Marcel C. zabił rodziców i brata, dostał dożywocie

Marcel C. z dachu jednorodzinnego domu na obrzeżach miasta zadzwonił na policję i zgłosił, że ktoś włamał się na posesję i zabił trzy osoby. Kilka godzin później było jasne, że wydarzenia miały zupełnie inny przebieg.

Do zbrodni, która wstrząsnęła nie tylko Ząbkowicami Śląskimi, ale całą Polską doszło w nocy z 8 na 9 grudnia 2019 roku w jednym z domów na ul. Powstańców Warszawy. 18-letni wówczas Marcel C. zabił swoich rodziców i brata, by potem częściowo spalić i zakopać ubrania oraz siekierę, której użył do morderstwa, a następnie upozorować włamanie i zaalarmować służby ratunkowe.

Podczas składania zeznań nastolatek szybko przyznał się, że to on zamordował swoją matkę, ojca oraz brata, a historię z włamaniem wymyślił, by zmylić trop. Wskazał też miejsce, gdzie zakopał ciuchy, w których dokonywał zbrodni i siekierę. Było to około 200 metrów od domu.

W tej bulwersującej sprawie, o której Polska zapomniała, zapadł w końcu wyrok. Przypominamy najważniejsze fakty.

Komunikat policji

Około 2 w nocy 9 grudnia 2019 roku policjanci otrzymali informację, z której wynikało, że doszło do włamania do jednego z domów, gdzie sprawca pozbawił życia trzech jego mieszkańców. Na miejscu funkcjonariusze zatrzymali 18 – latka, który początkowo podawał się za ofiarę napadu. Policjanci już po dwóch godzinach od zatrzymania wiedzieli, że zatrzymany może mieć związek ze zbrodnią.

W trakcie prowadzonych działań zbierali dowody umożliwiające wyjaśnienie okoliczności przestępstwa. Policjanci zabezpieczyli narzędzie zbrodni oraz zebrali ślady, które pozwoliły prokuratorowi na postawienie zatrzymanemu zarzutów zabójstwa 3 osób ze szczególnym okrucieństwem oraz w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. J

ak wynika z przeprowadzonych w tej sprawie ustaleń, po pozbawieniu życia rodziców i brata, 18 – latek zabrał z domu pieniądze. W nocy, przed powiadomieniem policji, podejrzany usiłował zatrzeć ślady przestępstwa: próbował spalić ubrania, które miał na sobie w trakcie zdarzenia oraz pozbył się narzędzia zbrodni.

Marcel C.: przesłuchanie po zbrodni

Kilka godzin trwało przesłuchanie Marcela C. podejrzanego o zabójstwo swoich rodziców i siedmioletniego brata. Do tragedii doszło w nocy z 8 na 9 grudnia.

Przesłuchanie 18-latka rozpoczęło się około godziny 14. Siedzibę Prokuratury Rejonowej w Ząbkowicach Śląskich podejrzany opuścił w asyście policji i w specjalnym kasku ochronnym przeciw samouszkodzeniom dopiero przed godz. 18. Milczał. Nie odpowiadał na pytania dziennikarzy o to, dlaczego dopuścił się zbrodni.

Dla dobra sprawy śledczy nie ujawniają szczegółów przesłuchania. Nie mówią też w jaki sposób nastolatek tłumaczył swoje zachowanie. Czekają też na badania krwi, aby stwierdzić czy mężczyzna był pod wpływem narkotyków lub alkoholu w momencie popełnienia zbrodni.

Marcel C. i jego rodzina

48-letni Katarzyna i Tomasz C. mieszkali tu od ponad dwudziestu lat. Ona zajmowała się domem. Spokojna, cicha kobieta. On był współwłaścicielem dużej firmy transportowej. Jego pasją były motocykle. Zjeździł nimi kawałek świata.

– Byli majętni. Spokojni. Poukładani – mówi kobieta z osiedlowego sklepu. I dodaje: – Mogli się obnosić z tym, że tyle mają. Nieraz do mnie do sklepu przychodzi jeden, drugi biznesmen. Taka okolica. I od progu widać, co to nie ja. Z nimi nigdy tak nie było.

