Zabójstwo zapomnianej gwiazdy w Düsseldorfie

Starzec siedział na schodach, nieopodal wejścia do bloku mieszkalnego, przy ulicy von Krüger w Düsseldorfie. Wyglądał jak postać z horroru. Zmierzwione siwe włosy, ręce we krwi, poplamione nią twarz i skarpetki. Zachowywał się dziwnie. Siedział w bezruchu, z zupełnie spokojną twarzą i tylko dłonie  trzęsły mu się nerwowo. Sąsiedzi od razu zwrócili na niego uwagę i ktoś powiadomił  policję. Podejrzewali, że 81-latek  padł ofiarą napaści, ale prawda  okazała się zupełnie inna. To on dopuścił się przestępstwa.

Mundurowi zjawili się już po kilku minutach. Starszy człowiek wciąż siedział na schodach przed blokiem i mówił coś niespójnie. Tłumaczył, że nie chciał, że to nie była jego wina, ale trudno było go zrozumieć. Mężczyzna nie dość, że mówił niewyraźnie, to jeszcze do tego był podpity. Gdy podano mu alkomat, wydmuchał prawie 2 promile. Poza tym mówił z dziwnym akcentem. Policjantom wydawało się, że nie pochodzi z Düsseldorfu, lecz mieszkańcy bloku nie tylko go znali, ale wskazali też mieszkanie, w którym się zatrzymał. Mundurowi natychmiast się tam udali.

Siedmiopiętrowy blok mieszkalny przy von-Krüger-Strasse w Düsseldorfie niczym specjalnym nie różnił się od innych tego typu domów w mieście. Zwykła, trochę przybrudzona elewacja, szare klatki schodowe i mieszkańcy wywodzący się z różnych grup i warstw społecznych. Obok prostych, zwykłych robotników mieszkali tutaj też ludzie z wyższej klasy średniej, ale należące do nich mieszkania niewiele od siebie odstawały. Poza metrażem i umeblowaniem, nie odbiegały od ogólnie przyjętego standardu. Co innego znajdujące się na 6. piętrze mieszkanie Elviry D. Tutaj każdy przedmiot miał swój styl, przeznaczenie i charakter. Piękne meble lśniły czystością, kosztowne bibeloty zdobiły nawet toaletę, a całości dopełniały obrazy i grafiki wiszące na wszystkich ścianach. Charakter tego miejsca najlepiej określiła sąsiadka Elviry D. Powiedziała, że kiedy przychodziła tam czasami na kawę lub herbatę, to miała wrażenie, że wkracza w inny świat.

Zabójstwo w Düsseldorfie

Drzwi do mieszkania kobiety były otwarte. W przedsionku ślady krwi wskazywały, że rozegrał się tu dramat. Idąc po nich mundurowi trafili do właściwego pomieszczenia. Na podłodze elegancko urządzonego pokoju leżała kobieta w mniej więcej tym samym wieku, co starzec, który siedział przed blokiem. Nie ruszała się, miała opuchniętą, bladą twarz i wielką ranę z tyłu głowy. Krew była wszędzie, a najwięcej na podłodze, zwłaszcza wokół głowy kobiety. Policjantom wydawało się, że staruszka nie żyje, ale  wezwany na miejsce lekarz wyczuł słaby puls. Kazał natychmiast przewieźć pacjentkę do szpitala, ale było już za późno. Elvira D. zmarła zanim przeniesiono ją do karetki. Lekarze nic już dla niej nie byli w stanie zrobić, ale policjanci owszem. Wszystko wskazywało na to, że kobieta padła ofiarą zabójstwa.

Wtedy, w lipcowy wieczór 2018 roku, Elvirę D. znało ledwo kilku ludzi z sąsiedztwa i chyba nikt więcej. W Düsseldorfie i w całych Niemczech była osobą anonimową, ale w swoim czasie mówiło się o niej dużo. Znali ją głównie ludzie z szeroko pojętego świata mody, chociaż też i znawcy kina to i owo mogli na jej temat powiedzieć. Pojawiła się przecież na dużym ekranie i choć wielkiej kariery nie zrobiła, to jednak były czasy, kiedy mówiono o niej nawet w Hollywood. Poza tym podobała się mężczyznom, bo bez wątpienia była piękną dziewczyną. To przyznać musiał każdy, kto ją spotkał. Ciemne włosy, błyszczące, modre oczy, powabny uśmiech i nienaganna figura sprawiały, że za młodu została dostrzeżona.

Konkurs miss Niemiec

Była połowa lat 50. XX wieku, kiedy Elvira, pod nazwiskiem Berndorff, wystartowała w konkursie miss Niemiec. Nie zdobyła korony, zajęła drugie miejsce. Propozycje pod jej adresem posypały się ze wszystkich stron, przede wszystkim z Niemiec. Mogła wybierać i przebierać, tyle że jej marzył się wielki świat. Myślała o Ameryce, ale póki co zdecydowała się na Paryż. Był to przecież wtedy najważniejszy w świecie mody ośrodek kształtowania gustów ówczesnych kobiet. Mimo że początki łatwe nie były, z czasem dziewczyna z Düsseldorfu zdołała zapuścić we francuskiej stolicy korzenie.

Z początku próbowała zaczepić się w „Vogue’u”. Przychodziła do redakcji pisma niemal codziennie i choć tam w końcu zadebiutowała, stałego angażu nie dostała. Mimo to nie rezygnowała. Pozowała dla kilku mniej znaczących pism i w końcu związała się ze słynną agencją modelek Dorian Leigh. Elvira złapała wiatr w żagle. Pracowała ciężko i w końcu nie dość, że stała się najpopularniejszą modelką w Paryżu, to jeszcze zainteresował się nią reżyser Otto Preminger.

W 1957 roku kręcił kolejny film, jednak rola, którą zamierzał powierzyć Elvirze nie była znacząca. Miała pojawić się przed kamerą, wypowiedzieć kilka słów i po chwili zniknąć. Niewiele to, ale na tyle dużo, by dziewczyna połknęła bakcyla. Kobieta zaczęła marzyć o karierze aktorskiej i między innymi z tego powodu opuściła Paryż i przeniosła się do Ameryki.

Chcesz poznać historię życia i kulisy śmierci Elviiry? Sięgnij po Detektywa 1/2022 (tekst Pawła Pizuńskiego pt. “Śmierć zapomnianej gwiazdy”). Cały numer do kupienia TUTAJ.