Sprawa 10-letniej Engli – największe zło w Szwecji

5 kwietnia 2008 roku na policję dzwoni zdesperowana Carina Höglund, mieszkanka Stjärnsund w Szwecji, by zgłosić zaginięcie swojej 10-letniej córki Engli.

W poszukiwaniach dziewczynki pomagało ponad 200 osób, w tym policja z psami tropiącymi, organizacja przynależąca do wojska szwedzkiego i wolontariusze. W radiu można było usłyszeć o jej zaginięciu. Informowano w co była ubrana, gdzie ją ostatnio widziano. Pomoc w rozwiązaniu zagadki przyszła niespodziewanie od fotografa amatora, który w dniu zaginięcia testował nowy sprzęt. Gdyby nie on, sprawy najprawdopodobniej by nie rozwikłano.

Stjärnsund to niewielka miejscowość położona 200 kilometrów na północny zachód od Sztokholmu. Znajdująca się w regionie Dalarna wieś ma zaledwie 200 mieszkańców. W sobotę, 5 kwietnia 2008 roku, piękna kwietniowa pogoda wręcz zachęcała do spacerów. O godzinie 11.15 Carina Höglund zawiozła swoją 10-letnią córkę Englę na pobliskie boisko, gdzie dziewczynka umówiła się ze znajomymi. Kobieta utrzymywała regularny kontakt telefoniczny z córką. W jednej z rozmów Engla opowiedziała, że była z koleżankami na lodach w pobliskim kiosku i jeszcze nie jest gotowa na powrót do domu. Przed godziną 14.00 Carina ponownie skontaktowała się z córką. Dziewczynka nalegała na samodzielny powrót do domu rowerem, który przez zimę przechowywany był w ośrodku kultury. Mimo początkowych obaw dotyczących przede wszystkim braku kasku, Carina zgodziła się na takie rozwiązanie.

Sprawa małej Engli

Droga, którą miała przebyć dziewczynka, to około 5 kilometrów. Co 10 minut Carina dzwoniła do niej, by upewnić się, że rower jest sprawny i droga nie sprawia jej kłopotów. Dziewczynka posiadała telefon na kartę, którego konto nie było uzupełnione (tym samym zablokowane były połączenia wychodzące), dlatego matka starała się dzwonić do córki regularnie. Ostatnia rozmowa z 10-latką, w której ta potwierdza, że wszystko idzie dobrze, miała miejsce, gdy dziewczynka była 10 minut do domu. Kobieta wypatrywała jej w oknie, lecz mimo upływu czasu, ta nie pojawiała się na horyzoncie. Po kolejnych kilku minutach Carina ponownie zadzwoniła do córki. Telefon był włączony, ale dziewczynka nie odbierała.

– Zaniepokoiłam się, ale pomyślałam, że może zeskoczyła z rowerka i zaczęła go prowadzić. W tym wypadku dotarcie do domu zajęłoby jej mniej więcej pół godziny, dlatego czekałam.  – mówiła później w wywiadzie dla gazety „Aftonbladet”.

***

Jednak, gdy po tym czasie Engla nadal nie wracała do domu, Carina zaczęła poszukiwania. Przejechała drogę z domu do boiska, gdzie zaczęła wypytywać o córkę. Nikt jej jednak nie widział od momentu, gdy wsiadła na rower i ruszyła w stronę domu. Po bezskutecznych poszukiwaniach u znajomych Engli, wróciła na drogę, która prowadzi do ich domu. Jechała bardzo wolno i starała się rozglądać na boki. Około 500 metrów od domu, kilka metrów od głównej drogi, w pobliskim lesie zauważyła rower Engli. Był rzucony w głąb lasu, czego dziewczynka nie mogła zrobić sama. Przy drodze widoczne były ślady opon, ktoś odjechał stąd w pośpiechu. Carina zrozumiała, że musi zawiadomić policję.

Chcesz poznać kulisy tej wstrząsającej sprawy? Sięgnij po Detektywa 7/2022 (test Moniki Synowiec pt. Zabójstwo małej dziewczynki). Cały numer do kupienia TUTAJ.