Potwierdzają to inni sąsiedzi rodziny C. – Nigdy się nie wychylali. Żyli sami sobie. Nic nie zapowiadało tej tragedii – ocenia mężczyzna mieszkający w okolicy.

Marcel: spokojny uczeń

Marcel. Osiemnastolatek miał być w miejscowym liceum uczniem przeciętnym. Raczej tym z gorszych – przyznają jego koledzy. Chodził do klasy matematyczno-informatycznej. Dyrekcja szkoły stwierdziła, że nigdy nie sprawiał problemów, choć w pierwszej klasie zdarzało mu się opuszczać lekcje.

– Nie uczyłem go, ale z relacji wychowawców wiem, że miał przeciętne oceny. Nie było z nim żadnych problemów wychowawczych. Nigdy nikt nie zgłaszał, że źle się zachował, zrobił coś złego. W pierwszej klasie miał trochę nieobecności, ale teraz wszystko było w porządku. Jego ojciec był ostatnio na zebraniu. Znikąd nie dochodziło do mnie informacje, że cokolwiek jest nie tak – mówi dyrektor szkoły.

Jego kolega z dawnych lat mówi: – Normalny chłopak. Całą podstawówkę z nim się uczyłem. Zamknięty może trochę w sobie. Miał swój świat. Ale kto by się spodziewał. Znam go tyle lat.

– To szok. Jak to możliwe. W szkole miał wielu kolegów, nigdy go samego na korytarzu nie widziałem. Choć na imprezach bywał cichy. Może ci koledzy niekoniecznie o czyś mogą świadczyć – zastanawia się chłopak, uczeń równoległej klasy tego samego liceum, do którego chodził Marcel.

Młodszy brat Kacper. Starszy – Karol

W tym samym kompleksie budynków, w którym mieści się liceum, znajduje się szkoła podstawowa. To do niej chodził 7-letni Kacper, młodszy brat Marcela. Dzieci w szkole będą miały teraz żałobę. Zapewniono im opiekę psychologiczną.

Ostatnim członkiem rodziny jest Karol. To najstarszy syn Katarzyny i Tomka. Student mieszkający we Wrocławiu. Skończył zarządzanie na tamtejszym Uniwersytecie Ekonomicznym. Dwa lata temu zaczął kontynuować studia na tym kierunku na Politechnice Wrocławskiej. Na co dzień nie mieszka w Ząbkowicach Śląskich.

– Karol często bywał w domu, i do sklepu do nas przychodził. Rodzicom przyjeżdżał pomóc, albo dziadkowi. Też taki cichy, dużo nie mówił, ale niesamowicie grzeczny chłopak – dodaje jeszcze kobieta z lokalnego sklepu.

Plotki i spekulacje po zbrodni

O motywie tej zbrodni spekulują sąsiedzi. Mieszkańcy. Znajomi.

– Całe Ząbkowice są w szoku. Każdy mówi, że nikt by się nie spodziewał. To przeraża, że taka spokojna rodzina i coś takiego. Co mogło się stać? – pyta sąsiadka znająca rodzinę C.

Jedni mówią: pieniądze. Na ustach okolicznych mieszkańców przewija się ten motyw. Twierdzą, że rodzice mieli chłopakowi odciąć dopływ pieniędzy. Kieszonkowe. – Podobno tego dnia, wieczorem, zażądał od nich jakiejś dużej sumy. Odmówili – mówi znajomy Marcela.

Wersja numer dwa: zazdrość. – Znam go wiele lat i od kiedy pojawił się Kacper, zaczęło się psuć. Z młodym się nie dogadywał. Zazdrosny był, że Kacper miał lepiej. Że mały jest oczkiem w głowie rodziców. A on już nie – dodaje inny kolega osiemnastolatka.

