Dawid Kuciel: wywiad z prywatnym detektywem

Dawid Kuciel jest prywatnym detektywem. Wywiad z nim przeprowadziła Anna Rychlewicz.

Anna Rychlewicz: Wszelkie statystyki dotyczące zdrad opierają się przede wszystkim na naszych deklaracjach. Pozostaje pytanie – ilu z nas przyznaje się do niewierności? A jak na tle wszystkich spraw, którymi się Pan zajmuje, wypadają zdrady? Często zdradzamy?

Dawid Kuciel: Nie wiem, czy Panią zaskoczę, ale dla agencji detektywistycznych zdrady to taki gwóźdź programu. Myślę, że około 80 procent spraw prowadzonych przez agencje dotyczy właśnie tego zagadnienia. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że w przypadku mniejszych firm będzie to nawet blisko 95 procent wszystkich spraw. Niektórzy detektywi twierdzą, że w tym właśnie się specjalizują, a prawda jest taka, że z tego typu problemem przychodzi po prostu najwięcej klientów.

Nie wygląda to zbyt dobrze. Zanim jednak powiemy sobie o tym, jak, gdzie i z kim zdradzamy, chciałabym prześledzić cały proces pracy detektywa. Przychodzą do Pana osoby podejrzewające partnera o zdradę. Pana zadaniem jest zebranie dowodów. Czym są te dowody zdrady? Jak ją udowodnić?

Większość osób, które do mnie przychodzą ma już dosyć silne podejrzenia. Około 70-80 procent moich klientów, to ludzie, którzy są niemal pewni, że są zdradzani. Potrzebują jedynie odpowiednich dowodów do sądu czy na przedsądowe mediacje. Wbrew pozorom, dowody zdrady w postępowaniu sądowym wcale nie przedstawiają żadnych „ostrych scen”. Zawsze uprzedzam klientów, że w przypadku 1 na 100 spraw mogą zdarzyć się jakieś zdjęcia przedstawiające mocniejsze sceny. Ktoś uchwycony na przykład podczas gorącej schadzki w lesie. Pamiętajmy jednak, że tutaj chodzi przede wszystkim o to, aby udokumentować relację jednej osoby z inną osobą.

Dawid Kuciel odpowiada na pytania

Udokumentować chociażby spotkanie w parku? To wystarczający dowód zdrady?

Dokładnie! Chociażby spacer po parku za rękę. Przytulanie się, całowanie. Tutaj zwróćmy jednak uwagę, że mocy nie mają jakieś jednorazowe ekscesy. Dla sądu bardzo ważne jest wykazanie ciągłości danej relacji. Jeśli obserwację przeprowadzimy tylko jednego dnia i wykażemy, że dane osoby spotkały się w danym miejscu, dla sądu będzie to bardzo łatwe do obalenia. Musimy wykazać, że dochodziło do regularnych spotkań, na przykład 3 razy w tygodniu. Zdarzają się także fotografie czy nagrania będące dowodem tego, że dane osoby jadą razem do hotelu czy się w nim spotykają. Więc towarzyszymy takiej parze zakochanych od początku do… no niemal do samego końca.

Niemal? W pokoju hotelowym kamer Pan nie instaluje?

Wiem, że w serialach wygląda to nieco inaczej. W rzeczywistości dokumentujemy wszystko to, co dane osoby robią w miejscach publicznych. Nie montujemy żadnych urządzeń podsłuchowych czy kamer. Zawód detektywa to stąpanie na granicy prawa, próbując jej nie przekroczyć.

To jakie są granice w pracy detektywa? Jak daleko może posunąć się Pan w obserwacji?

Wystarczające będzie nagranie, sfotografowanie, że dany mąż lub żona poszli do pokoju hotelowego z inną osobą i wyszli z niego na przykład po kilku czy kilkunastu godzinach. Sąd wówczas zdecyduje, czy będzie to dla niego wystarczający dowód na zdradę. Detektywi, którzy przygotowują sprawozdanie dla klienta nie piszą w nim, że para poszła do pokoju hotelowego i uprawiała seks. Choć to się zdarza…

Chcesz przeczytać cały wywiad? Sięgnij po Detektywa Wydanie Specjalne 2/2022 (wywiad Anny Rychlewicz pt. Niewierność pod kontrolą). Cały numer do kupienia TUTAJ.

Fot. Archiwum prywatne Dawida Kuciela