Uporczywy stalker? Kto właściwie kogo zabił?

Piotr C. wychodził właśnie z biura, gdy zadzwoniła jego ekspartnerka. Była tak roztrzęsiona, że z trudem mógł zrozumieć, co mówiła. Chciała, żeby zajął się ich córką, ale każde zdanie przeplatała wzmianką o morderstwie. Piotr C. wiedział, że kobieta miała problem, którym był uporczywy stalker. Jak relacjonował, po rozmowie zaczął się zastanawiać, kto właściwie kogo zabił?

Adahin Dedić 12 lipca 2015 roku skończyła pracę wcześniej ze względu na swoje urodziny i planowany przyjazd gości. Rodzina kobiety uciekła z Bośni w czasie wojny domowej w 1992 roku i los rozrzucił ją po różnych częściach Europy. Jej urodziny miały być okazją do spotkania w szerszym gronie. Gdy podeszła do samochodu, za wycieraczką znalazła kartkę z życzeniami urodzinowymi. Uśmiechnęła się i sięgnęła po telefon, by podziękować ukochanemu za ten miły gest. Partner kobiety 37-letni Stefan K. nie odbierał. Była przekonana, że w domu czekała na nią niespodzianka. Nie pomyliła się.

***

34-latka studiowała psychologię w Wiedniu. W 2006 roku poznała Piotra C., z którym zamieszkała w austriackim Linzu. Wkrótce potem na świat przyszła ich córka Magdalena. Adahin otrzymała propozycję stażu w miejscowym zakładzie penitencjarnym, który ukończyła na tyle dobrze, że zaproponowano jej etat. Wysoka, szczupła brunetka szybko zdobywała sympatię osadzonych, a także niezbędne w zawodzie doświadczenie. Jako pedagog penitencjarny spotykała się na co dzień w pracy z różnorodnymi przypadkami osobowości dyssocjalnych. Zawsze udawało jej się zachowywać profesjonalizm i trzymać nerwy na wodzy, choć będąc młodą, eteryczną kobietą nieraz towarzyszył jej strach przy spotkaniach oko w oko z najbardziej brutalnymi przestępcami. Poza murami zakładu karnego czuła się bezpiecznie. W sytuacjach zagrożenia mogła liczyć na ochronę policji, ale do takich nie dochodziło. Padała ofiarą seksistowskich zaczepek ze strony osadzonych, ale znała ich dobrze i wiedziała na co ich stać. Niestety i lekarzom zdarza się postawić złą diagnozę.

Od 1993 roku w zakładzie karnym w Linzu wyrok dożywocia odsiadywał Roman H. Miał prawo do ubiegania się o zwolnienie warunkowe po 20 latach i zamierzał z niego skorzystać. Uczęszczał na wszelkie możliwe terapie resocjalizujące, a także uczestniczył w wielu eksperymentach społecznych przeprowadzanych przez uniwersytet w Linzu. Podczas jednego z nich, zainteresowała się jego osobą więzienna psycholog i tak Roman H. przez 3 ostatnie lata swojej odsiadki został pacjentem dr Dedić. Choć był od niej 17 lat starszy czuł, że między nimi zrodziła się pewna więź. Kiedy opuścił zakład karny w 2013 roku, postanowił wyznać atrakcyjnej brunetce swoje uczucia. Odmowę przyjął spokojnie, ale Adahin czuła, że to jeszcze nie koniec.

***

Roman H. odsiadywał wyrok za zabójstwo gwałciciela swojej siostry. Dedić nie zdiagnozowała u niego skłonności psychopatycznych. Choć ponad połowę życia spędził za kratami, darzyła go zaufaniem. Miał pomysł na siebie po wyjściu na wolność, charakter, charyzmę. Pod wieloma względami imponował młodej lekarce, lecz ta była związana z Piotrem C. Gdy pod koniec 2013 roku para rozstała się, Roman H. najwidoczniej zwietrzył swoją szansę. Adahin dostawała niezliczoną ilość kwiatów, liścików, a czasem także drobne upominki. Wszystko to zakrawało na złamanie wymogów zwolnienia warunkowego poprzez nękanie personelu penitencjarnego, ale dr Dedić na tyle z nim sympatyzowała, że puszczała te niewinne zaloty w niepamięć i nie zamierzała sporządzić na niego raportu.

Ze swoim aktualnym partnerem, znanym architektem Stefanem K., była w związku od roku. Oboje od razu wiedzieli, że byli dla siebie stworzeni. 12 lipca Adahin wracała do domu z przeświadczeniem, że partner przygotował dla niej wyjątkową niespodziankę urodzinową. W domu odnalazła zwłoki 37-latka. Mężczyzna został wielokrotnie pchnięty nożem. Tym razem nie zamierzała już ukrywać korespondencji otrzymywanej od stalkera.

Stalker wypisywał liściki

Jeszcze w trakcie badania miejsca zbrodni przez techników, policja zatrzymała Romana H. Mężczyzna był bardzo zaskoczony całą sprawą. Do tego stopnia, że na początku nie przypuszczał, że był traktowany jako podejrzany.