Zdaniem biegłych:

W kwietniu 2021 roku do Prokuratury Okręgowej w Świdnicy wpłynęła opinia z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Prof. dra J. Sehna w Krakowie dotycząca motywacji psychologicznej Marcelego C.. Z opinii wynika, że u mężczyzny stwierdzono poważne zaburzenia osobowości oraz bardzo niski poziom dojrzałości emocjonalnej i społecznej. Biegli stwierdzili brak empatii i wrażliwości na przeżycia i potrzeby innych, a także silny egocentryzm.

– Cechą charakterystyczną dla Marcelego C. jest obwinianie innych za własne porażki. Uznawał on rodziców i młodszego brata za osoby odpowiedzialne za jego niepowodzenia. Motywem jego działania było poczucie wrogości, krzywdy i chęci zemsty na najbliższych – mówi Tomasz Orepuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Świdnicy. Ponadto ustalono, że Marcel C. ma skłonność do manipulowania i posługiwania się kłamstwem w celu zdobycia współczucia i zaufania innych osób.

Mężczyzna w rozumieniu prawa karnego nadal jest osobą poczytalną i taką też był w momencie popełniania zbrodni.

Biegli szukali też odpowiedzi na pytanie, czy Marcel C. może w przyszłości przejawiać skłonności do tego rodzaju agresywnych zachowań. – Biorąc pod uwagę cechy osobowości mężczyzny biegli stwierdzili, iż istnieje duże prawdopodobieństwo ponownego zaangażowania się przez Marcelego C. w agresywne zachowania wobec innych osób. Taka opinia może mieć natomiast wpływ na ewentualną karę, jaką orzeknie sąd po ewentualnym wyroku skazującym za popełnione przestępstwa – dodaje Orepuk.

Marcel C. w oczach biegłych

Po usłyszeniu zarzutów Marcel C. trafił na wydzielony oddział zakładu karnego. Istniało bowiem ryzyko, że wyrządzi sobie krzywdę. Mężczyzna w dalszym etapie śledztwa został poddany badaniom psychiatrycznym. Przez blisko rok przebywał w zakładzie zamkniętym, gdzie był poddany całodobowej obserwacji.

Taki zabieg miał pomóc stwierdzić, czy w momencie popełnienia zbrodni był poczytalny. W listopadzie 2020 roku mężczyzna wrócił do aresztu, zaś śledczy przez kilka miesięcy czekali na opinię biegłych psychologów i psychiatrów w jego sprawie.

Dlaczego Marcel zamordował najbliższe mu osoby? To jedno z najtrudniejszych pytań w tej sprawie. I nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi. Proces był utajniony, pozostają jedyne szczątkowo informacje, do których przez ostatnie trzy lata dotarli dziennikarze.

 Chłopak nie był pijany, ani pod wpływem narkotyków. Nie miał też żadnych długów. Niczego mu nie brakowało. Cała rodzina często jeździła na wycieczki za granicę. Żyli dostatnio.  Marcel nie przeżył żadnego zawodu miłosnego, który mógłby uwolnić drzemiące w nim demony. Nie miał dziewczyny.

Dlaczego doszło do zbrodni? Prokuratura potwierdziła, że nastolatek przedstawił motyw, ale śledczy na razie go nie ujawnili. Według doniesień mediów nastolatek miał kłócić się z rodzicami, bo ci usiłowali odciągnąć go od gier komputerowych i zmobilizować do nauki. „Fakt” pisał, że Marcel C. mógł być uzależniony od gier, co mieli potwierdzić jego znajomi i bliscy. Z kolei według najnowszych ustaleń dziennika 18-latek powiedział śledczym, że w domu nie było rodzinnej atmosfery.

Dla rodziców liczył się tylko młodszy brat. Ja nie byłem dla nich ważny – miał powiedzieć Marcel C., dodając, że rodzice dawali mu pieniądze na zachcianki, ale z nim nie rozmawiali.

WYROK

W piątek13 maja 2022 roku zapadł wyrok w tej sprawie. Sąd skazał Marcelego C. na karę dożywocia za każde z zabójstw. Pozbawił oskarżonego też na dziesięć lat praw publicznych.

Wyrok nie jest prawomocny.

Źródło: wroclawskiefakty.pl, zabkowice.express-miejski.pl, gazeta.pl, tvpinfo.pl, wp.pl,