Resocjalizacja jest procesem modyfikacji osobowości człowieka w celu przystosowania go do życia w społeczeństwie. Osobę resocjalizowaną poddaje się odpowiednim zabiegom, aby wpoić jej normy społeczne, których wcześniej nie miała możliwości albo chęci sobie przyswoić i przez to znalazła się w trudnym położeniu.
Jeśli chodzi o przestępców osadzonych w zakładzie karnym resocjalizacja powinna nauczyć ich pokory wobec życia, empatii, obowiązkowości. Wszystko po to, aby po wyjściu na wolność porzucili drogę, którą kroczyli i znaleźli swoje miejsce w uczciwym świecie. Takie przynajmniej są teoretyczne założenia.
W opisywanej historii żadne zabiegi resocjalizacyjne nie pomogły. Mężczyzna długo przebywał w odosobnieniu. Miał dość czasu, żeby przemyśleć wcześniejsze życie i skorzystać z drugiej szansy. Nie uczynił tego. Był opornym uczniem, czy zawiedli nauczyciele? Oto jest pytanie…
Znajdował u niej schronienie
Głogów, centrum miasta. Długa ulica Obrońców Pokoju, po obu jej stronach osiedla mieszkaniowe. Jest rok 2008. W jednym z bloków, na parterze, mieszka samotnie 53-letnia Elżbieta S. Kobieta utrzymuje się z niewielkiej renty. Niemal w całości przeznacza ją na alkohol. A jak zabraknie pieniędzy, to wyprzedaje meble i sprzęty. Swego czasu nawet wannę zamieniła na kilka butelek nalewki. Gości u siebie mętów z całego miasta. Libacje są głośne, niekiedy przyjmują formę wielogodzinnych maratonów alkoholowych.
Sąsiedzi skarżą się na nocne wrzaski i brzęk tłuczonych butelek. Niewiele jednak można zrobić. Ot, po jakiejś szczególnie głośnej burdzie przyjdzie dzielnicowy, porozmawia z Elżbietą S., przez tydzień lub dwa jest spokojniej, a potem wszystko wraca do „normy”. Ta kobieta jest znana na całym osiedlu ze swoich upodobań. Ale nie z imienia i nazwiska. Mówią na nią „Chamówa”. Nie wiadomo skąd się wzięło to przezwisko. Pod oknami jej mieszkania jakiś graficiarz pomazał elewację budynku.
W tym samym wieżowcu mieszka niespełna 15-letni Adrian D. Ma tylko ojca. Ojciec jest niewydolny wychowawczo, nadużywa trunków. W domu bieda. Utrzymują się z renty mężczyzny. Korzystają też z zapomóg.
Czy resocjalizacja ma sens?
Adrian uczęszcza do pobliskiego gimnazjum. Nie jest szczególnie pilnym uczniem. Oceny ma słabe, dużo wagaruje. Ale nie przejmuje się kiepskimi postępami w nauce. W końcu na dobre daje sobie spokój z edukacją. Uważa, że szkoła to głupota, jego zdaniem o wiele lepszym nauczycielem jest życie.
Życie nauczyło go, że jak się nie ma pieniędzy, to trzeba je zdobyć. Obojętnie w jaki sposób. Zdobywał gotówkę dokonując drobnych kradzieży. Parę razy wpadł, był notowany na policji. Przebywał w placówkach opiekuńczych, ale z nich uciekał.
Mimo młodego wieku, chłopak doskonale zna smak alkoholu. Pali jak smok. Z innymi używkami też jest na „ty”. Adrian często znajduje schronienie u Elżbiety S. Czuje się tam jak w domu. W zasadzie można powiedzieć, że mieszka u niej. Ma stałe miejsce do spania. Kobieta nie ma oporów w piciu alkoholu z nieletnim. Nie jest jego matką ani nawet opiekunką. I przecież go nie namawia, to on do niej przychodzi, nie ona do niego.
I tak to się kręciło na głogowskim osiedlu. Ludzie przyzwyczaili się do widoku tej pary idącej wężykiem ze sklepu z reklamówką, w której pobrzękiwały butelki z alkoholem. Nikt zdecydowanie nie zareagował. Żadna instytucja nic z tym nie umiała zrobić. W końcu doszło do tragedii.
Pożycz telefon, chyba ją zatłukłem…
To było w połowie października. Około godziny 20., do mieszkania Zofii G. ktoś zapukał. Zobaczyła przez wizjer, że to mieszkający po sąsiedzku Adrian D. Miał sprawę do jej syna, który był jego kolegą. Rozmawiali na klatce schodowej.
– Pożycz mi na chwilę telefon, muszę gdzieś zadzwonić – poprosił Adrian.
Był blady, miał zmieniony głos.
– Coś się stało? – spytał Mateusz G.
– Chyba zabiłem „Chamówę”…
– Co takiego?
– No, zatłukłem ją, k…a, patelnią! Daj ten telefon, muszę wezwać pogotowie.
Zadzwonił na numer alarmowy i powtórzył dyspozytorowi to, co przed chwilą powiedział koledze. Podał adres i rozłączył się. Potem wyszli na plac przed blokiem.
Czy resocjalizacja ma sens?
Adrian zaczął się dziwnie zachowywać. Biegał w kółko po placu i krzyczał: „Zabiłem „Chamówę”! Mateusz G. poszedł do mieszkania Elżbiety S. Drzwi były otwarte, w środku ciemno, bo kobiecie odłączono prąd za zaleganie z opłatami. Mateusz usłyszał jakiś ruch, pokasływanie i pomyślał, że jego koledze coś się przywidziało. Uznał, że Elżbieta S. jest pijana, ale żyje.
Kobieta faktycznie jeszcze żyła, ale znajdowała się w krytycznym stanie. Była nieprzytomna, ratownicy z pogotowia ratunkowego stwierdzili u niej liczne stłuczenia na całym ciele, uszkodzenia organów wewnętrznych; miała naderwane ucho i zmasakrowaną głowę. Przewieziono ją do szpitala. Kilka dni później zmarła na skutek obrażeń, powstałych w wyniku dotkliwego pobicia.
Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 10/2023 (tekst Mariusza Gadomskiego pt. Ja się już nigdy nie zmienię!). Cały numer do kupienia TUTAJ.