Dedić na własną prośbę obserwowała przez lustro weneckie przesłuchanie Romana H. Pogrążona w rozpaczy i żałobie, ze świadomością, że ten człowiek mógł zabić mężczyznę, którego kochała, w dalszym ciągu odczuwała do niego w głębi serca sympatię. Czy mógł ją tak omotać? Jego spokój, opanowanie, dobór słów, gesty i mimika wskazywały na miłego, ciepłego człowieka, a nie na bezwzględnego mordercę, który zadał 26 ran kłutych nożem. Czy tak bardzo pomyliła się co do niego w trakcie terapii? Czy dokonała tak rażących zaniechań i niedopatrzeń?

Tak. Pierwsze ustalenia policji potwierdziły, jak bardzo Adahin dała uśpić swoją czujność. Liściki wypisywała osoba praworęczna, co widać gołym okiem, a sama świetnie wiedziała, że Roman H. był leworęczny. Wiedziała także, że Roman przebywał w więzieniu w latach 1993-2013. Po wyjściu ledwie umiał posługiwać się telefonem komórkowym, a co dopiero zamówić kwiaty przez Internet, przy użyciu płatności online. Tyle powinna sama zauważyć. Fakt, że Roman H. na początku roku 2015 przebywał, za zgodą sądu, w Stanach Zjednoczonych i tym samym nie mógł w tym czasie włożyć koperty za wycieraczkę jej samochodu, ustalili już śledczy, a jego alibi na czas zabójstwa potwierdziło pięć osób.

Choć nie było najmniejszych podstaw, by za tę zbrodnię winić Romana H., sąd zdecydował o zastosowaniu wobec niego nadzoru elektronicznego.

Problemy w interesach

Głównym podejrzanym w dalszym ciągu pozostawał niezidentyfikowany stalker, który mógł dokonać zbrodni z zazdrości. Jednak śledczy postanowili także sprawdzić inne motywy. Kolejnym podejrzanym stał się były partner Adahin, Piotr C. Śmierć Stefana K. pozwoliła mu z powrotem wyraźnie się do niej zbliżyć. Ona sama jednak uważała ten trop za absurdalny. Piotr C. miał alibi. W czasie morderstwa przebywał w pracy. Dla policjantów z dochodzeniówki najbardziej prawdopodobny wydawał się motyw porachunków biznesowych.

Stefan K. współpracował w 2013 roku z tureckim deweloperem, dla którego wykonał szereg projektów. Jeden z nich posiadał dość poważną wadę prawną, która Mehmeta P. kosztowała blisko pół miliona euro. Stefan K. został pozwany, ale sprawę wygrał. Branża nieruchomości aż wrzała od plotek, że K. użył swoich prywatnych koneksji przed sądem, a obiektywnie rzecz biorąc deweloperowi należała się część żądanej sumy jako odszkodowanie. W Linzu mówiło się także o sabotowaniu projektu na korzyść konkurencji Mehmeta P. Prokuratura nie posiadała dowodów na potwierdzenie tych plotek, ale jeśli P. je znał i w nie wierzył, miał bardzo mocny powód, by życzyć Stefanowi K. śmierci.

Stefan K. procesował się także z urzędem miasta i kilkoma osobami prywatnymi o odszkodowania za błędy w sztuce, lecz śledczy te tropy przesuwali na dalszy plan, gdyż trudno było przypuszczać, by tak brutalnej zbrodni dokonano z powodu poniesienia strat rzędu kilkunastu tysięcy euro. Niemniej jednak tło zawodowe pozostawało bardzo prawdopodobnym motywem.

Stalker – pomysł jak go ująć

Adahin Dedić wróciła do pracy po trzech tygodniach od zamordowania jej partnera. Sprawca dalej pozostawał na wolności. Nie lekceważyła już swojego stalkera, tym bardziej że ten nie przestawał jej nękać. Choć dwukrotnie już zmieniała numer telefonu, ponownie zaczęła otrzymywać miłosne wyznania i obietnice wspólnej przyszłości. Gdy przekazała korespondencję policji, stalker wyłączył numer telefonu. Za kilka dni sytuacja powtórzyła się przy użyciu nowej karty sim. Policji nie udało się ustalić posiadacza kart prepaid, ale namierzyła miejsca, skąd wiadomości wysłano. Pewną wskazówką w śledztwie był fakt, że stalker pisał do doktor Dedić zawsze z okolic jej domu w dzielnicy Keferfeld. Policja postanowiła zwiększyć tam liczbę nieoznakowanych patroli.

Tymczasem do nieoczekiwanego spotkania doszło pod zakładem karnym. Mężczyzna podający się za znajomego Romana H., zaoferował jej pomoc. Stalker miał być ujęty. Sam Roman H. miał zakaz zbliżania się do Dedić i nie chciał wrócić za kratki. 34-latka zdecydowała się przemyśleć propozycję i wzięła od nieznanego mężczyzny numer telefonu. To zdarzenie było jak woda na młyn dla śledczych, których od razu zawiadomił Piotr C. Roman i jego przyjaciel Ralf trafili do aresztu. Policja i były partner kobiety grali w jednej drużynie. Optowali cały czas, że to Roman H. prześladował Adahin za pośrednictwem przyjaciela spod celi. Ona sama nie chciała w to uwierzyć. Przeczucie podpowiadało jej coś innego.

Chcesz poznać zaskakujące rozwiązanie tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 11/2021 (tekst Konrada Szymalka pt. ” Zła diagnoza”). Cały numer do kupienia TUTAJ.