Antoni P. – morderca matki, ojca i brata

Antoni P. – morderca – miał wszystko, a przynajmniej wszystko w oczach starszego pokolenia – rodziców, dziadków i znajomych. Co roku jeździł na wakacje, często za granicę, chodził dobrze ubrany, dostawał drogie prezenty. W domu nie było biedy, pochodził z zamożnej rodziny – mieszkał wraz z rodzicami i młodszym braciszkiem w okazałym piętrowym domu. Rodzice dbali i troszczyli się o syna. Za uczucia zapłacił im zbrodnią. Pewnego dnia chwycił za siekierę i porąbał ich oraz młodszego braciszka.

Średniej wielkości miasto w zachodniej Polsce. Duży, piękny dom na nowym osiedlu. Przed budynkiem dobry samochód, wokoło ładnie przystrzyżony trawnik, zadbany ogród. Na zewnątrz, za wysokim murem i bramą na pilota spokojna ulica. To tu wychowywał się 18-letni Antoni – drugi syn małżeństwa P. W sumie mieli troje dzieci – najstarszy, 22-letni Rafał zaczął już studia i wyprowadził się do dużego miasta wojewódzkiego. Był też i najmłodszy, zaledwie 7-letni Jaś, który właśnie zaczął naukę w szkole. Antoni chodził już do liceum, do klasy maturalnej. Przyszłość stała przed nim otworem. Wystarczyło, żeby wziął się za siebie i chciał się uczyć.

Rodzice – 47–letni Adam P. i dwa lata młodsza Katarzyna – robili, co mogli, by dzieci rozwijały się dobrze. Adam – zapalony miłośnik gór, gdy tylko mógł zabierał chłopaków na wyprawy górskimi szlakami. Miał też zapędy do wspinaczki i próbował im to zaszczepić. Niejedną noc spędzili pod namiotem, czy w górskim schronisku. Niejeden letni wieczór przesiedzieli przy ognisku. Ojciec wierzył, że miłość do dzikiej przyrody przejdzie na synów, a przecież człowiek, który ma wrażliwość na piękno otaczającego świata, nie może być człowiekiem złym. Adam P. był też osobą wierzącą. Zabierał dzieci do kościoła. Święta – Wielkanoc, Boże Narodzenie, zawsze w ich domu miały charakter religijny.

Antoni P. – morderca

Do pewnego czasu ojcu wydawało się, że Antoni chłonie od niego to, co najlepsze. Czuł się blisko związany z synem. To wszystko jednak zaczęło się zmieniać. Odkąd chłopak poszedł do liceum, zdawał się coraz bardziej oddalać od rodziny. Kontakt z Antkiem był coraz trudniejszy. W szkole szło mu słabo. Przynosił niskie oceny, miał problemy z zaliczaniem przedmiotów. W drugiej klasie zaczął wagarować.

– Co się z tobą dzieje? – pytał Antoniego ojciec.

Ten jednak burczał pod nosem, że się poprawi i znikał na górze, w swoim pokoju, gdzie godzinami strzelał do wrogów w komputerowym świecie. A że rodzice nigdy niczego mu nie odmawiali, miał najnowocześniejszy sprzęt i całą masę gier, które pochłaniały go bez reszty. Antoni w wirtualnym świecie miał wielu znajomych, nie tylko kolegów ze szkoły i podwórka, którzy razem z nim logowali się, by zabijać przeciwników. Miał znajomych z całej Polski, a nawet i świata. Był rozpoznawany i szanowany, za to jak celnie strzelał, jak sprytnie przeprowadzał akcje na terenie wroga, jak zarządzał grupami komandosów. Jego nick: killer_pl, wzbudzał podziw i strach u wirtualnych przeciwników.

Zgniły owoc

Antoni czuł się nie dość dobrym synem dla swoich rodziców. Nosił w sobie przekonanie, że nie sprosta ich wymaganiom. Oboje byli wykształceni, oboje do czegoś doszli, a on? Szybko odkrył w sobie brak ambicji. Uświadomił sobie też, jak bardzo różni się od najbliższych. Hobby ojca były dla niego wydumane, nie potrafił zachwycać się pięknem przyrody, nie czytał książek, nie był elokwentny, wrażliwy i uduchowiony – i dotarło do niego z całą mocą – że nie chce tego zmieniać. Był człowiekiem prostszym niż rodzice, a przynajmniej takie miał o sobie mniemanie. Szybko odkrył też, że przyjemność sprawia mu pasożytowanie na ich dobroci. Potrafił odgrywać przed nimi teatrzyk, pozorować zainteresowanie, a nawet uczucia, byleby wyciągnąć z tego korzyści.

Nie zamierzał przerywać sobie błogiej egzystencji na garnuszku „starych”. Gdy tylko mógł, znikał w swoim pokoju na górze i oddawał się grom, czatom i transmisjom na żywo. Bywało, że przed komputerem zarywał wszystkie noce w tygodniu. Żył równoległym życiem, tyle że temu drugiemu oddawał całe serce i całą energię. Na pierwsze już jej nie starczało.

Antoni P. – morderca

– Co się dzieje z tym chłopakiem? – nie raz pytał żony zaniepokojony Adam P.

Małżonka jednak tylko rozkładała ręce. Od jakiegoś czasu do syna nie dawało się trafić. Brali go na rozmowy rodzicielskie, tłumaczyli, że powinien się uczyć, wziąć za siebie, przestać wagarować, zacząć się starać, ale wszystko jak grochem o ścianę. Antoni przytakiwał, mruczał coś pod nosem i szedł na górę do siebie. Kontakt się urywał aż do następnego dnia, gdy schodził na śniadanie, albo dopiero na obiad.

Antoni P. – morderca matki, ojca i brata. Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa Wydanie Specjalne 1/2023 (tekst Krzysztofa Struga pt. Ukochany Synek). Cały numer do kupienia TUTAJ.