledztwa prokuratorzy ustalili, że 31 grudnia 1996 roku około godz. 19 pokrzywdzona Małgorzata K. w towarzystwie koleżanki Iwony K. wyszły z mieszkania położonego w Jelczu-Laskowicach. Obie udały się na dyskotekę sylwestrową do klubu „Alcatraz” w Miłoszycach.

W klubie pokrzywdzona przebywała w towarzystwie Iwony K. oraz innych koleżanek i kolegów. O północy Małgorzata K., tak jak inni uczestniczy dyskoteki, wypiła szampana. Po spożyciu tego alkoholu bardzo źle się czuła, dlatego nie była w stanie swobodnie się poruszać i wysławiać. Jeden z jej nowo poznanych kolegów – Krzysztof K., podjął decyzję o odprowadzeniu jej do domu. Przed budynkiem dyskoteki podszedł do nich mężczyzna, który przedstawił się jako „Irek” i powiedział, że jest bratem Małgorzaty K. i pomoże odprowadzić ją do domu.

Z uwagi na swój stan Małgorzata K. nie reagowała na to, co wokół niej się działo. Obaj mężczyźni, podtrzymując pokrzywdzoną, ruszyli w kierunku ulicy Kościelnej w Miłoszycach. W pewnym momencie mężczyzna, który przedstawił się jako „Irek”, nakazał Krzysztofowi K. powrót na dyskotekę informując go, że skoro jest bratem pokrzywdzonej, to sam odwiezie ją do domu. Do mężczyzny podtrzymującego Małgorzatę K. podszedł drugi młody chłopak i obydwaj poprowadzili ją na teren posesji Józefa R.

Na terenie posesji doszło do zgwałcenia ze szczególnym okrucieństwem Małgorzaty K. Oskarżeni po dokonanym gwałcie pozostawili Małgorzatę K. nagą z poważnymi obrażeniami wewnętrznymi na kilkustopniowym mrozie. Na skutek wychłodzenia i wykrwawienia spowodowanego doznanymi obrażeniami Małgorzata K. będąca pod wpływem środka, który połączony z alkoholem działa jak „pigułka gwałtu”, pozostawiona naga na mrozie, po długotrwałej agonii zmarła.

Kompromitacja polskiego wymiaru sprawiedliwości

Oskarżonym i skazanym w tej sprawie został Tomasz Komenda, na którego miał wskazywać szereg dowodów. Powoływano się m.in. na odcisk szczęki na ciele ofiary, czy portret pamięciowy mający przypominać Komendę. Po 18 latach spędzonych w więzieniu, Tomasz Komenda został jednak oczyszczony ze wszystkich zarzutów.

Po kompromitującym polski wyrok sprawiedliwości skazaniu niewinnej osoby, w sprawie zbrodni miłoszyckiej rozpoczęło się drugie śledztwo. Na ławie oskarżonych zasiedli: Ireneusz M i Norbert B.

– Nie było mnie na tym podwórku. Nie zgwałciłem ani nie zabiłem Małgorzaty K. Wiem, że oskarżenie mocno uwypukla znaczenie opinii biegłych z zakresu DNA. Jednakże z treści tych dokumentów nie wynika, abym brał udział w zabójstwie Małgorzaty K. Te opinie są opiniami nierzetelnymi, nieczytelnymi i zawierającymi wiele błędów – przekonywał Norbert B. w rozmowie z Wirtualną Polską w ubiegłym roku.

Kluczowe DNA

Jak śledczy trafili na ślad nowych oskarżonych? Ireneusz M. to osoba karana wcześniej za gwałty. Świadkowie zeznali także, że kiedy Małgosia źle się poczuła i wyszła na zewnątrz, podszedł do niej mężczyzna przedstawiający się jako „Irek” i powiedział, że odprowadzi dziewczynę do domu, gdyż jest jej bratem. Śledczy uznali, że wspomniany Irek to właśnie Ireneusz M. Z kolei Norbert B. pracował wówczas jako ochroniarz podczas dyskoteki w Miłoszycach, co zdaniem policji wiąże go z miejscem zbrodni.

Kluczowe jest jednak DNA. Już w latach 90-tych na ciele ofiary znaleziono materiał genetyczny, którego wówczas nie dopasowano do żadnej z podejrzanych osób. Tym razem przed sądem udowadniano, że materiał ten pokrywa się z próbkami pobranymi od oskarżonych. Ponadto Ireneusz M. miał znać szczegóły zbrodni, o których mógł wiedzieć tylko morderca. Powiedział o nich już podczas pierwszego przesłuchania ponad 20 lat temu, jednak śledczy nie wychwycili wówczas tego szczegółu. M. bronił się później w sądzie, że szczegół, który wówczas zgłaszał, dotyczył zupełnie innej osoby niż ofiara.

Źródła: wprost.pl, wroclaw.wyborcza.pl, pap.pl, dwiennik.pl, pk.gov.pl

Fot. pixabay.com