Zabił rodziców. O godzinie 3 nad ranem, w komendzie policji w powiatowym miasteczku w środkowej Polsce, zadzwonił telefon. Na wpół śpiący oficer dyżurny sięgnął po słuchawkę. To, co usłyszał natychmiast go przebudziło. Przez telefon odezwał się młody męski głos: – Zgłaszam morderstwo, zabiłem rodziców – rzekł z zupełnym spokojem. Następnie podał adres. Podkreślił, że czeka na miejscu na przyjazd policji.
Tak też zrobił. Kacper W. był spakowany, gdy do drzwi zapukali funkcjonariusze. Otworzył im trzymając torbę z najważniejszymi rzeczami. Wpuścił do domu i wskazał na schody. Po wejściu na górę policjanci ujrzeli obraz nieporównywalny z żadnym filmowym koszmarem. Sypialnia małżeństwa W. utaplana była we krwi. Na brunatnoczerwonym, przesiąkniętym łóżku, znajdowały się zwłoki Wiktora i Joanny W. Nie sposób było rozpoznać ich twarzy. Ciała zostały zmasakrowane. Na ziemi, w kałuży krwi, leżała siekiera.
Zdolny chłopak zabił rodziców
Małżeństwo W. cieszyło się powszechnym poważaniem. Ona – Joanna – prowadziła firmę handlu wysyłkowego, Wiktor pracował jako inżynier budowlany. Rodzinie W. wiodło się dobrze. Mieli okazały dom w willowej dzielnicy, dwa samochody, nie cierpieli biedy. Ich chlubą pozostawał Kacper – jedyny syn. Dziecko od najmłodszych lat wykazywało talent do nauk ścisłych. Matematyka szła mu z tak dużą łatwością, że już w podstawówce przeszedł na indywidualny tok nauczania. Zdobywał kolejne laury, wygrywał olimpiady, dostawał nagrody, oferowano mu stypendia.
Rodzice nie posiadali się z dumy. Był tylko jeden problem – co prawda Kacper świetnie radził sobie w nauce, ale znacznie gorzej szło mu w życiu. Na palcach jednej ręki można było policzyć jego przyjaciół. Nie chadzał na szkolne dyskoteki. Mało czasu spędzał na dworze, nie grał w piłkę, nie interesował się życiem koleżeńskim. Trzymał się z dala od rówieśników. Był mrukliwy.
Rodzice zdawali sobie sprawę, że „płaci” swoistą cenę za wielkie zdolności. Liczyli na to, że z czasem mu przejdzie i otworzy się na ludzi. Nadzieję miał zwłaszcza ojciec. Chciał, by syn – jak przystało na prawdziwego mężczyznę – znalazł partnerkę, założył rodzinę i spłodził potomstwo. Z czasem jednak, gdy chłopiec dorastał, w ich wnętrzach zaczęła kiełkować obawa, że być może nieśmiałość syna ma inne podstawy…
Uświadomienie
W wieku 14 lat Kacper zaczął zdawać sobie sprawę, że różni się od rówieśników nie tylko inteligencją i talentem. Był zupełnie obojętny na rozkwitającą kobiecość koleżanek z klasy, za to czuł pociąg seksualny do chłopców. Na zajęciach z wychowania fizycznego z trudem odrywał wzrok od ciał rówieśników. Robiło mu się gorąco, gdy ten, który mu się podobał, rozmawiał z nim blisko, czy klepał go po ramieniu.
Na początku próbował z tym walczyć, sam siebie chciał przekonać, że jest „normalny”. Umówił się nawet na randkę z jedną z koleżanek. W trakcie spotkania nie był jednak w stanie wiarygodnie wejść w męską rolę. Nie ciągnęło go zupełnie do dotyku czy pocałunku. Nic z tego nie wyszło. Podjął jeszcze kilka prób. Za każdym razem rezultat był opłakany. W końcu przyznał się przed sobą – był gejem. Gdy powiedział to sobie, nie czuł wstydu ani winy. Wiedział jedynie, że musi ukrywać prawdę. Jeśli nie chciał zbierać z ziemi wybitych zębów, powinien siedzieć cicho. Liczył na to, że pewnego dnia powie rodzicom. W końcu kochali go. Jeśli będzie z nimi szczery – może zaakceptują go takim, jakim jest?
Maturę z matematyki zdał wyśmienicie. Mógł wybierać spośród uczelni, które chciały go przyjąć. Ostatecznie postawił na Trójmiasto. Lubił morze, poza tym miał problemy z gardłem. Nadmorskie powietrze miało mu pomóc.
Adam zabił rodziców
Wyjechał na studia. Dostał miejsce w akademiku i – o dziwo – szybko zaaklimatyzował się w nowym otoczeniu. Czuł się tak, jakby ktoś zdjął z jego pleców wielki ciężar. Rodzice zauważyli tę zmianę – był weselszy i bardziej otwarty, gdy rozmawiał z nimi przez telefon. Ojciec miał nadzieje, że syn wkrótce pochwali się nową dziewczyną.
W rzeczywistości rzecz miała się zupełnie inaczej. W trakcie zajęć dodatkowych Kacper poznał 10 lat starszego doktoranta – Adama B. Od pierwszych chwil zauważył, że patrzył na niego w inny sposób, niż cała reszta – dla niego nie był przezroczysty. Wydawało mu się, że obaj odczuwają to samo. Lubili swoje towarzystwo i kontakt, mieli o czym rozmawiać, żartować, no i było to „coś” – ów magnetyzm, który sprawia, że pragnie się bliskości drugiego człowieka.
Zabił rodziców. Chcesz poznać kulisy tej wstrząsającej zbrodni? Sięgnij po Detektywa 12/2023 (tekst Marcina Monety pt. Egzekucja w sypialni). Cały numer do kupienia TUTAJ.